44542 Obraz5 (2)

44542 Obraz5 (2)



246 LOSY PASIERBÓW

aż lśniła na gładkich grzbietach. Gnali je w takim samym szyku, w jakim odebrali złodziejom: w długim potrójnym kluczu, połączonym powrozami. Rasowce biegły w podskokach i rżały wesoło.

Obłożone chmurami niebo jeszcze raz sypnęło krótkim, ale sporym deszczem, potem zaczęło się przecierać.

Dłuższy czas jechali niziną o gruncie twardym, lecz brzydkim, porosłym sitowiem i kępami sztywnej jak drut trawy. Za nią, na dnie głębokiej, przecinającej w poprzek drogę doliny, biegły równym rzędem sędziwe wierzby.

Don Juan Josć był w doskonałym humorze. W pewnej chwili wyrównawszy karawanę, podjechał do Zygmunta i rzekł:

—    Jestem bardzo rad, że tobie udało się podsłuchać draniów i że obudziłeś mnie jeszcze w porę. Gdyby nie to, uprowadziliby stado i do-fia Anita nie darowałaby nam tego. Pablo i tak dostanie w skórę, ale mnie to już kara ominie.

—    Czyż ona naprawdę taka surowa?

—    Gdy idzie o jej koniki — z niczym się nie liczy. To są jej pieszczoty. Aby im dogodzić kazała pobudować stajnie i zasadzić lasek. Nieraz sama je karmi i poi i czesze. Tylko teraz w żniwo trochę je zaniedbała, a przedtem to codzień tam jeździła.

Wjeżdżali w dolinę. Nieduży, wysychający w upały potok, urósł teraz w szeroką na kilkanaście metrów rzekę. Mętne zwały wody toczyły się z szumem, zawijały wiry i targały warkocze wierzb.

W starym korycie potoku było tak głęboko, że konie musiały iść wpław.

—    Odtąd już zaczynają się nasze posiadłości — oznajmił stary gauczo, gdy minęli potok.

—    Jak to? Więc my na obcym byliśmy?

—    Tak, na tym ruczaju granica.

Zygmunt objął wzrokiem teren i zajaśniały

mu oczy. Niemal od samych wierzb zaczynało się piękne płaskowzgórze hektarów półtorasta, natkane z rzadka kopicami jałowcu i innymi krzaczkami. Bujna chociaż spalona upałem trawa świadczyła o żyzności gleby. Na szczycie płaskowzgórza stały dwa pyszne, stare ombti. Teren jakby stworzony był dla założenia wymarzonej przezeń czakry.

—    Panie Juan Jose — zaczął. — Ja chcę prosić was o radę i pomoc.

—    Z wszelką przyjemnością. O co idzie?

—    Pomóżcie wpłynąć na gospodarzy, by mi sprzedali hektarów ze dwadzieścia ziemi. Chcę założyć własną czakrę.

—    Zanahoria! Po co ci kupować? Bierz folwark w dzierżawę. W tym roku wygasa jednemu z naszych dzierżawców kontrakt i mówił, że wyjedzie do Bujnesu. Bierz więc i rób.

—    Ja nie chcę dzierżawy. Chcę nabyć na własność i gospodarzyć jak mi się podoba. Czy zechcą mi sprzedać kawałeczek na skraju swych obszarów? Tutaj naprzykład?

—    A co ja wiem — bąknął gauczo niechętnie.

—    Wy macie wielkie łaski u patronów, spytajcie ich w moim imieniu i rzućcie na moją korzyść dobre słówko. Zróbcie dla mnie tę łaskę!

—    Dobrze, powiem — zgodził się po namyśle. — Ale nie dziś, za parę dni, gdy już baba się uspokoi trochę. Wszystko od niej zależy.

Gauczo jechał jakiś czas w zamyśleniu, potem znowu powrócił do tematu.

—    Słuchaj, Polaąuito. Ty mi bardzo się podobasz, chcę więc ci dać szczerą, przyjacielską radę. Ty się nie porywaj bez kapitału na kupno ziemi, bo możesz wyjść żebrakiem. Tu ziemia


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
39298 Obraz6 (2) 308 LOSY PASIERBÓW —    Aż jeden dzień przyjechał z kampy ruski&nbs
Obraz7 (5) 110 LOSY PASIERBÓW Obejrzał się na innych i zniżywszy głos ciągnął: —    
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie
41157 Obraz2 (5) 200 LOSY PASIERBÓW gą. Czuła się przygnębioną. Miała nieprzepartą chęć do płaczu.
17580 Obraz5 (3) 286 LOSY PASIERBÓW nie straciłeś. Poharujesz czas jakiś, potem staniesz na nogi i
24937 Obraz4 (7) 144 LOSY PASIERBÓW waliło. Idźcie do domu i przyjdziecie we środę na szóstą. Ale n
74078 Obraz7 (2) 310 LOSY PASIERBÓW ce, aż on wróci z Balandra, bo ja sam boję się nocą — odparł Bo
75412 Obraz5 (6) 186 LOSY PASIERBÓW I wypisał marszrutę. Trzeba było wracać do Canuelas, jechać tym
Obraz1 (2) 318 LOSY PASIERBÓW mieściły na niej koła. Po bokach biegły rowy zabagnione. Roślinność z

więcej podobnych podstron