miał czem te potrzeby zaspokoić: tak pracować może tylko Niemiec, u którego filozofia zastąpiła religią, ale biada nam i robotnikom naszym, gdy wiara żywa w sercach wygaśnie, bo świat zamieni się na miejsce boju dzikich zwierząt, na którym silniejszy i chytrzejszy wygrywa i drugich depce i pożera”. Konsumpcję mas wypada powściągać, nie pobudzać, bo nie będzie bardziej cywilizowanym chłop, „który się nauczy palić cygara hawańskie, pić szampana i chodzić w cienkiej i kosztownej odzieży, a zajadać strasburskie pasztety”. O nie, nie tędy droga. Praca człowieka musi być wywołana „nie potrzebą, ale uczuciem miłości”. Trzeba „wpoić w przekonanie ludu naszego, że każdy pracuje w służbie Boga”. Niestety jednak, dodaje melancholijnie autor — „lud nasz nie jest na tym stopniu moralnego usposobienia, aby sam dobrowolnie z miłości pracował —dlatego bez przymusu do pracy obejść się nie możemy”. Otóż najprostszym sposobem przymuszenia do pracy po zniesieniu poddaństwa jest „służba na rok cały”. To jest korzystne dla folwarku, bo parobkowi nie trzeba nawet tyle co na utrzymanie rodziny, skoro „resztę potrzebnego pożywienia może żona i dorastające dzieci zarobić oraz z przychówku świń i drobiu”159.
I toteż będzie najkorzystniejsze dla cywilizacji. Bo Mittelstaedt to nie Henryk Rzewuski, co wielbił prostego siewcę, a nie cierpiał zębatych kółek i zgrzytów maszyny. Nowy Słowianin jest, przeciwnie, entuzjastą nowoczesności, racjonalnego, farmerskiego rolnictwa, które wiele ziemi, a mało ludzi będzie potrzebowało do uprawy, do hodowli. On już domyślił się, jaką rolę energia elektryczna, w Polsce jeszcze praktycznie nieznana, będzie wkrótce pełnić. Ten chrześcijański wróg pogańskiej Anglii to brytyjski landlord, farmer, kupiec zbożowy i pastor w jednej osobie: „niech wiatr, woda, para i elektryczność za ludzi pracują [...], niech znikną nędzne wózki zaprzęgane koniętami chlop-skiejni —niech wszystko podług praw mechaniki się urządza”1 2.
Podług praw mechaniki, ewangelii i ekonomii. Łatwo sobie drwić z autora, który aośzdał do szczytu utylitarnej hipokryzji, z każdej idei robiąc interes, a z interesu ideę. Metoda nie była wcale rzadka, ale nam tu nie o klasowe demaskowanie chodzi — tym się już tylu historyków trudniło! — lecz o pokazanie, jak uporczywy był problem moralności systemów kulturowych i ekonomicznych i jak bogata jego kombinatoryka.
Nic tylko u nas, na Wschodzie. W połowie XIX wieku liberalna myśl ekonomiczna znalazła się w impasie: oskrzydlona atakami i z prawa, i z lewa, więcej się zajmowała usprawiedliwianiem kapitalizmu niż badaniem jego mechanizmów. Polscy nowocześni, dla których zachodnie dzisiaj miało być dopiero dniem jutrzejszym, łatwo znajdowali odpowiadające im argumenty w Harmoniach ekonomicznych Bastiata, w Listach o organizacji pracy Chevaliera czy w wykładach Baudrillarta. Baudrillart w roku 1858 zdobył pierwszą nagrodę w konkursie paryskiej Akademii Nauk Moralnych za pracę Des rapporis de la morale et de l*economie politiąue; wykładał następnie ten przedmiot / ’r* w College de France i kurs swój ogłosił drukiem w roku 1860. Już' x w następnym roku został on wydany w Warszawie w dość swobodnej adaptacji3. Była to niewymyślna apologia zbudowana z obiegowych od pół wieku sentencji o moralnych dobrodziejstwach kapitału, własności, pracy swobodnej, oświaty powszechnej, przemysłu i kolei żelaznych. Znamienny jest kulturowy uniwersalizm tego stanowiska: cywilizacja przemysłowa jest dobra dla wszystkich, nie tylko dla Europejczyków. Rasy ludzkie nie różnią się wszak zdolnościami, tylko stopniem oświaty. Kiedyś Wschód przewodził w postępie powszechnym, teraz Europa. W pracy przemysłowej siła fizyczna znaczy coraz mniej, umysłowa, moralna coraz więcej, przeto „najmoralniejsze dziś . ludy władną największymi kapitałami”. A skoro tak, to śmieszną jest' sielankowa tęsknota do pierwotnej, barbarzyńskiej prostoty4.
Baudrillart w duchu chrześcijańskim personalizował siły i kategorie ekonomiczne: ziemia, praca i kapitał to tylko „pomocnicze żywioły produkcji”; podmiotem gospodarczym jest człowiek obdarzony duszą i ciałem5. Brzmi to ładnie, ale gatunek moralizmu liberałów sprawdzał się zawsze wtedy, gdy przychodziło do rozmowy o duszy i ciele robotnika. Ekonomista z College de France cieszył się, jak wielu przed nim, że maszyna parowa tak dodatnio wpłynęła na życie domowe robotników, „do pracy powołała kobietę i dziecko!” Wykrzyknik w tekście. A jak dobrze, że wielka produkcja zastępuje liczne drobne i rozrzucone warsztaty: w tym spełnia się zasada ekonomii wysiłku. Postęp, postęp! „Przed dobroczynnymi skutkami rękodzieł nikną żale
223
Ibidem, s. 109-112, 116, 133.
Ibidem, s. 99.
J. Niemi rowski, O mięsku nioralnoici s ekonomią polityczną. Podług wykładu H. Baudrillart, profesora w College de France, Warszawa 1861.
Ibidem, a. 97, 110, 123.
M* Ibidem, a. 71, sV.