Ikonoklazm początków chrześcijaństwa 329
ska, jakie zajęła tutaj władza kościelna. Motywy ideologiczne podziałały w tej samej mierze, a nawet silniej niż czynniki ekonomiczne, społeczne i techniczne. Kościół - to znaczy jego hierarchia i jego myśliciele - przez długi czas przejawiał zasadniczą wrogość wobec wszystkich form sztuki, uważając je za trudne albo niemożliwe do schrystianizowania wytwory kultury pogańskiej. Chrześcijaństwo, spadkobierca judaizmu w tej, jak i w wielu innych dziedzinach, przejęło od niego tradycję fundamentalnie ikonoklastyczną.
Świadectwa starożytnych autorów kościelnych są pod tym względem najzupełniej zgodne. Oczywiście, potępiają pogańską sztukę religijną z tego samego tytułu co inne przejawy życia pogańskiego, może tylko z jeszcze większą energią, bo stanowi ona w pewnym sensie źródło pogaństwa, które jest kultem bałwanów zrobionych ludzką ręką. Starożytni autorzy kościelni są bardzo powściągliwi, a czasem zdecydowanie przeciwni sztuce, którą można by nazwać świecką, religijnie obojętną: rodzi ją godny nagany zbytek, chętnie sięga ona do motywów mitologicznych i dlatego stwarza co najmniej okazję lub pokusę do bałwochwalstwa. Umysł tak chłonny na kulturę klasyczną, jak Klemens Aleksandryjski, oburzając się na zbytek i popisywanie się bogactwem, godzi się jednak na niektóre klejnoty, rzeźbione drogie kamienie i sygnety, pod warunkiem wszakże, iż nie będą przedstawiać tematów erotycznych albo bałwochwalczych, lecz motywy obojętne albo takie, które można interpretować jako chrześcijańskie, na przykład gołąb, statek, lira, kotwica. Nieugięty Tertulian natomiast nie czyni żadnych tego rodzaju ustępstw. Jego gruntowny purytanizm odrzuca sztukę pód wszelkimi postar ciami. Wydaje mu się rzeczą niedopuszczalną, aby chrześcijanin sporządzał bałwany dla swoich współobywateli pogan. Ci, którzy w ten sposób zarabiają na życie, powinni zmienić zawód, co zresztą przyjdzie im bardzo łatwo: znacznie szybciej można sporządzić szafę niż posąg Marsa. Tak więc Tertulian proponuje rzeźbiarzowi, który nawrócił się na chrystianizm, aby przestał być artystą i zajął się rzemiosłem, a artyście malarzowi, aby malował ściany.
Oficjalne dokumenty kościelne są tak samo jednoznaczne. Syryjskie Didaskalia (połowa III w.) głoszą, że gminy chrześcijańskie nie powinny przyjmować darów od „malarzy i rzeźbiarzy bożków pogańskich, złodziejskich jubilerów, niesumiennych celników, jasnowidzów”.1 Konstytucje apostolskie wykluczają z Kościoła prostytutki, właścicieli lupanarów, tych, którzy produkują bałwany, i malarzy. Jest rzeczą znamienną, iż nikomu nie przychodziło na myśl, że nawrócony artysta mógłby zmienić tematykę i rzeźbić albo malować wizerunki Chrystusa zamiast podobizn bóstw pogańskich. Jasne jest, że starodawny biblijny zakaz sporządzania wizerunków w kamieniu2 zachowuje całą moc i obowiązuje w stosunku do ewentualnych dzieł chrześcijańskich, podobnie jak w stosunku do bożków pogańskich: sztuka religijna, niezależnie od tematu, prowadzi do bałwochwalstwa. Jeszcze na początku IV wieku historyk kościelny Euzebiusz ze zdziwieniem notuje jako anomalię,