czy owak się dzieje — mamy co do tego naoczne prze-świadczenie, aliści nie 'zauważamy żadnego musu w tym, iż dzieje się tak właśnie, nie inaczej. Jan ma nos krzywy, ' ale żadnej sprzeczności wewnętrznej nie widać w przypuszczeniu, że nos Jana jest prosty. Czy jednak wewnątrz ‘ obszaru obserwacji możliwe są takie sądy, które nie tracąc empirycznego charakteru mówiłyby nam coś więcej ; o święcie, aniżeli tyle, że to oto w tej chwili tak lub ■ owak nam się przedstawia? Inaczej: czy istnieje dziedzina wiedzy, w której konieczność, znamienna dla wiedzy typu i matematycznego, łączyłaby się zarazem z realnością treściową?
Na tym właśnie polega doniosłość pytania o prawo-mocność stwierdzeń odnoszących się do stałości związ- ■; ków przyczynowych. Stwierdzenia takie miałyby bowiem, wedle powszechnego mniemania, kojarzyć dwie własno- \ ści poznawcze uchodzące za wybitnie cenne, a występu- 1 jące gdzie indziej tylko rozdzielnie: konieczność i realność; miałyby nam o świecie realnym podawać jakieś \ wiadomości — w odróżnieniu od twierdzeń matematyez- } nych — a zarazem zawierać w sobie nieodparty przymus, różniący je od zwykłych jednostkowych konstatacji spo- ; strzeżeniowych. Możliwość takich sądów ma kapitalne znaczenie epistemologiczne, decyduje bowiem o tym, jaki sens mamy przypisywać tym twierdzeniom naukowym, które nazywać się zwykło prawami, a które, wedle Hume’a, mają właśnie postać sądów ustalających nieuchronne związki przyczynowe.
Wynik analizy Hume’a okazał się druzgocąco jednoznaczny. W sądach przyczynowych upewniamy się co do \ zajścia pewnego zdarzenia na podstawie innego zdarzenia. Jest jasne, że wiedza taka nie powstaje z samego i rozbioru pojęć wchodzących w grę; pospolity sąd, który powiada, że „cokolwiek ma początek, ma również przy-czynę istnienia”, nie daje się przyjąć na zasadzie oczywistości intuicyjnej w oparciu o sam sens słów, w przeciwieństwie do sądu, który‘orzeka, ma przykład, że dwie proste nie mają nigdy wspólnego odcinka; ten ostatni sąd nie może nawet być ustalony doświadczalnie, albowiem rysunek geometryczny nigdy nie jest tak dokładny,
42
by nie budził wątpliwości, jeślibyśmy chęieli ha jego podstawie orzekać o trwałych własnościach figur i brył. Jednakże same idee zaangażowane w takich sądach upewniają nas dostatecznie o ićh prawdziwości. Natomiast wiedza
0 pewnych jakościach rzeczy nie pozwala nam wnioskować niezawodnie o innych jakościach, będących ich następstwami; kamień pozbawiony oparcia spada, ale w samym położeniu kamienia nie zawiera się a priori żadna wskazówka co do tego, że pozbawiony oparcia będzie spadał raczej, niż się unosił w górę; z samej jasności
1 ciepła ognia nie można wywnioskować, że ogień spala.
Jasne jest tedy, że więź przyczynowo-skutkowa daje się ustalić jedynie na podstawie obserwacji, nigdy a priori. Z kolei obserwacja bezpośrednia poucza nas o styczności pewnych wydarzeń, nie zawiera w sobie wszakże żadnej więzi koniecznej. Przyczynę można określić jako „rzecz, która poprzedza inną, jest do niej styczna i tak z nią związana w wyobraźni, że idea jednej z nich skłania umysł do tego, iż tworzy sobie-ideę drugiej, i że impresja jednej skłania umysł do tego, iż tworzy bardziej żywą ideę drugiej”. Wnioskowanie ze skutków o przyczynie opiera się tedy jedynie na oczekiwaniu po pewnych zdarzeniach określonych — innych zdarzeń określonych, a oczekiwanie to pochodzi z przyzwyczajenia. Mamy prawo powiedzieć, iż przekonaliśmy się, że z pewnym przedmiotem łączył się stale pewien rezultat, nie ma jednak reguł, które pozwoliły stąd poprawnie wnioskować, iż z przedmiotami podobnymi co do jakości zawsze takie rezultaty muszą być stowarzyszone. Racja połączeń między zdarzeniami nie ujawnia się w doświadczeniu, samo połączenie tylko odsłania się naszemu wzrokowi, Mamy zatem zarówno psychologiczne wyjaśnienie pospolitych przesądów w .sprawie konieczności związku przyczynowego (nawyk powstały z kojarzenia), jak też racje, które przesądy te obalają. Konieczność zawarta jest w umyśle tylko, nie w rzeczach samych. ................
Podobnie niszczące wyniki przynosi analiza naszych przekonań dotyczących substancji. I tu, jak zresztą Berkeley wykazał, opieramy si<? na nieuprawnionym przechodzeniu od związku pewnych jakości w postrzeże-
• 43