drodze uogólnienia materiałów empirycznych. Natomiast nie wynikają one ani też nie wiążą się: z żadną koncepcją wyższego rzędu. Hall nie proponńje nam ani biologicznej, ani kulturowej teorii, która by potrafiła powiązać i scalić ustalane przez niego liczne prawidłowości. Trudno zgłaszać o to pretensję' Spójne i płodne teorie są zwykle uwieńczeniem długiego łańcucha poszukiwań. Teorie zdolne do wyjaśniania zjawisk należących do różnych dyscyplin stanowią szczególnie skomplikowany problem. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z następstw obecnej sytuacji. Otrzymujemy bowiem wiedzę składającą się z zestawionych obok siebie cząstkowych twierdzeń, które funkcjonują od siebie niezależnie i między którymi nie ma przejść. Przy każdym nowym problemie czy zjawisku pojawiają się w omawianej pracy nowe pojęcia. Zapewne — bez nowych pojęć i terminów nie ma postępu w nauce. Nie znaczy to jednak, że każde nowe pojęcie jest niezbędne i usprawiedliwione. Hall najwyraźniej dzieli z innymi badaczami zamiłowanie do mnożenia nowych terminów i co za tym idzie — do nowych klasyfikacji. Dzięki temu co kilka czy kilkanaście stron czytelnik ma do czynienia z nową aparaturą pojęciową. Kolejno poznajemy takie, odnoszone do zachowań człowieka pojęcia, jak terytorialność, krytyczna przestrzeń i krytyczna sytuacja, infrakultu-ra, prekultura i mikrokultura; przestrzeń trwała, pół-trwała i przestrzeń nieformalna; przestrzeń dośpołecz-na i przestrzeń odspołeczna; bagno behawioralne, przestrzeń wzrokowa, słuchowa, węchowa, termiczna i dotykowa; dystans intymny, indywidualny, społeczny i publiczny (każdy z dodatkowym podziałem na bliższy i dalszy); osobowości sytuacyjne. W przypadku terminów, jakie wiążą się z referowanymi przez autora badaniami o zachowaniach ptaków, ssaków i płazów — ich różnorodność jest zrozumiała. Kiedy jednak zaczynają się sypać pojęcia związane z przestrzennymi zachowaniami homo sapiens, a każda następna para czy grupa pojęć nie ma związku z pojęciami poprzednimi — budzi się niepokój. Dyscyplina naukowa — ja taką jest w założeniu proksemika — nie może silę składać z zespołu autonomicznych i nie związanych ze sobą pojęć i twierdzeń. W dodatku pojęć i twierdzeń, z których jedne wywodzą się z obserwacji zachowań kulturowych, drugie z analiz o charakterze fizjologicznym, trzecie — z analogii ze światem zwierzęcym. Sytuacja ta wynika po prostu z obecnego, wczesnego etapu badań. Podejmując swe studia autor przyjął parę ogólnych przesłanek dotyczących biologicznej natury człowieka i komunikacyjnej istoty kultury. Dokonał omówienia rozległego materiału empirycznego i zaproponował wiele szczegółowych wniosków. Nie dysponował natomiast teorią, która mogłaby wyjaśnić oraz zintegrować poszczególne opisane przez nią ludzkie zachowania. Teoretyczny trud uogólnienia i scalenia nagromadzonej wiedzy jest więc sprawą przyszłości. Tymczasem dysponujemy wiedzą rozproszoną. Jest to stan, przez który przechodzi w swym rozwoju niejedna dyscyplina. Brak ogólnej teorii pociąga za sobą kłopoty przy weryfikacji ustaleń szczegółowych. Sądzę, że warto podjąć dyskusję z kilkoma poglądami autora dla pokazania, że również na obecnym poziomie ogólności rozważań wiele spraw ma charakter otwarty i może być rozmaicie interpretowane.
Cały rozdział poświęca autor analizom (nazwanej tak przez siebie) przestrzeni wzrokowej, węchowej, termicznej, słuchowej i dotykowej, w której żyje człowiek. Trudno kwestionować to, że poszczególne zmysły dostarczają nam różnej wiedzy o otaczającej nas przestrzeni. Różnej m. in. pod względem ścisłości i szczegółowości, pod względem geometrycznego zasięgu oraz ilości informacji. Hall wyciąga stąd wniosek, że człowiek żyje jednocześnie w różnych przestrzeniach. To znaczy, że posiada kilka odmiennych wyobrażeń o tej samej otaczającej go przestrzeni, przy czym każde wyobrażenie opiera się na innym zmyśle. Wniosek ten nie przekonuje mnie. Mózg człowieka