— Przynosisz tylko dobre wiadomości — oświadczyłem i pocałowałem ją. Nie. usiłowałem ją pocałować, ponieważ uchyliła się
— Niestety, przynoszę ci złą wiadomość: koniec, załatwione, dość.
— Co masz na myśli, Claudio?
— Ten młody człowiek, Brian Curtis* wie, że nie jestem Estełlą Miller.
— Jesteś pewna?
— Zupełnie pewna. Estełla Miller jest jego ciotką, ale nie ukochaną ciotką. On ją nienawidzL Bria pochodzi z biednej linii rodzinnej. Z linii, która nic odkryła na swej farmie nafty.
— A dlaczego nas do tej pory nie zdemaskował?
— Ponieważ chce podzielić się z nami pół na pół, chłopcze. Siedzi teraz w swym aucie na parkingu i czeka.
— Możemy zejść do mojego auta i uciec.
— On zaparkował swoje auto tuż obok twojego. Uważa, że jestem bardzo atrakcyjna i dal nam piętnaście minut czasu. Potem idzie na policję.
— Pól na pół? To i tak zostanie jeszcze sporo dla nas. Okay. Czy chce jeszcze czegoś?
— Tak, chce dziś wieczorem zjeść ze mną kolację?
— Chce z tobą...?
— ...iść na kolację, chłopcze.
— Nie dostanie ode mnie ani fcniga, ten szautażysta — wybuchnąłem — i nie wchodzi w ogóle w grę, abym cię z nim puścił.
— Nasze pieniądze wzięłam wczoraj, kiedy zasnąłeś. A zaproszenie na kolację również przyjęłam. Widzisz chłopcze, ja również uważam, że Brian jest bardzo atrakcyjny. Cześć...
Tadeusz H. siedział na parkowej ławce i drzemał. Nie chciało mu się wracać do domu, nie chciało mu się z nikim rozmawiać, nie chciało mu się nic robić. Czuł się zmęczony, samotny i niepotrzebny. Koło niego przechodziły piękne dziewczęta, wysportowani chłopcy, splecione w uściskach parki. Tadeusz H. drzemał.
Z odległej ulicy dochodziły słabe odgłosy życia wielkiego miasta, na jezdniach spieszyły się samochody, na chodnikach poszturchiwali się przechodnie, przed sklepami ustawiały się kolejki. Tadeusz H. drzemał.
W mieszkaniach kobiety zabierały się za porządki, mężczyźni włączali telewizory, dzieci odrabiały lekcje, psy wylizywały swoje miski. Tadeusz H. drzemał.
W barze „Frykas" szczerbaty Lolek wypijał swój codzienny kufel piwa, w hallu hotelu „Vłctoria“ pan Zenek namawiał czarnoskórego cudzoziemca na transakcję dewizową, przy rondzie Wiatraczna milicjant zatrzymywał kolejnego niesfornego kierowcę. Tadeusz II. drzemał.
Nikt go nie obchodził i on nikogo nie obchodził. Czy jednak ta ławka w parku miała stać się dla niego ostatnim przystankiem w życiu, a bezmyślna drzemka ostatnią przyjemnością?
Tadeusz H. nie był człowiekiem starym. Skończył 68 lat i od trzech lat obijał się po mieście jako emeryt. Nie miał żadnych obowiązków, a potrzeby niewielkie. Kiedy przestał* chodzić do pracy, uświadomił sobie, że nic go nie cieszy i nic nie pociąga. Dotąd praca była dla niego wszystkim — miejscem spotkań towarzyskich i źródłem zarobków, pasją i wypełniaczem czasu. Nigdy niczego