zaakceptować pewien stan rzeczy jako trwale obecny, ponieważ akceptacja jest biologicznie korzystniejsza niż powstrzymanie się od niej — czy też może metodą prawomocnego ustalenia pewnych prawd o świecie, prawd relatywnych w tym znaczeniu, iż podlegają rewizji, ale nie w tym, by to, co jest kiedyś prawdą, mogło kiedy indziej prawdą nie być? Jest to pytanie rozstrzygające dla ; wszystkich naszych przekonań dotyczących sensu nauki, Sensu filozofii, sensu wszelkiego naszego wypowiadania się o rzeczach. Przy pierwszej interpretacji nie istnieje : w ogóle wiedza w potocznym sensie słowa: to, cd wiemy, jest tylko artykulacją zbiorowych odruchów warunkowych, o której „prawdę” w tradycyjnym sensie tak samo nie można rozsądnie pytać, jak o „prawdę” zacho- j wania szczura, który przyuczony powtarzanym doświadczeniem wydziela sok pokarmowy na jakiś sygnał świetl- j ny, a wydziela adrenalinę na inny. Wiedza nie jest w śei- 1 słym znaczeniu opisem świata, lecz pewnym zachowaniem gatunku ludzkiego, kumulującego korzystnie zasoby doświadczonych połączeń. Jest to pragmatyczna interpretacja poznania. Natomiast interpretacja druga, a więc ta, w której zakładamy, że wiedza ta . ma nie tylko biologiczne, ale właśnie poznawcze walory, że uprawnia nas do tego, by coś o świecie myśleć, by uważać, że jest taki . raczej, a nie inny, interpretacja ta stoi przed zadaniem uprawomocnienia fundamentalnego wszelkich sposobów nabywania informacji, wykraczających poza kolekcjono- : wanie faktów pojedynczych. Trzeba wtedy wykazać, na czym mianowicie wspiera się przypuszczenie, że istnieją metody, dzięki którym można nie tylko ustalić, kiedy warto jakąś wiadomość zaakceptować, ale także kiedy należy przypuścić, że wiadomość ta mówi nam istotnie o rzeczywistości — niezależnie od tego. jak się tę rzeczy-' wistość na sposób filozoficzny interpretuje.
Pozytywizm jako taki nie czuł się nigdy zniewolony do przyjmowania pierwszej konsekwencji, która ma nad drugą zaletę prostoty i w niekłopotliwy sposób pozwala uprawomocnić wszystko względami korzyści, a więc rów- . niei jakiekolwiek doktryny metafizyczne, których prze- , zwyciężenie było właśnie punktem wyjśęja pożytywistycz- \ 50
hej krytyki. W dziejach pozytywizmu interpretacja pragmatyczna, znacznie jaskrawiej niż u Hume’a wyrażona, doszła wprawdzie do głosu, ale nie można uważać jej za wyłączną. Natomiast druga interpretacja staje wobec pytania antycznych sceptyków, które w nowych wersjach pojawia się ciągle: czy można uprawomocnić indukcję inaczej, jak odwołując się do indukcji właśnie, czy więc istnieje zabieg, który nada wiedzy ludzkiej poznawczo wartościowy sens, a uniknie błędnego koła?
Mówiąc tyle, wykraczamy oczywiście poza sprawozdanie iz filozofii Hume’a, atoli jest to nieodzowne, jeśli mamy jasno pojąć rewolucyjną rolę tego pisarza w historii kultury i w dziejach zdobywania samowiedzy przez naukę. Hrnne doprowadził do radykalnej postaci empiryzm, korzystając z kryteriów wypracowanych przez antyempi-ryczne systemy i w ten sposób dokonał samozniszczenia empirycznej doktryny. Filozofia jego należy z pewnością do kultury oświecenia; jest wszakże jakby bezsiłą tegoż oświecenia, demonstracją jego bezradności w obliczu własnych pytań — tej bezradności, którą w każdej epoce w końcu odkryją ci, co po niej przychodzą, ale której sformułowanie ktoś zawsze bierze na siebie już w samej tej epoce. :
Pod jednym jeszcze względem filozofia Hume’a stworzyła godną uwagi tradycję pozytywistycznego stylu myślenia; istnieje mianowicie związek pomiędzy jego doktryną filozoficzną i jego politycznymi opiniami. Hume był przeświadczony o tym, że swobody polityczne są najważniejszym kryterium pozwalającym odróżnić dobre i złe sposoby rządzenia, a przeświadczenie to pochodziło nade wszystko z obserwacji, że wolność jest warunkiem rozwoju i osiągnięć ludzkich w zakresie nauk i sztuk. Z kultu wiedzy wywodziły się tedy, przynajmniej w świadomości Hume’a, zarówno jego badania nad poznaniem ludzkim, jak jego polityczne opinie.
Jednakże dodać trzeba, że konsekwencje hume’owskiej filozofii,, które mogą się nam wydawać desperackie i owiane niejaką beznadziejnością, nie nosiły bynajmniej takiej aury dla twórcy. Nic bardziej fałszywego, aniżeli wyobrażać sobie Hume’a jako człowieka ogarniętego roz-
Ił
m
51