114
tyczne ogólnopolskie, zmienne, tj. ewoluujące zgodnie z językiem ogólnym, choć nie zawsze w tym samym czasie: często są to zmiany jednoczesne, jak np. i, y > e + L, śrz, irz > dr, £r, przedzie > przyjdzie, czasem zaś pewne tendencje wykazują wyraźnie wolniejsze tempo rozwojowe, np. utrzymywanie ir, irz. lub e zamiast a, o: w kolesie, siestrze, mimo że język ogólny te postaci fonetyczne zmienił już wcześniej. Natomiast cechy lokalne, regionalne (własne lub zapożyczone z białoruskiego) zmianom nie podlegają i jako te same fonemy, a nawet ta sama ich dystrybucja, w tej samej frekwencji utrzymują się w wiekach następnych (np. dystrybucja ś, i: s, z doczedny, przyjazny, nieznośny, obozny lub o:ó woz, sposob obok osóbny, wojsko utrzymujące się nie tylko w XIX w. np. u Mickiewicza i Syrokomli, ale i w XX w. notowane w szkicu H. Tur-skiej Język polski na Wileńszczyźnie 1. Ewolucja dialektu kresowego odbywała się więc wspólnie z językiem ogólnopolskim w ramach tych cech, które były z nim wspólne. Cechy fonetyczne lokalne pozostały niezmienne.
2. Przyjęło się uważać, że początki polskiego dialektu północnokresowego sięgają XVI w., ponieważ właśnie wtedy, zwłaszcza po unii lubelskiej powstają w Wielkim Księstwie najkorzystniejsze warunki dla języka polskiego. Tymczasem przedstawiony tu stan okrzepłego dialektu już na początku XVII w. zmusza badacza do przesunięcia tych początków w odleglejszą przeszłość. Okres nawet jednego wieku byłby na to stanowczo nie wystarczający. Można więc ze stanu tego dialektu w XVII w. wnioskować, że ma on swoje dużo wcześniej zalążki np. w języku Polaków, którzy na Litwie w niemałej całkiem liczbie i różnymi sposobami osiedlali się lub osiedlani byli (np. jako jeńcy wojenni) już w XIII i XIV w.
Andrzej Lam
Warttawa
Tomik Wisławy Szymborskiej Wielka liczba obejmują niby klamra wiersze bu temat niewyobrażalnych wielkości: pierwszy wypowiada dylemat, że skupienie uwagi na czymś poszczególnym spycha w obszar „niepomyślenia” i przemilczenia całą resztę świata, ostatni jest kontemplacją nieskończoności, której symbolem staje się tytułowa „Liczba Pi”. Cierpliwie wymieniane kolejne cyfry, niemal do miejsca ustalonego przez Ludolfa van Ceulena, przedziela komentarz, uświadamiający ludzką bezradność wobec tego niewymiernego szeregu. Całość nie da się ogarnąć ani spojrzeniem, ani obliczeniem, ani wyobraźnią, ani „żartem czyli porównaniem”. Wypróbowane są więc wszelkie możliwości poznawcze człowieka: władze zmysłowe, zdolność do myślenia abstrakcyjnego, siła wyobraźni i wreszcie — sztuka, ponieważ „porównanie” może być w tym kontekście utożsamione ze sztuką literacką, opierającą się na odkrywczych analogiach, które krążą wokół istoty rzeczy przez grę podobieństwa i dysymilacji. Znak równości między porównaniem a żartem jakby nawiązuje do teorii wykazujących wspólny mechanizm komizmu i metafory (dzięki efektowi niespodzianki). Wiedząc, że zasada analogii sprzeciwia się niepowtarzalności każdego zjawiska, Szymborska woli uwydatnić zamiast poznawczego ludyczny aspekt metafory. W stosunku do nieskończoności, ukrytej w realnie istniejącej liczbie, ta bezradność nawet ostatniego szańca rozumnej świadomości, jakim jest porównanie, narzuca się z tym większą siłą.
Wiersz Wielka liczba potwierdza to samo poczucie bezradności: pochodu zjawisk, umykających w „prześlepienie” i „niepomyślenie”, nie byłby zdolny zatrzymać nawet Dante, a cóż dopiero ktoś, kto nie może się z nim równać, choćby przystąpiły do niego wszystkie na raz Muzy. Horacjańska nadzieja
8*
[w0 Studia nad polszczyzną kresową, t. II, Wroclaw-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódi 1983, s. 17—18 oraz s. 19.