i trzeba powiedzieć, że ciało ludzkie stanowi prawzorzec mechaniki organicznej. Jego budowa pod względem konstrukcyjnym, mechanika precyzyjna jego przegubów i narządów ruchu jest arcydziełem precyzji z krwi i kości (podobnie jak Raoul France5 w świecie roślin i zwierząt odkrył zaskakujące wzorce dzisiejszej techniki i mechaniki). Z drugiej strony, istnieje różnica, o ile wręcz nie przewaga - przedstawiona w sposób pomysłowy i dowcipny przez Heinricha von Kleista w rozprawie O teatrze marionetek6 — pozbawionego duszy mechanizmu lalki nad ciałem ludzkim. Bezgraniczna pewność wydajności maszyny, która nie zna zmęczenia, jej przerażająco bezlitosne działanie, uderzanie, wbijanie, kołysanie, także nieorganiczność jej mechanizmów, jej, można powiedzieć, „metafizyka” nienaturalności i nadnaturalności, jaką sobą reprezentuje - te wszystkie właściwości, przeniesione na człowieka, są jej automatycznym odbiciem, marionetką. Musiałbym dosłownie przytoczyć esej H. von Kleista, aby jasno przedstawić jej specyfikę i przewagę w stosunku do postaci ludzkiej i jej sposobu poruszania się. Jednak już odsyłając do prostych faktów, można pokazać, że marionetka, nawet w swojej najprostszej postaci, jest w stanie wykonać ruchy, jakie są nieosiągalne dla ciała ludzkiego: zginanie stawów, które wydają się groteskowo-komiczne lub mają czarujący wdzięk; zaskakujące efekty wynikające z przesunięcia środka ciężkości, czy w końcu prosty fakt, że lalka poruszana sznurkami nie podlega prawu przyciągania i bez trudu porusza się w przestrzeni. Jest w stanie wykonywać skoki, o które zazdrosny byłby najgenialniejszy tancerz. - Kiedy angielski reformator sceny Gordon Craig7 żądał, aby aktor opuścił teatr, a jego miejsce zajęła nieożywiona istota, którą nazwał nadmarionetą, a Rosjanin Briusow8 zgłosił żądanie, aby zastąpić ludzi na scenie przez marionetki z wmontowanymi w nie gramofonami, a podłogę sceny zastąpić sprężynami, to otworzyły się wyobrażalne, ale jednak niewykorzystane perspektywy. Kto byłby bowiem w stanie oprzeć się urzekającemu czarowi sceny marionetkowej, teatrowi sztucznych ludzi, który w tak zachwycający sposób przeciwstawia się nie tylko czysto mechanicznemu sposobowi działania i poruszania się człowieka? Wydaje mi się tylko, że naturalnej czy nadnaturalnej wielkości marionetki nie zostały jeszcze właściwie wykorzystane. Znamy je tylko jako groteskowe figury jarmarczne czy karnawałowe, nie próbując wykorzystać ich w sposób poważny jako elementu scenicznego. To, co ujawnia się w mniejszej skali jako zaskakujące wrażenie, musi tak samo działać w wielkiej skali.
Ale istnieje jeszcze element pośredni między absolutną jnie--ludzką" marionetką a naturalną postacią ludzką. Należy tu zaliczyć wszystko, co zostało stworzone za pomocą maski i mniej lub bardziej sztywnego kostiumu. Podczas gdy aktorowi, który jest doskonałym mówcą, przy mówieniu i śpiewaniu pełna maska, a w wyrazie dramatyczno-duchowym sztywny kostium przeszkadza, to w grze najmniej uzależnionej od wyrazu dramatycznego, od mówienia albo śpiewania, którą jest pantomima albo balet abstrakcyjny, jest ona do dziś często używana. Tu, gdzie człowieka uczyniono nosicielem kostiumu jako pewnej konstrukcji, możliwe jest przeprowadzenie nieograniczonych wariacji wolnych tworów fantazji. Możliwe jest także, aby aktor obsługiwał zasłaniąjące go płaskie figury, które poruszają się po scenie niczym plansze czy reliefy, albo całkowicie okrywąjące go figury pełno-plastyczne, czyniące z niego nosiciela tworów plastycznych. Zasadę malowanych płaskich figur wypróbowałem w Gabinecie figur9, a moi uczniowie K. Schmidt10, Teltscher " i Boglcr12 przedstawili pewną odmianę tej zasady w Balecie