Na temat istoty święta wydał niemal równocześnie z ho- 1 leńderskim wydaniem niniejszej książki badacz węgierski, Karol Kerćnyi, rozprawę, niezmiernie blisko związaną z na- j szym tematem1. Święto, zdaniem Kerenyi’ego, posiada również ów. pierwotnie samodzielny charakter, "który prżyzna-~ lismy pojęciu ludyzmu. „Spośród realiów duchowych — pisze js.erenyi — świętowanie jest rzeczą samą dla siebie, której J nie sposób pomylić z żadną inną"*. Podobnie jak my sądzi- j liśmy, że zabawa — tak on z kolei sądzi, iż święto jest jednym ze zjawisk zaniedbanych przez nauki o kulturze. „Zjawisko świętowania umknęło, zdawać by się mogło, całkowicie uwadze etnologów. “*. Nad realnością świętowania „przechodzi się... w nauce do porządku tak gładko, jakby ona w ogóle nie istniała"1. Zupełnie tak samo, pragnęlibyśmy dodać, jak nad zjawiskiem zabawy. Już z samej natury rzeczy istnieją pomiędzy świętem i zabawą najściślejsze powiązania. Wyłączenie życia powszedniego, przeważnie, choć niekoniecznie zawsze, radosny ton akcji — święto może być także poważne ■— ograniczenie czasowe i przestrzenne, połączenie precy- 1 zyjnej określoności z prawdziwą swobodą, oto główne wspólne cechy zabawy i święta. W tańcu oba te pojęcia zdają się łą- j czyć najściślej. Indianie Córa z wybrzeży Pacyfiku w Meksyku nazywają święte swoje uroczystości kii czci młodej kolby kukurydzy i prażenia kukurydzy „zabawą" swego najwyższego boga5.
Poglądy Kerenyi’ego na święto, jako pojęcie kulturowe, stanowią już w tymczasowym ujęciu, po którym, miejmy nadzieję, niebawem nastąpi bardziej szczegółowe ich fozwi-
1 Vom We sen des Festes. Paideuma, Mitteilungen zur Kulturkurnde I, zeszyr 2 (grudzień 1938), s. 50—74.
2 Tamże, s. 63.
3 Tamże, s. 65
4 Tamże, s. 63.
5 Tamże s. 69, wg K.Th. Preussa: Die JSfajarit-Expedition I, 1912, s. 206 nn.
*■
męcie, wzmocnienie i rozszerzenie podstawy, na której oparta została niniejsza książka. Lecz nawet gdy stwierdzimy bliską styczność nastroju świętej uroczystości i zabawy, nie wszystko jeszcze będzie powiedziane. Z prawdziwą zabawą, abstrahując od jej cech formalnych i radosnego jej nastroju,' związany jest nieodłącznie jeszcze jeden, istotny rys: świado-. mość, tchoćby bardzo nawet w głąb zepchnięta, że to jest „tylko na niby“. Pozostaje pytanie, jak dalece świadomość' taka może się również wiązać z czynnością sakralną dokonywaną z pełnym oddaniem. \
• « |
Wiara i zabawa
Jeśli ograniczymy się do świętych rytów kultur archaicznych, uda się nam może podać kilka rysów głębokiej powagi, z jaką są one odprawiane. Etnologowie są tu, o ile mi wiadomo, zgodni, iż stan ducha, w jakim obchodzi się lub współuczestniczy w wielkich religijnych świętach u ludów dzikich, nie jest stanem całkowitego zachwycenia i iluzji. Nie brak przy-tajonej świadomości „nieprawdziwości". Żywy opis takiej duchowej postawy daje Ad. E. Jensen w swej książce o Obrzezaniu i ceremoniach dojrzałości u ludów pierwotnych. (Be-schneidung und Reifezeremonien bei Naturoólkem1). Mężczyźni zdają się nie lękać duchów, które podczas uroczystości wszędzie krążą, a w szczytowych jej momentach wszystkim się ukazują. I nic w tym dziwnego: są to ci sami mężczyźni, którzy reżyserują całą ceremonię; oni sporządzali maski, oni je noszą, a po ich użyciu chowają przed kobietami. Oni robią ów szum, jaki zapowiada pojawienie się ducha, oni rysują jeg<f ślad na piasku, oni dmuchają w piszczałki imitujące głosy przodków i oni wprawiają w ruch erzechotki. Słowem „sytuacja ich — jak mówi Jensen — pzypomina sytuację
Stuttgart 1933.