— Ale nie tylko Adama i Ewę Bóg ukarał, lecz i wszystkich ludzi, ich potomków.
Dzieci pomagają mamie:
— Wszyscy muszą teraz umrzeć: Umarł Jurek, dziaduś...
I ty, ciociu, umrzesz, i Piotr, i Urszula — mówi Heniek.
— Tak — potwierdziła mama — ale śmierć to nie wszystko, co otrzymaliśmy po Adamie i Ewie. Odziedziczyliśmy po nich i grzech; my i wszyscy inni ludzie. Teraz, gdy małe dziecko przychodzi na świat, to jego dusza jest ciemna. Nie mieszka w niej Pan Bóg i nie ma w niej światła Bożego, które nazywa się łaską uświęcającą. Dlatego mówimy, że dziecko ma grzech pierworodny.
— A my też mamy grzech pierworodny, mamusiu. Czy nasza dusza jest ciemna, bez światła Bożego?
— Nie, teraz już nie. Ale gdyście tylko przyszli na świat, to była ciemna, bez Pana Boga.
— Ale nas prędko ochrzczono i nasze dusze stały się jasne i piękne, nieprawda, ciociu? — powtarza Heniek wiadomości z lekcji religii.
— Dobrze, Heniu, przez chrzest staliście się dziećmi Bożymi. Ale wówczas, gdy zgrzeszyli Adam i Ewa, nie było jeszcze chrztu. Ludzie byli smutni i wołali do Pana Boga: „Pomóż nam! Gdy jesteśmy sami bez Ciebie, tyle złego robimy. Otwórz nam niebo”. Pan Bóg współczuł ludziom, bo zawsze, nawet po grzechu, ich kochał.
— Tak samo jak tata — mówi Piotr. — Ukarać nas musi. Ale nie przestał lubić.
Mama musiała się uśmiechnąć. Zapaliła światło i przesunęła ręką po rozwichrzonej czuprynie Piotra.
— Tak, Piotrusiu, dokładnie tak samo. Pan Bóg nie chciał zostawić ludzi w opuszczeniu i nieszczęściu. Dlatego zesłał na ziemię swego Syna.
— To był Pan Jezus, nasz Zbawiciel — mówi Heniek.
— Bardzo dobrze pamiętasz. Ale upłynęło wiele tysięcy lat, zanim przyszedł Pan Jezus. Ludzie z tęsknotą prosili Pana Boga: „Nie czekaj, Boże, tak długo, ześlij Go nam prędko. Niech zejdzie z nieba jak rosa w nocy”.
I wreszcie narodził się Pan Jezus jako maleńkie dziecko. Gdy już był duży, chciał naprawić grzechy ludzi. Dlatego umarł na krzyżu. Cierpiał straszliwe bóle. Ale czynił to z miłości do nas. Przez swoją śmierć na krzyżu otworzył nam niebo.