Zamiar wykładu, który podjęliśmy, polegał na tym, żeby kilka najważniejszych punktów z dziejów myśli pozytywistycznej ukazać jako każdorazowe fragmenty formacji kulturalnych, w których powstały. W każdej swojej fazie myśl pozytywistyczna jest pewną szczególną odmianą panującego stylu umysłowego. Zarazem jednak niewątpliwa ciągłość diachrondczna daje się wykryć w konfrontacji poszczególnych, kolejno po sobde następujących wersji pozytywizmu; ona też sprawia, że pomysł zastahowienia się nad historią pozytywizmu jako całości wyróżnionej jest w ogóle sensowny. Spróbowaliśmy, na początku, scharakteryzować, z nie jaką dozą nieuchronnej arbitralności, składniki treściowe, które mogą służyć za kryterium takiego wyróżnienia. Powstaje pytanie, czy również •z punktu widzenia sensu kulturalnego pozytywistyczny „ciąg” w dziejach filozofii uprawomocnia jakąś charakterystykę wspólną, czy raczej mamy do czynienia z dziedziczeniem treści filozoficznych każdorazowo adaptowanych i odmiennych stosownie do skłonności własnej epoki, a więc mających tylko sens zrelatywizowany do swoich czasów.
Wahałbym się ze stanowczą odpowiedzią na to pytanie, angażujące pewne rozstrzygnięcia historiozoficzne, na które trudno się ważyć. Pytanie jest tym bardziej kłopotliwe, że czysto rzeczowy sens, jaki sami pozytywiści przypisywali swoim antymetafizycznym ostrzeżeniom, nie jest zgoła jednakowy, o czym mieliśmy się okazję przekonać. Schemat najprostszy tej różnicy możemy nakre-
ślić przypominając odpowiednie zalecenia 'Wittgensteina i Carnapa. Jakoż co innego znaczy powiedzenie „należy milczeć o tym, o czym mówić nie sposób”, co innego zaś reguła, powiadająca, że metafizykę trzeba traktować podobnie jak poezję. Poezja wszakże nie jest milczeniem, chociaż prawda i fałsz w semantycznym sensie nie może się do niej odnosić. Reguła Wittgensteina poleca wyrugować z naszego obrazu świata i w ogólności z treści umysłowych wszystko to, co nie może być wypowiedziane jako zdanie w .sensie logicznym; przestroga Carnapa każe tylko odróżnić - wypowiedzi sensowne od niesprawdzalnych, czysto ekspresyjnych czy lirycznych sprawozdań i żąda, by tego, co tylko wyraża, nie,mylić z tym, co również znaczy, żeby zatem nie podawać emocjonak nych gestów, jakimi są werbalizacje metafizyczne, religijne czy wartościujące, za autentyczne przekonania, o których słuszność można by się spierać. Jeśli ograniczamy antymetafizyczny interdykt do takiej definicji wiedzy, która automatycznie nadaje twierdzeniom filozoficznym. pozanaukowy..-status; i nie żądamy niczego więcej, uprawianie metafizyki staje się, rzec można, legalne w pozytywistycznej postawie, byle. wynikom swoich refleksji nie przypisywać tak zwanej wartości poznawczej. W takim razie pozytywistyczne stanowisko nie może już, ściśle mówiąc, wypełnić tych zadań ideologicznych, o których mówiliśmy w zakończeniu poprzedniego rozdziału: nie może, jeśli chce zachować spójność, wywierać niszczącej presji na postawy ideologiczne, ale tylko odmawia im praw do szukania uzasadnień naukowych i do „prawdy” luib „fałszu” w naukowym znaczeniu.
Intćpcja większości pozytywistów jest zapewne bliższa tej radykalnej, wittgensteinowskiej .regule, odrzuca tedy nie tylko poznawcze pretensje .metafizyki, ale również jakiekolwiek inne jej wartości. Niemniej druga, złagodzona wersja jest również obecna, a z jej punktu widzenia metafizyka wolna od naukowych roszczeń jest uprawniona. Filozofowie, którzy, jak na przykład Jaspers, nie uważają filozofii za rodzaj poznania pozytywnego, ale tylko za wysiłek rozświetlający albo raczej nawet apel zwrócony do innych egzystencji, by wysiłek taki na wła-
15 Filozofia pozytywistyczna 225