Ewa poczekała aż Mar et: trochę ochłonie i obróciła się na plecy, kładąc się kolo niego. Delikatnie ujęła go za ramiona i sprowokowała do kolejnego pocałunku. Teraz
tak pokierowała ciałem chłopca, że on znalazł się nad nią. W pieszczotach był ostrożny, a ona szeptała mu do u-cba» co ma robić, żeby i jej było przyjemnie. Jednak, zanim doznała szczytu przyjemności, on powtórnie znieruchomiał i doznając rozkoszy, szeptał jej do ucha jakieś słowa rodzącego się uczucia, miłosne zaklęcia, zasłyszane gdzieś zwroty namiętnego kochanka. Ewa chciała go skarcić, rozpraszało ją jego nieoczekiwane gadulstwo, ale dała sobie spokój. I wtedy Marek spytał :
— Czy było ci przyjemnie?
Nie chciała kłamać, więc nie odpowiedziała na jego pytanie, tylko zamknęła mu usta pocałunkiem. A kiedy on zbliżył rękę do jej łona i rozwarł wargi między nogami Ewy, żeby postąpić zgodnie z jej wcześniejszymi wskazówkami, poczuła, że za chwilę i ona dozna szczytowej rozkoszy'. Zakołysała biodrami i wpięła się w jego ciało. Powtórzyło się przeżycie, którego doznała ze wszystkimi swoimi wcześniejszymi kochankami, które tak bardzo lubiła i którego brakowało jej w ciągu ostatnich tygodni...
Leżeli obok siebie, nie ruszając się i nie rozmawiając. Ewie przyszło do głowy, że ten młody, w końcu prawie obcy i właściwie obojętny jej chłopak, którego z nudów zaczęła edukować w najlepiej przez siebie opanowanej dziedzinie, jest niezwykle pojętnym uczniem i ma talent do uprawiania miłości. Nie bała się o niego, bo przecież niewiele ją obchodziło, co się z nim stanie w przyszłości, ale zdała sobie sprawę, że on najprawdopodobniej „złamie serce”, niejednej dziewczynie. Pożałowała tych dziewcząt i zaczęła się zastanawiać, czy nie wycofać się z całej gry. A jeśli opowie rodzicom? Przecież i tak niektórzy sąsiedzi brali ją za panienkę lekkich obyczajów...
Poczuła głód. Spojrzała na zegarek. Dochodziła druga po południu. Przecież jeszcze nic nie jadła. Wstała, żeby pójść do łazienki, a on zawołał za nią:
— Nie zostawia} mnie samego!
Wzruszyła ramionami:
— Muszę się umyć i coS zjeść. Umieram z głodu!
W łazience włożyła swój błękitny szlafroczek i poradziła, wciąż leżącemu bez ruchu Markowi, żeby poszedł w jej ślady. W kuchni usmażyła jajecznicę, pokroiła bułkę i postawiła wodę na herbatę. Nie zdążyła wyjąć talerzyków z szafki, gdy poczuła, że dobiera się od niej od tyłu, co wprawiło ją w niesłychane zdumienie. „A może się pomyliłam? Może wcale nie był prawiczkiem? — pomyślała, a kiedy skończył swoje niezbyt poradne zabiegi, w których mu pomogła i które przyjęła obojętnie, krojąc w tym czasie pomidory, spytała:
— Skąd ci przyszła do głowy taka pozycja?
— Miałem kiedyś w ręku jedną książkę...
— Czyli teoretycznie jesteś obkuty. Powiedz mi, Marku prawdę. Czy ty rzeczywiście nigdy nie spałeś z kobietą?
Zaczerwienił się i odpowiedział:
— Nigdy... Tęskniłem za tym! A teraz nie chcę tego z nikim robić tylko z tobą!
Na razie zjedli jajecznicę z pomidorami i bułką, popili herbatą. Marek pozmywał i powycierał naczynia, a Ewa zastanawiała się, czy go wyprosić, czy znów zaprosić na tapczan. Ten dylemat rozstrzygnął sam Marek:
— Pewnie jesteś zmęczona. Ja już pójdę do domu. Muszę jeszcze odrobić lekcje na jutro!
Nie zatrzymywała go. Nie zapraszała na następną wizytę. Wiedziała, że i tak go zobaczy...
Widywali się prawie codziennie. Marek robił nadzwyczajne postępy w miłosnych igraszkach. Ewa przekazała mu całą swoją wiedzę, a on nauczył się myśleć o jej potrzebach i starać o jej satysfakcję. W ciągu paru miesięcy wydoroślał i zmężniał. Kiedy szedł ulicą, głowę trzymał wysoko i niczym już nie różnił się od normalnych, młodych mężczyzn. Ewa przyzwyczaiła się do