Aż runął całym kolosem Na ziem.
t
0 wiem, och wiem:
— On nie mógł znieść upokorzeń!
1 drgało we mnie, jęczało,
Każde me włókno,
Wydane siekierom na łup.
A oni drą ze mnie skórę
I stałem się biały, jak trup.
I przyszło do mnie trzech cieśli,
I ci mnie z trudem podnieśli:
Dwóch z przodu, a jeden z tyłu,
Jak trupa — tak mnie gdzieś nieśli.
• ¥ •'
A potem czułem, jak cieśle Ręce mi precz odciosali I czułem, że Bóg na mnie ześle Sromotę gorszą, niż śmierć.
A cieśle (chcieli zarobić)
Na poprzek mojego trupa Kładli zrąbaną mą rękę I przygwoździli ćwiekami.
— — Znam, znam tę człowieczą mękę!! Przybili mnie wpoprzek ćwiekami,
Podnieśli mnie prosto wzwyż:
Ludzka krew mnie poplami,
To Cieśli syn będzie, Cieśli! Cieśle mnie w górę podnieśli,
Abym byl KRZYŻ!
Niosą mnie, niosą i niosą I widzę z głów ludzkich las, Tylko, że las ten szalony Stubarwny jest, nie — zielony,
I krzyczy i woła: „Już czas! •
I niosą mnie, niosą i niosą--
Poznaję: On stoi tam boso I czeka —
A twarz i oczy i ręce Wzniesione w niemej podzięce Były, jak u człowieka.
I stoi cichy, pokorny I zmawia pacierz wieczorny 1 czeka--
A ciężki byłem, choć trup,
I trzech mnie niosło z mozołem, A jednak ów z bladem czołem Co później na mnie zastygnął, Sam mnie podźwignął.
I niósł mnie na górę wysoką I trzykroć upadał pode mną
65
Hymny — 5