— Jaka mądra jest ta moja Elżunia — pomyślał — taka jest pilna, że nawet nie wracała do domu, aby coś zjeść.
Ale gdy wieczór nastał, a Elżuni wciąż jeszcze nie było, poszedł Jaś w pole zobaczyć, ile jest już zżęte. Lecz nic zżęte nie było, a Elżunia leżała w życie i spała. Pobiegł Jaś szybko do domu, przyniósł sidła na ptaki z małymi dzwoneczkami i omotał nimi Elżunię. Potem wrócił do izby, zamknął drzwi i siadł do roboty. Gdy już było zupełnie ciemno, obudziła się mądra Elżunia, a skoro wstała, dzwoneczki zadzwoniły nagle i dzwoniły przy każdym jej kroku.
Przeraziła się bardzo Elżunia, zwątpiła, czy to ona jest naprawdę mądra Elżunią,'i zapytała siebie samej:
— Czy to ja jestem, czy nie ja?
Ale nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, i zastanawiała się długo. Wreszcie rzekła:
— Pójdę do domu i zapytam się, Jaś będzie wiedział na pewno!
Pobiegła do domu, ale drzwi były zamknięte; zapukała więc do
okna i zapytała:
— Jasiu, czy mądra Elżunia jest w domu?
— Jest — odparł Jasio.
Przeraziła się Elżunia i rzekła:
— Ach, Boże, więc to nie jestem ja! — i pobiegła do innych drzwi.
Ale gdy ludzie usłyszeli dźwięk dzwoneczków, nie chcieli jej nigdzie wpuścić. Pobiegła więc daleko za wieś i nikt jej więcej nie widział.