konkretnie z nim, jest tu sprawą najważniejszą. Tymczasem na stypie pijani miejscy biurokraci wszczęli długą, pełną docinków dyskusję, czy w ogóle powinno się w jakikolwiek sposób upamiętnić Watanabe jako twórcę tego parku.
Wielu ludzi mówi, że rzadko zdarza im się myśleć o własnej śmierci, ale prześladuje ich sama sprawa przemijania i trwoga, jaką ono budzi. Każda miła chwila jest dotknięta korozją przez obecną w tle myśl, że cokolwiek teraz odczuwamy, jest to ulotne i wkrótce się skończy. Przyjemny spacer z przyjacielem jest podszyty myślą, że wszystko jest skazane na zniknięcie - przyjaciel umrze, a las zostanie przetrzebiony i pochłonięty przez rozrastające się miasto. Jakie znaczenie ma cokolwiek, jeżeli wszystko obróci się w pył?
Freud przedstawia pięknie ten argument (i kontrargument), w krótkim eseju na ten temat, pozostającym poza głównym nurtem jego twórczości. Esej jest zatytułowany „O przemi- i janiu” i opowiada o letnim spacerze z dwoma towarzyszami: poetą i kolegą psychoanalitykiem. Poeta biada, że przeznaczeniem całego piękna jest zmarnieć i przejść do nicości, i że wszystko, co kocha, jest odarte ze swojej wartości przez to, że w końcu zniknie. Freud dyskutuje z posępnym wnioskiem poety i energicznie przeciwstawia się przekonaniu, że przemijanie oznacza pozbawienie wartości lub sensu.
- Wręcz przeciwnie - protestuje. - Nawet dodaje! Ograniczenie możliwości czerpania zadowolenia podnosi wartość.
A następnie przytacza ważki kontrargument przeciwko poglądowi, że pozbawienie sensu jest nieodłączne od przemijania.
To niepojętne - stwierdziłem - że myśl o przemijaniu piękna może przeszkadzać nam w przeżywaniu radości z niego płynącej, a co się tyczy piękna przyrody - za każdym razem, gdy niszczy je zima, wraca z powrotem za rok, tak że w relacji do długości naszego życia można je
r
■Rzeczywiście traktować jako wieczne. Piękno ludzkich ■kształtów i twarzy znika na zawsze w ciągu naszego życia, m: lecz ich ulotność tylko dodaje im świeżego uroku. Kwiat, K który kwitnie tylko jedną noc, nie wydaje się nam przez I- to mniej urokliwy. Tym bardziej nie mogę zrozumieć, p dlaczego piękno i doskonałość dzieła sztuki czy dorob-1- ku intelektualnego powinny stracić na wartości z tego m powodu, że są ograniczone w czasie. Rzeczywiście, może l| nadejdą czasy, kiedy obrazy i posągi, które podziwiamy ■dzisiaj, rozsypią się w proch i pył; albo też może po nas ■nastanie rasa ludzka, która nie będzie już rozumieć dzieł Br naszych poetów i myślicieli; może nawet nastąpić taka i* epoka geologiczna, kiedy życie na ziemi w ogóle znikli nie. Ponieważ jednak wartość całego tego piękna i do-fc: skonałości określa jedynie ich znaczenie dla naszego ■życia emocjonalnego, nie ma potrzeby, żeby przetrwały Bfidłużej niż my, są więc niezależne od niekończącego się ■trwania.
| W ten sposób Freud próbował złagodzić trwogę, jaką ^Budzi śmierć - poprzez oddzielenie piękna i wartości ludzkich tak, żeby śmierć nie mogła ich zagarnąć, i założenie, że ■przemijanie nie może w żadnym stopniu naruszyć tego, co ma ■żywotne znaczenie dla życia uczuciowego człowieka.
U W wielu tradycjach próbuje się uzyskać władzę nad przemijaniem poprzez podkreślanie wartości życia chwilą i kon-f centrację na bezpośrednich doznaniach. W skład praktyk buddyjskich wchodzi seria medytacji anicca (nietrwałość), podczas i. których człowiek skupia się na tym, jak liście schną i znikają ^■przew, i na tym, jak nietrwałe okaże się w przyszłości samo ^Rrzewo i oczywiście własne ciało. Można myśleć o tej pracy ®f)uddyjskiej jako „usuwaniu odruchu warunkowego” (decondi-tioning) albo terapii ekspozycyjnej (exposure therapy), kiedy ^Kłowiek przyzwyczaja się do lęku poprzez celowe pogrążanie 5 się w nim. Być może czytanie tej książki będzie miało podob-nypkutek dla niektórych czytelników.
83