Ale i współczesny świadek nie zawodzi. Pietkiewicz w swym opisie Radawnicy podaje wyraźnie: „Ktoś starszy nalewa czarkę gorzałki i wyrzekłszy uroczyście: 1Swiatyje dziady [...] chodzicie da nas>..“, otwiera ucztę.18
Rozbieżność świadectw oczywista. Cóż uani tedy pozostaje? To jedno chyba: przyjąć, że te sprawy odbywały się różnic w różnych stronach Białorusi.
Nic będzie więc może zbytniego ryzyka, gdy przyjmiemy, że Radawnica, w której Mickiewicz za młodu uczestniczył, zaczynała się podobnie, że więc odtwarzał on ją wiernie, gdy w utworze swym otwierał ją apostrofą:
Czyścowe duszcczki...
Jak wiemy, apostrofę włożył w usta Księdza-mistagoga, który też otwiera obrzęd znakiem i zaklęciem. Obydwa są dziwne. Trzeba się im tedy przyjrzeć bliżej.
Znak jest ognia. W pierwszym ujęciu utworu zastosowany on został jako inicjalny i jeden, jeszcze nie zróżnicowany. Ogień przenika w zaświaty i oddziaływa na tamtejsze byty. Znajdujemy się tu w sferze odwiecznych i powszechnych wierzeń ludzkości. Zaklęcie wstępne zaś, równic przemożne, sformowane zostało w sposób jeszcze bardziej nieoczekiwany. Ksiądz zwraca się do dusz czyścowych, a więc zgodnie z pojęciami chrześcijańskimi, ale w dalszym ciągu dziwnie je jakoś klasyfikuje. Zwołuje je według kategorii :
Czyli marznie na dnie rzeczki
czy też
W surowym wszczepiona drewnie. Gdy ją w piecu gryzą żary,
I piszczy, i płacze rzewnie...
Bez zachodu i dawno już stwierdzono, że kategorie te zgodne są z pojęciami pogańskimi, że mówi się tu o duchach elementarnych, więzionych w przyrodzie, w szczególności o wodnych i ogniowych, o ondynach czy salamandrach. W dalszym zaś dągu jeszcze inaczej, rozróżnia się je podług stopnia polotności: lekkie, średnic i najcięższe. Nic obchodzi nas w tej chwili rodowód tych wyobrażeń, ustalony zresztą już i znany. Nic zapominamy też o ich istnieniach pod formą „stanów2, oczekujących w kręgach żywiołów. Zastanawia co innego.
Takie kategorie dusz w ustach Księdza muszą dziwić, niemniej i one dadzą się jakoś tam wyrozumieć i uzasadnić. Zaklinający jest pod presją atmosfery i środowiska, ulega tradycji, sugestii obrzędu. O tym świadczy Eustachy Tyszkiewicz mówiąc: „tam gusła odwieczne tak są połączone z zewnętrzną formą religijną, że asystujący kaptan musi stosować się do wyobrażeń ludu".19 Co prawda, zanotowane w terenie autentyczne teksty zaklęć tego nic dowodzą. W przytaczanych przez etnografów zaklęciach ludowych mówi się tylko o przodkach zbawionych: .jwiatyje dziady“, o tych, co zamieszkują ,,carstwo niebiesne'1, „raj preswietlyj", a więc nawet nic o czyścowych czy czekających, lecz o rajskich.
Toteż jest jasne, że poeta ową autentyczną formułę zaklęcia gruntownie przerobił, wniósł w nią pojęcia innorodne. Wniósł zaś od siebie, z własnego pomysłu czy zasłyszenia w odmiennym kontekście. Wbrew oświadczeniu w przedmowie, z oryginalnych tekstów obrzędowych ludu przetłumaczył tylko trzywierszową formułę odprawiania duchów z końcowym wykrzykicm (jak do istot skrzydlatych): „A kysz! a kysz!“ Reszta jest jego układu. Tak czy owak, wtargnicnic w poemat rzeczywistych ludowych elementów wierzeniowych nie może być kwestionowane. Elementy to wszelako niejednakowe.
Jak widzimy, w twórczej substancji poematu, już w pierwiastkowej jego postaci, wszystko się splata dziwnie i niespodziewanie. Mniema się potocznie, że w wątki wierzeniowe chrześcijańskie wniknęły elementy zabobonne, przedchrześcijańskie, pogańskie. Nie jest to całkowicie ścisłe. Słuszniej byłoby powiedzieć, że w osnowę religijną wplatają się wątki przed religijne, magiczne. Wiadomo zaś, że są to posuwy zasadniczo różne. Gdy w obrządku religijnym człowiek korząc się przed Mocami Nadprzyrodzonymi usiłuje prośbami zjednać ich łaskę — to w obrządku magicznym człowiek przeświadczony, że sam przez się, bez czyjejkolwiek sankcji może być panem mocy przyroełzonych i ponadprzyrodzonych, skupia swą dzielność wewnętrzną i wbijają w tajną formułę czy w gest władczy. Otóż w Dziadach już pierwiastkowych wśród współczynników strukturalnych akcji splaują się elementy magiczne z religijnymi. Ksiądz odmawia modlitwę, ale zaraz potem już we własnym imieniu, bez jakiegokolwiek namiestnictwa, zaklina duchy i przyniewala je obowiązującą formułą, znakiem ognia, oraz, jak Szekspirowski Prospero, sekretnym sposobem posłużenia się laską magiczną. Odmawia więc przemożne zaklęcie i daje znak:
A gdy laską skinę z dala.
Niechaj się wódka zapala!
Zapala się, ale i ten żywioł został już owładnięty. Ogień zgasł tajemniczo i nagle po gwałtownym wybuchu, zamiast płonąć dalej według naturalnego prawa zjawisk przyrodzonych—
Buchnęło, zawrzało I zgasło.
Zgasnął płonący spirytus, jak później, w części IV, zgasną po kolei trzy świece, za tłumione mocą niematerialną. Nad całą przestrzenią włada teraz wola magiczna czarodzieja, ona będzie przywoływać i odprawiać widma.
Idea synkrctycznego skojarzenia w przejętym obrazie obrzędu dwu sfer pojęciowych i wierzeniowych, ten pomysł tak niespodziany i zuchwały — to pierwszy akt twórczy poety w arcyszczęśliwic poczętym formowaniu oryginalnej struktury utworu. Pierwszy, ale oczywiście nic ostatni.
Nic można przecież spuszczać z uwagi, ic tak czy owak tradycyjne elementy obrzędowe: religijne czy magiczne, prawowierne czy zabobonne, są w utworze tylko wiązadłami struktury, samo zaś objęte nimi jądro treści wywodzi się z dziedziny fikcji poetyckiej. Na Radawnicach wiejskich duchy zmarłych się wspomina, ale się ich przecież nie przywołuje, by z nimi rozmawiać. Troisty dialog, trzy intcrludia ze zjawami w Dziadach są zatem również tworem wyobraźni poety.
23
** Cł Pietkiewicz. Umarli w wierzeniach Białorusinów, s. 75. '
E. Tfyszkiewicz], Rzut oka na irzódla archeologii tercjowej, Wilno 1842, s. 6 przyp.