na nowelę traktować jako zaprawę do powieści, ale kto tak czyni, nie napisze dobrej noweli. Nowela jest gatunkiem trudnym, wymaga wielkiego zmysłu kompozycji, z trudnością tylko da się pogodzić z reportu 20 woscią czy ledwie zamaskowanym pamiętinikar-stwem; jeżeli pisarz sięga już po materiał literacki do własnego życia i chce go zużytkować w noweli, to musi mieć odwagę deformacji takiej, jakiej wymaga kompozycja noweli. Sytuacje życiowe układają się bardzo często powieściowo, ale prawie nigdy — nowelistycznie”. („Blaski i cienie »Wielkiego cienia«”, III, 58, 60). Uzupełniając te rozważania w duchu praktyki literackiej Borowskiego, czy też powyższej jej interpretacji, dodać należy, że cykl nowel może być w pełni owym „systemem dedukcyjnym”, tyle że nie według zasady sprawiedliwości epickiej, a według określonego punktu widzenia, który z samego założenia nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Oczywiście opozycją noweli jest tutaj powieść tradycyjna: nietrudno znaleźć przykłady takiej powieści, która wymagane warunki z równym powodzeniem spełnia i może zastąpić wybraną formę nowelistycznego cyklu. Można by znowu odpowiedzieć w ten sposób, że taka forma powieści, w której autor swobodnie deformuje rzeczywistość, subiektywnie, według określonych założeń hie-rarchizując wydarzenia — nie leżała w sferze wyborów Borowskiego, że powieść identyfikował on z modelem Balzaka czy Flauberta — o czym zdaje się świadczyć cytowany artykuł teoretyczny. Byłaby to jednak po pierwsze nieprawda — nasze skromne wiadomości o lekturach Borowskiego świadczą o dobrej orientacji w dwudziestowiecznej literaturze, również i powieściowej, nie mówiąc już o kształcie jego praktyki literackiej, co stanowi argument najmocniejszy w moim przekonaniu, ale załóżmy, iż oponent zakwestionuje powyższą interpretację tekstu. Po drugie zaś na-
leży pamiętać o założonym budulcu, dokumentalnym podłożu tej prozy — powieściowe ujednolicenie nieuchronnie ciąży w takich okolicznościach ku tradycyjnemu modelowi, natomiast rozproszenie wydarzeń prowadzi właśnie do wybranej przez Borowskiego formy, którą przy obecnych kryteriach, obecnej amorficz-ności gatunku — można by nazwać powieścią z poszczególnymi rozdziałami.
W rezultacie doszliśmy do pewnej destrukcji pojęcia; niezależnie od nazwy, porównując z innymi możliwościami, wybór Borowskiego okazuje się celowy i w pełni uzasadniony zamysłem autora, propozycją światopoglądową, dla której szukaliśmy idealnej formy ekspresji. Czy też — odwracając — odpowiedzi na pytanie: jakie konsekwencje światopoglądowe niesie z sobą taki właśnie wybór — są to niewątpliwie dwie strony tego samego medalu.
1 Spośród tych trzech esejów tylko ostatni ukazał się w Polsce w postaci książkowej („Jak powstał » Dok tor Faustus*, Warszawa 1962, wyd. II). Pozostałe dwa nie weszły w skład tomu esejów Tomasza Manna, wydanych w Warszawie w r. 1964. „O Niemcach i Niemczech” ukazał się po polsku w „Odrze” (1966, nr 2 i 3). Natomiast esej o Nietzschem pozostał do dzisiaj nie tłumaczony. Tutaj korzystam z przekładu rosyjskiego: Tomas Mann, „Sobranije soczinienij. Tom diesiatyj", Moskwa 1961 {„Filosofijct Nicsze u> swietie nasz'ego o pyta", s. 346—391).
2 Jest to w pewnym sensie droga od Lukacsowskiej interpretacji „Faus-tusa” i całej twórczości Manna do wspomnianej książki Janusza Kuczyńskiego.
* Drugie sformułowanie zostało wzięte z zakończenia „Doktora Faustusa”, przekład Marii Kureckiej i Witolda Wirpszy, Warszawa 1960, s. 669. („Kiedyż w ostatecznej rozpaczy cud, który ponad wiarę wyrasta, zapali światło nadziei? Samotny człowiek składa ręce i mówi: »Bóg niechaj się zlituje nad waszą biedną duszą, mój przyjacielu, moja ojczyzno.*”)