„Stosunek ludzi do różnych elementów rzeczywistości zależy w znacznym stopniu od tego, jakimi wyrazami się je nazwie. Za pomocą słów nacechowanych emocjonalnie zarówno wyrażamy na-sząpostawę wobec osób, przedmiotów czy zdarzeń Jak i narzucamy ją czytelnikowi i słuchaczowi. Stąd wynika wniosek, który słusznie może pretendować do roli najważniejszej zasady przekonywania za pomocą środków językowych: Jeśli chcesz zmienić stosunek ludzi do czegoś, nazwij to inaczej” [Pisarek W.: Retoryka dziennikarska, wyd. cyt., s. 263], Mimo pewnej przesady określenia -oddaje ono jedną z istotnych właściwości komunikacji. Powyższy cytat skłania nas również do refleksji nad wieloznacznością słów, tzw. polisemią. Proces komunikacji językowej wymaga właściwie jednego sensu dla danej nazwy; że tak nie jest - możemy się przekonać używając jednej nazwy dla wielu znaczeń. Np. mówimy o operacji chirurgicznej i wojskowej, obserwujemy ruch amatorski i uliczny, rozpalamy ognisko na polanie i strzeżemy domowego ogniska. W języku polskim spotykamy się często z wieloznacznością słów, ale kontekst i sytuacja, w jakich używamy wieloznacznego wyrazu, naprowadza nas na właściwy trop i odczytujemy sens wyrazu zgodnie z intencją nadawcy.
Wśród wyrazów wieloznacznych wyróżniamy wyrazy o jednym brzmieniu, ale różniące się wartością semantyczną i rodowodem (np. morze i może, karzę i każę, piła - narzędzie i piła w znaczeniu czasownikowym). Są to przykłady tzw. czystych ho-monimów, których jednak zbyt wiele język polski nie posiada.
Używanie zwrotów czy wyrazów wieloznacznych w tekstach może być czasem poczytane za efekt manipulacyjny, może też ograniczyć precyzję przekazu, ale może być również celowym zabiegiem formalnym, gdy chodzi o wydobycie podtekstów ironiczno-satyrycznych.
Efekt emocjonalny uzyskamy również przez zastosowanie tzw. synonimów - wyrazów o różnej strukturze, ale o jednoznacznym lub bliskoznacznym sensie {kłamczuch, krętacz, łgarz). Używanie synonimów o wyraźnej gradacji uczuciowej pozwala na „wyostrzenie” tekstu, np. różnica między przeciwnikiem ustroju, anarchistą i burzycielem ładu spo łeczn ego jest wyraźna. Pamiętajmy, że wyraz oprócz swej warstwy denotacyjnej posiada warstwę konotacji. Wyraz anarchista kojarzy się nam z całym programem określonych działań i zachowań. Gdy będziemy chcieli użyć łagodniejszego określenia, powiemy: przeciwnik ustroju. Dla skuteczności przekazu nie jest obojętne, czy nazwiemy kogoś konserwatystą czy też wstecznikiem. Spośród grupy wyrazów syno-nimicznych wybieramy te, które najtrafniej oddają proponowaną skalę wartości.
Kiedy jednak chcemy złagodzić ostrość komunikatu, stosujemy określenia zastępcze, tzw. eufemizmy. P. Guiraud zwraca uwagę na psychoskojarzeniowy proces, jaki towarzyszy stosowaniu eufemizmów, proces, w którym nie jest istotna motywacja, ale przełamanie skojarzeń. [Guiraud P.: Semantyka, wyd. cyt., s. 60], Eufemizmy zastępują często zwroty o rubasznym lub trywialnym zabarwieniu, ale przede wszystkim pełnią rolę „kosmetyczną”, np. zamiast powiedzieć, że ktoś jest złodziejem powiemy eufemistycznie, że ma długie ręce. W tekstach eufemizmy mogą wywołać efekt manipulacyjny. Z drugiej strony nieobliczalna - jak pisze Doroszewski - siła słowa każe czasem stosować eufemizmy jako niezbędny stymulator nastrojów społecznych.
Podsumowując nasze rozważania, powiemy, że:
- uczestnictwo języka jako podstawowego narzędzia w procesie utrwalania systemu wartości jest bezsporny
- narzuca ono wszelkim zabiegom perswazyjnym obok rygoru
merytorycznego - rygor formalny:
a) komunikatywność
b) ekspresję
c) precyzję
d) poprawność
e) logikę
-każda forma publicznego działania wymaga zastosowania odpowiedniego kodu (potrzebna jest więc niezbędna wiedza z