I
- Na tym polega dramat statystyka. Przygotowania wymagają tyle czasu, że rezultaty stają się przestarzałe, zanim się je uzyska.
W tej samej chwili maszyna, zaniedbana od początku rozmowy, zaczęła rzęzić i w czkawce mechanicznej frustracji oddała ducha. Po strasznym hałasie zapadła cisza .ogłuszająca. Panika ogarnęła grubasa; usiłował przywrócić maszynę do życia, obłędnie bijąc w klawisze i przywodząc na myśl oszalałą mrówkę, której kopczyk zdeptano. Zbyt przy tym był pochłonięty swym zajęciem, by pamiętać o Małym Księciu, który pozostawił statystyka jego troskom.
Nieprawdopodobna ilość papieru zaścielającego planetę sprawiła, że baranek stał się zupełnie niewidoczny. Cierpliwie szukając, Mały Książę odnalazł go wreszcie, gdy żuł starannie mdłe w smaku i dziwne liście białej sałaty, swoją żarłocznością zagrażając statystykowi, że w swoich analizach pomyli żaby i Eskimosów. Mały Książę szybko wpakował baranka do skrzynki i ruszył w dalszą podróż.
Choć problem był nadal nie rozwiązany, dowiedział się przecież nowych rzeczy: żeby pozbyć się tygrysa, trzeba znaleźć gotowego do usług łowcę. Trudność polegała na tym, że Mały Książę nie miał najmniejszego wyobrażenia, jak wygląda łowca w ogóle, a łowca tygrysów j w szczególności!
Może ktoś go oświeci na kolejnej planecie.
Ujrzał na niej człowieka o kamiennej twarzy, siedzącego sztywno przy biurku, przed sobą miał cztery wielkie sterty papierów, noszących napisy: „pilne”, „bardzo pilne”, „bardzo, bardzo pilne” i „najpilniejsze”. Ta ostatnia górowała znacznie nad trzema pozostałymi i groziła rozsypaniem się lada chwila. Gdy zjawił się Mały Książę, człowiek wziął plik papierów z pierwszej sterty, położył go na drugiej, potem inny plik przeniósł na trzecią, z trzeciej wreszcie na czwartą.
Mały Książę zbliżył się zaciekawiony.
- Dzień dobry - powiedział uprzejmie.
- Dzień dobry - odparł człowiek, nie podnosząc głowy.
- Czy jesteś łowcą tygrysów?
~ Nieszczęsny! - zawołał tamten. - Cóż to ża słownictwo? Nie mówi się „łowca tygrysów”, ale „osoba, która łowi tygrysy”. Łowczynie są bardzo czułe w tym punkcie. Jeśli zaś mam zaspokoić twoją ciekawość, nie jestem osobą, która łowi tygrysy, jestem zarządcą.
I zarządca raz jeszcze wdał się w niezrozumiałe przekładanie papierów zgromadzonych na biurku. Mały Książę, hamując ciekawość, czekał cierpliwie, aż przekładanie papierów się skończy, wreszcie zapytał:
- Co to jest zarządca?
- Zarządca? No... hm... widzisz... hm... jest
49