nawiązanie do zamierzchłej herbartowskiej tradycji, w myśl której każda lekcja jest wychowująca, gdyż wychowanie jest „produktem ubocznym” nauczania, wiedza o świecie działa bowiem wychowująco sama w sobie. Z Programu wyłania się szkoła, która, jak powiadał przed laty S. Hessen, zamiast „uczyć rzeczy samych” będzie raczej „uczyć słów o rzeczach”. Warto do tego dodać, że obraz dobrego ucznia od wielu lat kojarzy się nauczycielowi z cechami przystosowanymi do spełniania rygorów lekcyjnych, szkolnych. Jak wnika to np. z ekspertyzy sporządzonej przez E. Dryllwedług definicji przeciętnego nauczyciela — uczeń dobry to taki, który: ,,a) siedzi spokojnie i patrzy na nauczyciela, b) podnosi rękę, c) zapytany, odpowiada zgodnie z oczekiwaniami”9. A za pomocą jakiego języka uczniowie mogą definiować nauczyciela oraz lekcję — warto sprawdzić w Słowniku gwary uczniowskiej K. Czarneckiej i H. Zgółkowej (1991), z którego przytaczaliśmy już uczniowskie definicje szkoły (jakpamiętamy szkoła — to więzienie dzienne — można uznać za określenie najłagodniejsze). Uczciwszy uszy nie będę tu przywoływać uczniowskich definicji nauczycieli (patrz: Słownik, s. 347), ale podam teraz kilka określeń lekcji, czyli tzw. „procesu lekcyjnego”. Według uczniów, „1 ekcj a to — fabryka nudy w kost-kach/w proszku, smęty, czterdzieści pięć minut p... rzezi, kujownia, męczarnia; lekcja wychowawcza to — trzy kwadranse na niuanse; odpytywanie na stopień to — maglowanie, rzeź niewiniątek, płacz i zgrzytanie zębów, pranie z odwirowaniem, prasowanie mózgów”.
W nawiązaniu do odczuć uczniowskich związanych z „odpytywaniem na stopień” pozwolę sobie, odwołując się do swoich badań, zilustrować atmosferę, jaka towarzyszy tej procedurze.
4
i
-l
%
Z moich badań wynika, że determinacja, z jaką niektórzy nauczyciele przymuszają uczniów do użytkowania wskazanych im na początku roku szkolnego (najczęściej przez wychowawcę) określonych ławek, jest duża. Z licznych wypowiedzi młodzieży szkolnej wynika, że istnieje
9 E. Dryll, Podmiotowość w doświadczeniach wychowawczych. (Ekspertyza) [w:] <|
Źródło doświadczeń — szkolne środowisko wychowawcze, red. nauk. P. Jurczyk, War- | szawa 1989, s. 204.
niemała grupa nauczycieli, o której można powiedzieć, że marzy, podobnie jak jeden z osiemnastowiecznych autorów, „o sali klasowej, której przestrzenny podział umożliwiałby jednocześnie cały szereg dystynkcji i podług stopnia zaawansowania uczniów, podług zalet każdego z nich, ich lepszego lub gorszego charakteru lub mniejszej pilności, czystości, a także majątku ich rodziców”1.
Wedle opinii uczniowskich, większość nauczycieli, szczególnie tych, którzy uchodzą za surowych i groźnych (bądź aspirują do tego), utrwala w pamięci miejsce, w którym uczeń „na stałe” siedzi. Ułatwia im to procedurę sprawdzania wiadomości: „taki belfer — powiadają uczniowie — szuka wzrokiem we właściwej ławce, a jak nie jest zdecydowany, to wodzi oczami po wszystkich, upatrując ofiary”. Jedna z licealistek wyznaje:
„Na lekcjach najczęściej poraża mnie strach. Siedzę cicho. Wolę nie rzucać się w oczy. Nerwy mnie zżerają Patrzę raz w zeszyt, raz na nauczyciela i myślę, byle tylko mnie nie zapytał. Czasem kryję się za plecami koleżanek przede mną czasem kładę na ławce głowę albo kurczę się w sobie, żeby być jak najmniejsza, żeby ominął mnie jego wzrok”.
Inny uczeń dodaje: „wstrzymuję oddech i najchętniej zapadłbym się pod ziemię”.
W znakomitej książce Anatomia uczuć czytamy: „Poczucie, że jest się obserwowanym, nie jest biologicznie obojętne — organizm reaguje na to reakcjami alarmowymi: czynność elektryczna mózgu (EEG) desyn-chronizuje się, serce zaczyna bić szybciej, a gruczoły potowe wydzielają pot, rejestrując w naszych receptorach pobudzenie neurobiologiczne charakterystyczne dla osoby obserwowanej. Spojrzenie innej osoby nie jest neutralne, jest to rodzaj percepcji wywołującej alarm emocjonalny, wrażenie zaproszenia do kontaktu bądź narzucenia obecności [...]. Krzyżowanie spojrzeń jest gestem ogólnie przyjętym, zawierającym bardzo głęboki sens i wyposażonym w emocje”2.
J.-B. de la Salle, Conduite des ecoles chretiennes, cyt. za: M. Foucault, Nadzorować i karać..., op. cit., s. 175.
B. Cyrulnik, Anatomia uczuć, Warszawa 1997, s. 47.