IGNACY KRASICKI
Ignacemu Krasickiemu należy się od Polski kulturalnej głęboki, wykwintny, wersalski ukłon — pełne uznania schylenie głowy przed kimś nieśmiertelnie dostojnym i nieśmiertelnie uśmiechniętym. I właśnie ma to być ukłon, konwencją kulturalną ustalony przejaw szacunku, nie spontaniczne, żywiołowe rozpłomienienie hołdownicze uczucia. Piętno kulturalności musi być wyciśnięte na uczczeniu tego, którego działalność była wielkim, stałym zwycięstwem kultury. Piętno miary nie może znikać w oddawaniu pokłonu temu, który był jednym z klasycznych wyrazicieli miary.
Świat dzisiejszy w olbrzymim splocie przerostów i niedociągnięć niczego tak całkowicie nie zatracił, jak poczucia miary. Brak go i w życiu, i w sztuce. I dziwny to zbieg okoliczności, że właśnie teraz na przestrzeni kultury, co wyrosła z tradycyj klasycznych, święci drugie tysiąclecie rzecznik miary: Quintus Horatius Flac-cus 1.
„Mój przyjaciel Maro“ — mówi wyobraziciel przeciętnego sta-roszlacheckiego wykształcenia, gawędziarz Wojski Hreczecha. Mój przyjaciel Horacy — mogli powiedzieć wodzowie Parnasu w dawnej Polsce.
Nie jego co prawda sympatią największą otacza Książę Biskup, gdy ideału człowieka szuka w starożytności. Ideał, któremu sam się czuje podobnym, kreśli w dwu innych ludziach Cezarowej i Augustowej Romy: jeden to Pomponiusz Attykus, co „przenosząc spokojność nad wszystkie ponęty ambicji, życie całe w szczęśliwej swobodzie przepędził, wszystkim miły, nikomu nie przykry, wielom pożytecznyDrugi, jeszcze bliższy pisarzowi stanisławow-
Pisane w r. 1939.