ciwieństwie do tego, czym jest w istocie, niezależnie od percepcji). Fenomenologia jest więc badaniem objawów. Husserl wierzył, że tak jak daleko sięga nasza wiedza o świećie, wszystko, czym dysponujemy, to fenomeny (zjawiska), a więc powinniśmy próbować zrobić z nich jak najlepszy użytek.
Powinniśmy zacząć od podziału naszych postrzeżeń na ich najprostsze formy, oddzielając od nich wszystkie warstwy naszych przyzwyczajeń i założeń. Możemy ćwiczyć się w tym, patrząc, na przykład, na krzesło bez żadnej myśli na temat jego przeznaczenia (do siedzenia), historii (kto je zrobił i gdzie było kupione) i funkcjonowania (czy jest wygodne i pasuje do dywanu). Musimy spróbować doświadczyć krzesła w najbardziej bezpośredni sposób, jako czystego obiektu świadomości. Kiedy widzimy je w taki sposób -postrzegając tylko jego najbardziej istotne cechy - krzesło staje się w Husserlowskim sensie „fenomenem”.
Husserl nazwał ten rodzaj percepcji „braniem w nawias” lub po grecku epoche, co jest definiowane jako „zawieszona wiara w istnienie obiektów”. Uważał, mówiąc w uproszczeniu, że w poszukiwaniu istotnych cech rzeczy musimy pominąć wszystkie do nich „dodatki”. Przeprowadzamy wtedy coś zwanego „swobodną grą wyobraźni”. Weźmy nasze krzesło - wyobraźmy sobie, jak mogłoby być różne - w myślach coś ujmujemy (odetniemy parę nóg), zmieniamy (odwracamy oparcie), dodajemy (wyposażamy je w lampę). Czy to jest nadal krzesło? Kiedy już czujemy, że nie moglibyśmy intuicyjnie rozpoznać wynikowej odmiany jako „krzesła”, wiemy, że zmieniliśmy coś istotnego. Taki rodzaj „brania w nawias” jest metodą otrzymywania istoty rzeczy w oddzieleniu od tego, jak ona istnieje tu i teraz. „Powrót do rzeczy samych w sobie” było mottem Husserła i rozumiał on przez to: „powrót do naszego pierwotnego intuicyjnego poznawania rzeczy w ich istotnej formie (jako fenomenów)”.
Ale fenomenologia na tym nie poprzestaje, ponieważ musimy dojść jeszcze do najbardziej podstawowego fenomenu, jakim jest sama świadomość - zdolność posiadania intuicji. Nieważne, jak dobrze udaje nam się „branie w nawias” krzesła, Wciąż nie rozumiemy struktury nawet prostego świadomego doświadczenia. Aby zbadać świadomość, musimy w jakiś sposób wyjść poza nią lub unieść się nad nią i osiągnąć to, co Husserl nazwa! „transcendentalną subiektywnością”. (Zwykli ludzie nazywają to „samoświadomością”, ale ponieważ myślimy o niej jako o subiektywnej, „transcendentalna subiektywność” Husserla ma nam dać „obiektywny” obraz świadomości).
Pominę techniczne wyjaśnienia Husserla, jak dokładnie można uciec od subiektywności. Wystarczy powiedzieć, że kiedy badamy świadomość, pierwszą rzeczą, którą zauważamy, jest fakt, że jest ona „intencjonalna”. Według nomenklatury przyjętej przez Husserla „intencjonalna” znaczy coś jak „ukierunkowana” - nigdy nie jesteśmy po prostu świadomi, ale zawsze świadomi czegoś. (To „coś” może być przedmiotem, jak twoje krzesło, lub uczuciem, takim jak głód łub idea, i nie musi być „rzeczywiste”). Okazuje się, że ponieważ świadomość zawsze musi być skierowana, nigdy nie jest ona pusta czy biema, ale zawsze aktywna. Świadomość „sięga” po rzeczy i je „chwyta”, a to, jakie się nam one wydają, zależy zarówno od ich charakteru (ich istoty), jak i od sposobu „chwytania”. Mamy udział w tworzeniu obiektów naszego świata - na przykład przez nadawanie im znaczeń.
Ostatecznym celem tego wszystkiego jest zdolność opisania, najpełniej i najpoprawniej, jak to możliwe, podstawowych sposobów, w jaki nadajemy sens i znaczenie światu, w którym żyjemy. Niewątpliwie szlachetny cel, ale kontrowersyjny. Nawet niektórzy fenomenologowie mają problem z pojęciem „transcendentalnego ego”, zwłaszcza że w swoich późniejszych latach Husserl zaczął robić przedziwne założenia na jego temat. (Na przykład doszedł do obrazu transcendentalnego ego jako bytn osobnego w stosunku do czyjejś świadomości i w pewnym sensie nieśmiertelnego). Czy naprawdę istnieje jakiś punkt, z którego możemy zobaczyć i opisać normalne działanie naszego umysłu? Jak świadomość może stać się transcendentalna wobec, siebie? Rozwiązanie tych zagadek zostawiam czytelnikowi.
71