342
Agnieszka Graff
wku -stanowi swoisty paradoks, chwilowe odchylenie od demokratycznej normy. Z cza-•w®*pww*dii ten gatunek optymisty - płeć przestanie funkcjonować jako podstawa yy^uatfn*> 2 ZJC* jjWtyCHiego, bo taka jest sama logika demokracji Zdaniem brytyjskiej politoloiki, Peggy Watson, jest to pogląd mylny, wynikający 2 pnsedwcze* snej umwereaiizacji dziejów demokracji zachodniej^. Wedle tego modelu, demokraty zacjt niechybnie prowadzi do odpolitycznienia różnicy, tzn. do sytuacji, w której różni* ce naturalne, lub uważne za naturalne, takie jak płeć, wiek, kolor skóry czy pochodzenie społeczne, stopniowo tracą na znaczeniu jako wyznaczniki tożsamości politycznej. Stopniowo zatem płeć, podobnie jak rasa czy orientacja seksualna, powinna przestać stanowić podstawę do uczestnictwa w życiu społecznym lub powód do wykluczenia. Scenariusz cen sprawdzi) się np. w Afryce Południowej, gdzie demokratyzacja istotnie powoduje zanikanie wpływu podziałów rasowych na podziały polityczne.
Jednak w Europie Wschodniej, jak słusznie argumentuje Peggy Watson, była zupełnie inna sytuacja wyjściowa, inny był zatem i przełom. Sam system komunistyczny związany był z radykalnym odpolitycznieniem różnicy. Nie znaczy co, że wszyscy byli równi, lecz że tzw. różnice naturalne nie miały żadnego przełożenia na poziom uczestnictwa w polityce. Polityczna bezsilność była w cym systemie uniwersalna, zatem poszczególne grupy, które w innej sytuacji mogłyby zintegrować się w poczuciu własnej krzywdy, wcale nie zaistniały jako mniejszości. Shana Penn, autorka studium o kobietach w „Solidarności" dziwi się, że nie pojawiły się u nich nawet przebłyski świadomości feministycznej, że do końca nie zauważały dyskryminacji płci w ruchu opozycyjnym, która dla niej, Amerykanki, była rzeczą ewidentną. „Feminizm jest luksusem, kiedy ukrywasz się w systemie totalitarnym" - odpowiada na jej wątpliwości Joanna Szczęsna5. Ani ona, ani inne rozmówczynie Shany Penn nie mogły mieć „świadomości feministy cznej”, gdyż fakt bycia kobietą nie stanowił dla nich punktu wyjścia do budowania swojej tożsamości politycznej, la oparta była wyłącznie na działaniu: „Robiłam, co musiałam, wszystkie robiłyśmy to samo" - powiedziała Helena łuczywo w wypowiedzi dla Penn.
Zdaniem Peggy Watson, to właśnie dlatego, że w tamtym okresie płeć nie była postrzegana jako kategoria polityczna, demokratyzacja we wschodniej Europie oznaczała upolitycznienie różnicy.
jest rzeczą zastanawiającą, pisze cytowana przez Watson węgierska komentatorka przemian, Yudit Kiss, że w samym środku głębokiego kryzysu ekonomicznego i politycznego chaosu, w sytuacji niepokojów społecznych, kiedy trzeba było dokonać fundamentalnych społecznych przeobrażeń, podstawowym problemem w prawie wszystkich krajach postkomunistycznych nka7ała się właśnie aborcja.6
Watson uważa, że zjawisko to nie było żadnym „paradoksem". Przeciwnie, w ten właśnie sposób - ustanawiając na nowo polityczny wymiar różnicy płci, czyniąc z kobiecego dała przedmiot restrykcyjnego prawa - zademonstrowały swoją władzę nowo wybrane parlamenty. Jeden z polskich senatorów stwierdził, że koncentracja w tym nudnym okresie na kwestii aborcji kosztem innych palących spraw wynikała z faktu, ii aborcję uważano za sprawę, którą po prostu „da się załatwić”. „Uspołecznimy te
bo»cV - miał powiedzieć jeden * twórców ustawy antyaborcyjnej * odpowiedzi m hub „Mój brzuch należy do tonie* protnrajacych pod Sejmem kubet7.1 »ak mm antyaborcyjne stało się pierwszą wizytówką niepewnej sobie mhdej wkdzr -we wsrhrył-niej Europie. Nie wiedziano na razie, co począć z gilopojara infiwiją, ttń pk reformo-wal rolnictwo, ale póki możliwe było ,—pofeczniCTy brzuchów kobiet trądy trUbi sprawować nad kimś Władza, aby poczuć s.e władzą, mm kogoś wbte poiporzodko-wać. W demokracji po komunizmie tym kimś okazały się kobsety.
Tottjki polskiego patriarcha* u
Przestańmy się zatem łudzić, że polski patriarchat jor ptrriardiatem w stadium demokratycznych przeobrażeń. Tb jot patriarchat młody i prężny, patriarchat, którego pazury głęboko są wbite w podłogę parlamentu, a może i w glebę pod parlamentem. On przemawia z pozycji siły tak wielkiej, że stać go na mnożenie głupstw i sprzeczności, gadulstwo nie na temat, bufooadę, bezczelne udawanie, że nie rozumie pytań drugiej strony. 00 cóż właściwie powiedzieli w Sejmu przeciwnicy ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn? Bo pierwsze, że dyskryminacji w Polsce aie ma, jor tylko „naturalna różnica róT. Po drugie, źe nawet jeśli mocnie nieco dyskryminacji jest, co przecież mamy na to zapis w Konstytucji. Po trzecie, że nie wiadomo, co to jest dyskryminacja, ale sprawę badamy. Jik zbadamy, napiszemy raport.
Pierwszy pogląd sanowi rytualną dla tej poetyki odmowę podjęcia dyskusji w kategoriach proponowanych przez zwolenników ustawy, rj. traktowania mężczyzn i kobiet jako równorzędnych członków społeczeństw. Robi się to między innymi udając, źe różnica między sensem słów .równy” i .identyczny” nie istnieje, i twierdząc, ze skutkiem ustawy równościowej będzie społeczeństwo obojnśaków (w domyśle: homoseksualistów). Drugi argument (konstytucyjny) sugeruje pewną otwartość, w środę jednak stanowi unik, bo obie strony doskonal? wiedzą, że zapis w konstytucji - którego wprowadzeniu, te, prawica była zdecydowanie przeciwna - jest zbyt ogólny, by dawać podstawy do przeciwdziałania dyskryminacji w praktyce. Wreszcie ceza trzecia (o kłopotach ze zdefiniowaniem dyskryminacji) to dość arogancki element ogólnej taktyki grania na zwłokę, w której celuje zwłaszcza Kazimierz Kaoera:
Nie jest dowiedzione (powiada jedyny ratrak kobiet, jśbego papomje mm dm władza], aby główna przyczyną zróżnicowania wysokości poedjpacj płacy kobiet byh yirijiiwMiji ze względu na pleć (172)
Oprócz wątpliwości w sprawie dowodów, nękają go też problemy typowe dk relatywistów:
[tomografia jest postrzegana i odbieracz ewidentnie, nananiwr atiommme tśamkt, w zależności od tego jak na co patrzymy (188)
Te pokrętne wypowiedzi nie są oczywiście prośbą, by niejasności wyjaśnić Sugorują całkowitą bezradność wobec rzekomo .złożonych” problemów, a jednocześnie gotowość, by kiedyś się nimi zająć Oczywiście nie teraz. Teraz musimy przed nadmiernie wyemancypowanymi kobietami obronić mężczyzn i dzieci, ograniczyć dostęp