Teraz Marcin przejął inicjatywę. Poprosił Justynkę.
aby obróciła się o całe sto osiemdziesiąt stopni i zajęła
się delikatną, podkreślił, pieszczotą jego męskości. Bezceremonialnie odwrócił się plecami do kontemplującej
swoje zaspokojenie Edytki- Łagodnie rozsunął uda Ju-
stynki i zaczął pieścić językiem najdelikatniejszy szczegół jej ciała. Dziewczyna chyba szybko zapomniała o obecności koleżanki, która taktownie nie przeszkadzała.
Marcin byl dumny z siebie. Dzięki swojej cierpliwości, no i doświadczeniu, udało mu się doprowadzić do orgazmu Justynkę. Przeżyła to też gwałtownie, ale bez akustycznych efektów. Tylko popłakała się trochę. Ułożył delikatnie jej głowę na ramieniu i długo jeszcze pieścił.
Zerknął na Edytkę. Spała. Przesunął ją na materac, z którego się sturlała i okrył kołdrą. Po chwiłi wstał, okrył też Justynkę i szepnął jej:
— Wyjdę na chwilę na papierosa. Odpocznij— 1 nie budź Edytki!
Wziął całą paczkę papierosów, zapalniczkę i poszedł do toalety. Siusiając zastanawiał się, czy te wszystkie figle z młodziutkimi dziewczętami doprowadzą go do szczytu... Owszem, podniecał się, ale nawet zabiegi Edytki nie skłoniły jego członka do...
Wychodząc z dyskretnego miejsca natknął się na „dwie d“. Stały pod drzewem okręcone ręcznikami kąpielowymi. Danka była bezpośrednia:
— I my także zapaliłybyśmy papierosa!
Cóż, budę skończyły, są dorosłe. Podał im paczkę i przypalił. Dorotka po chwili powiedziała:
— Zrobiło się jakoś zimno...
W'puścił szczuplutką dziewczynę pod połę swojego szlafroka. Objęła go w pół i przytuliła szczefnie. Danka zaczęła mówić o pogodzie. Ale Dorotka twardo trzymała się głównego tematu:
— Ja doprawdy nic potrafię zasnąć, jeśli ktoś nie opowie mi bajki. Panie profesorze, kilka godzin temu ro-bil pan nadzieję, że jednak ukołysze pan malutką Dorotkę do snu!
Gdy to mówiła, jej ręka zawędrowała do profesorskiego członka. Zdecydowanymi ruchami dała mu do
zrozumienia, że na seksie to już się trochę zna. Danka uśmiechnęła się przymilnie:
— Zapraszamy do namiotu, chociaż na chwilę.
Zgodził się. Wzięły go pod ręce i podskakując powiodły do legowiska. Od razu zorientował się, że smarkate były pewne, że je odwiedzi. Pojedyncze materace leżały jeden na drugim. Położyły go na nich i przycupnęły po obu stronach. Dorotka natychmiast przyssała się do jego męskości. Danka nadstawiła się do pocałunków. Ta para dzierlatek była bardziej doświadczona. Szybciej go podnieciły. W szkole chodziły słuchy, że zarówno Danka, jak i Dorotka, straciły cnoty już w trzeciej klasie. Czuł jak członek zaczyna domagać się... działania. Danka powiedziała:
— Lubię jeszcze bardziej, jak ktoś całuje nie usta, lecz to...
Siadła mu okrakiem na piersiach i podsunęła się w górę. Nie miał wyboru, musiał zrbić użytek ze swojego języka. Ujął też w dłonie jej sterczące piersi. A tymczasem Dorotka, doprowadziwszy go do należytej prężności, poszła w ślady przyjaciółki, dosiadając go okrakiem. Był zaskoczony z jaką siłą nabiła się na jego męskość. Ho, ho!!!
One wiedzą czego chcą, pomyślał. Na pewno ułożyły sobie zawczasu cały scenariusz. Na potwierdzenie tego przypuszczenia nie musiał czekać długo. Po chwili przyjaciółki zamieniły się miejscami. Danka z jeszcze większą zachłannością nabiła swe ciało na Marcina. Cóż, robiły to z wprawą, w zgodnym duecie. Oj, chyba te fig-larkj już wielokroć przedtem trenowały...
A potem Dorotka położyła się na materacach, naprowadzając go na siebie. Wysoka Danka stanęła w rozkroku i nadal podsuwała swoje łono. Tak, to były nie lada zbytnice... Szczyt osiągnęli prawie jednocześnie, całą
— ii —