już dalej czytać, zamyka książką i odkłada obok na stolik, umieszczony między fotelami (dwa pierwsze przytykają oparciami do ściany pod oknem, dwa pozostałe stoją ukośnie, bliżej balustrady), przy czym każdy z nich jest inny. Skrzydełko lakierowanej obwoluty, chroniącej okładkę, zostało wsunięte do książki, mniej więcej w jednej czwartej jej objętości, aby zaznaczyć stronę, na której przerwano lekturę.
A... pyta, co nowego zdarzyło się dziś na plantacji. Nic nowego. Ciągle te same drobne zabiegi, powtarzające się okresowo na tej czy innej działce, zgodnie z pełnym cyklem prac, których wymaga hodowla roślin. Ponieważ parcele są liczne i uprawiane W ten sposób, by zbiory z poszczególnych działek przypadały na każdy z dwunastu miesięcy roku — więc wszystkie poszczególne fazy uprawy odbywają się jednocześnie każdego dnia; tak że codziennie na którymś z odcinków wykonuje się rozmaite drobne czynności w tym samym czasie, mimo że są właściwe różnym porom roku.
A... śpiewa jakąś piosenkę, której słów nie sposób zrozumieć. Być może jest to jakaś modna piosenka, którą usłyszała w mieście i w takt której być może tańczyła.
Czwarty fotel jest zbyteczny: stoi pusty przez cały wieczór, oddzielając jeszcze bardziej trzeci fotel ze skórzanych pasów od dwóch pozostałych. Frank oczywiście przyszedł sam. Krystiana nie chciała zostawić dziecka, które miało trochę gorączki. Teraz często tak się zdarza, że jej mąż przychodzi sam na kolację. Tego wieczoru jednak A... zdaje się oczekiwała Krystiany; w każdym razie zleciła, by ustawiono cztery nakrycia. Każe natychmiast zabrać jedno z nich, już zbędne.
Mamo że zapada już gęsty mrok, nie kazała przynosić lamp, które — jak mówi — przyciągają moskity. W zupełnej ciemności można tylko dostrzec poszczególne jaśniejsze plamy: suknię, białą koszulę, rękę, dwie ręce, cztery ręce (w miarę jak oczy oswajają się z ciemnością).
Nikt nie odzywa się słowem.. Wszyscy milczą. Wszystko jest nieruchome. Pod ścianą cztery ręce wyciągnięte są w jednym rzędzie, równolegle do siebie. Za balustradą, w stronę wzgórz — jest tylko niebo bez gwiazd i ogłuszające granie świerszczy.
W czasie obiadu Frank i A... planują na któryś z najbliższych dni wspólną jazdę do miasta; każde z nich ma tam do załatwienia jakieś własne sprawy. Po obiedzie, popijając kawę na tarasie, powracają w rozmowie do tej projektowanej podróży.
Jakieś nocne zwierzę gwałtownym krzykiem daje znać o swej obecności, jest zupełnie blisko, w samym ogrodzie, w południowo-wschodnim narożniku domu. Frank
149