CCF20081129121

CCF20081129121



atakowanie ostatniej reduty myśli transcendentalnej i przyjmijmy, że nasza dzisiejsza dyskusja istotnie sytuuje się w kryzysie, który przedstawiłeś. Na mocy czego w takim razie przemawia twój dyskurs? Skąd się bierze i skąd otrzymuje prawo do mówienia? Jak mógłby dowieść' swych uprawnień? Jeżeli podjąłeś li tylko empiryczne badania poświęcone zjawianiu się i przekształcaniu dyskursów, jeżeli opisałeś zbiory wypowiedzi, figury epistemologiczne, historyczne formy wiedzy — jakże możesz uniknąć naiwności wszystkich pozytywizmóW? I jakże by twoje przedsięwzięcie mogło funkcjonować jako podważenie problematyki początku i nieuchronnego powrotu do podmiotu tworzącego? Jeżeli natomiast zamierzasz stawiać pytania radykalne, jeśli chcesz umieścić swój dyskurs na poziomie, na którym my się znajdujemy, wówczas — jak dobrze wiesz — wejdzie on na nasze tereny i wpisze się, jako kolejny element, w wymiar, od którego usiłuje się przecież uwolnić. Albo więc nas nie dosięga, albo go odzyskujemy. W każdym razie winieneś nam powiedzieć, czym są owe dyskursy, które od blisko dziesięciu lat uparcie rozwijasz nie dbając nigdy o ustalenie ich stanu cywilnego. Jednym słowem — czy są one historią, czy filozofią?

— Przyznam się, że pytanie to jest dla mnie bardziej kłopotliwe niż wasze dotychczasowe obiekcje. Nie zaskakuje mnie ono całkowicie, wolałbym jednak, jeszcze przez jakiś czas, pozostawić je bez odpowiedzi. Oto bowiem w tej chwili — a nie umiem jeszcze przewidzieć kresu tego stanu — mój dyskurs nie tylko nie określa miejsca, skąd przemawia, ale wręcz unika gruntu, na którym mógłby się oprzeć. Jest dyskursem o dyskursach ■— ale nie zamierza szukać w nich ukrytego prawa, odzyskanego początku, który miałby już tylko wyzwolić; nie zamierza również tworźyć samym sobą i na swoim podłożu ogólnej teorii, której owe dyskursy byłyby konkretnymi modelami. Chodzi o rozwinięcie rozproszenia nie dającego się nigdy sprowadzić do jednego systemu różnic, o stworzenie rozrzutu nie związanego absolutnymi osiami odniesień; chodzi o dokonanie decentracji nie dającej przywileju żadnemu centrum. Rolą takiego dyskursu nie jest usuwanie zapomnienia, odnajdywanie — w najgłębszych rejonach rzeczy powiedzianych, tam gdzie jeszcze milczą — momentu ich narodzin (czy będzie to ich powstanie empiryczne, czy też akt transcendentalny, który im daje początek); nie zamierza być rekonstrukcją pierwotności lub przypominaniem prawdy. Przeciwnie, ma on na celu tworze-n i e różnic — konstytuowanie ich jako przedmiotów, analizowanie ich i określanie ich pojęcia. Zamiast przemierzać pole dyskursów, aby odtwarzać na swój rachunek wstrzymane totaliżacje, zamiast szukać w tym, co było powiedziane, owego innego ukrytego dyskursu, który jednak pozostaje tym samym (a więc zamiast odgrywać bezustannie rolę alegorii i tautologii), nieprzerwanie dokonuje zróżnicowań — jest rozpoznawaniem. Jeśli filozofia jest pamięcią o początku lub jego powracaniem, to nie sposób w żadnym razie uznać tego, co robię, za filozofię. Jeśli historia myśli polega na przywracaniu życia na wpół zatartym kształtom, to, co robię, nie jest również historią.

—    Z tego, co przed chwilą powiedziałeś, należy przynajmniej wywnioskować, iż twoja archeologia nie jest nauką. Wyposażywszy ją w niepewny status opisu, pozwalasz jej chwiać się na powierzchni. Jest to zapewne jeszcze jeden z owych dyskursów, co chciałyby być wzięte za jakąś dyscyplinę w zarysie: daje to ich twórcom podwójną korzyść, ponieważ nie muszą oni budować widocznych i ścisłych podstaw jej naukowości ani też otwierać jej na przyszłe uogólnienia, które by ją uwolniły od przypadków towarzyszących narodzinom; to jeszcze jeden z projektów, które usprawiedliwiają swą niepełność wciąż gdkładając na później główną część przedsięwzięcia, moment weryfikacji oraz ostateczne ugruntowanie swojej spoistości; to jeszcze jedna z owych podwalin, których tyle zapowiedziano od XIX wieku. Wiadomo bowiem, że tym, co się z upodobaniem wymyśla we współczesnym polu teoretycznym, nie są wykazywalne systemy, ale dyscypliny, których możliwość się wprowadza, których program się zarysowuje i których przyszłość i losy powierza się innym. Ledwie jedn|k przerywana linia ich projektu zostaje doprowadzona do końca — znikają wraz z autorami, zaś pole, które miały uprawiać, pozostaje na zawsze jałowe.

—    To prawda, że nigdy nie przedstawiałem archeologii jako nauki ani nawet jako pierwszych podstaw przyszłej nauki. Starałem się sporządzić nie tyle plan przyszłej budowli, ile-ogólny wykaz — wnoszący zresztą wiele poprawek — tego, co zamierzałem osiągnąć w dotychczasowych, szczegółowych badaniach. Słowo archeologia nie niesie w sobie


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20091001031 tif my na myśli tyle tylko, że niektórzy ludzie sądzą — przy czym wszystko jedno, cz
CCF20081016030 atrybut naukowości. Dla rzetelności dodać należy, że omawiany ty
CCF20090513026 Niespójne komunikaty stanowią podstawę wielu patologii rodzinnych. Ludzie zazwyczaj
CCF20091117011 GRANICE FUNKCJI - INTUICJE61 tym rozdziale będziemy analizować wykresy różnych funkc
CCF20090303050 104 Argument na rzecz indeterminizmu Przyjmijmy teraz, że zadanie predykcyjne Telia
CCF20090319044 Zasady całkowania 53 Ten ostatni zapis wyraża oczywisty fakt, że w wyniku różniczkow
CCF20090628002 (2) Q=(pp2-Pk2)-L-?-?2 -e" 1S2D L • ? • ?2 • c2 S: D przyjmujemy, ze a = 0 N
DSC?50 CIAŁO W STANIE CHOROBY... I ZDROWIA Pogląd przyjmujący, iż w ostatnich latach mamy do czynien
fizyka001 rozdziałDynamika Uwaga: Przyjmujemy, że wartość przyspieszenia ziemskiego g = 9.8 m/s Mówi
grupa III b Zad.4: Przyjmując, że q6—2 oraz wagi sieci są postaci; = X, W(jr2)l = 1, W(x 1)2 = 2,W(X

więcej podobnych podstron