96
wreszcie upośledzeni. Potomkowie ci zaczęli współzawodniczyć między sobą wobec zewnętrznych warunków życia i z warunkami temi walczyć. Rozpoczęli,jednem słowTem, «walkę o byt». Widoki ich były bardzo nierówne. Geniusze, najlepiej przystosowani, trzymali się najlepiej, najobficiej i najpewniej się rozmnażali; przeciętni, a przede-wszystkiem upośledzeni ginęli. Tym sposobem został tylko sam dobór. On sam tylko kierował istnieniem gatunku, on go doskonalił. Pomiędzy jego potomkami znowu dokonał się dobór najlepszych i tak dalej. W szeregu pokoleń musiało się ujawniać stałe doskonalenie się, ulepszona hodowla, zmierzająca do coraz dokładniejszego przystosowania i spotęgowania zdolności do życia. Przybywa tu zresztą jeszcze jedna możliwość. Następuje zmiana warunków zewnętrznych, która nagle domaga się całkiem nowej linji. Wówczas pierszeństwa nie mają już genialni spadkobiercy rodzicielskich uzdolnień, lecz ci z młodych, którzy posiadają pewne inywidualne cechy, odbiegające bardzo daleko od familijnego typu, lecz właśnie szczęśliwie odpowiadające nowym wymaganiom. Zmieniał się naprzy-kład klimat. Równina, dawniej stale brunatna, okrywała się śniegiem. Na brunatnej płaszczyźnie żyły brunatne króliki. Do owej pory w walce o byt utrzymywały się najlepiej te z pomiędzy młodych, które były najwięcej brunatne, gdyż na brunatnem tle stawały się dla swych nieprzyjaciół niedostrzegalne. Ale naraz atutem stał się biały kolor. Gdzie skutkiem indywidualnej odmiany zrodziło się parę białych królików, posiadały one największe widoki bezpieczeństwa. Utrzymywały się przy życiu, rozmnożyły się, spłodziły wciąż wzrastającą gromadę potomstwa. wśród którego stale białe z białem i zawierały małżeństwo, a po latach całych ród królików stał się białym, przystosował się do barwy śniegu.
To rozumowanie Darwina zniewala swą logiką, o ile przyjmiemy, że indywidualne odrębności zawsze dostarczały dostatecznego dla doboru materjału, że zatem stale zja-