prowadzi do niebezpiecznych, a często nieoczekiwanych rezultatów. Ponadto myśląc jedynie o treści porozumienia, stajemy się ślepi na subtelności i odcienie tych różnych form porozumiewania się, o których pisałem w rozdziale I. Gdy ludzie nie reagują na mgliste sugestie towarzyszące komunikowaniu się, zaangażowanie emocjonalne przechodzi ze stanu uśpienia do coraz wyższych poziomów zaniepokojenia i koncentracji. Właśnie od tego momentu, gdy nasze ego świadomie włączy się w jakiś aspekt rozmowy, zaczyna być niemożliwe uniknięcie rysującej się kontrowersji. Natomiast zdolność trafnego zrozumienia owych mglistych sugestii przewijających się przez porozumiewanie się wygładza nastroszone już pióra, zanim dojdzie do sytuacji, w których trudności nabierają własnego rozpędu. Okrutne walki u zwierząt zaczynają się właśnie wtedy, gdy pozbawimy je możliwości dostrzegania tych mglistych sugestii — gdy są one nadmiernie stłoczone lub zmieszane z obcym sobie gatunkiem.
BIOLOGICZNA PRZESZŁOŚĆ CZŁOWIEKA
Człowiek Zachodu oderwał się od natury, a tym samym od reszty zwierzęcego świata. Mógłby nadal pozostać ślepy na swą zwierzęcą naturę i pochodzenie, gdyby nie nagła eksplozja demograficzna, której wybuch rozpoczął się około dwudziestu lat temu. Wespół z masową migracją do ośrodków miejskich ludzi pozbawionych całkowicie środków do życia, wypartych ze środowiska miejskiego, doprowadził do sytuacji, która ma wszystkie cechy nadmiernego wzrostu liczebności populacji w świecie zwierzęcym, a więc przywodzić musi na myśl nieunikniony krach, którym zawsze kończy się to u zwierząt. Amerykanie z lat trzydziestych i czterdziestych zawsze żyli w stra-258 chu przed cyklami ekonomicznymi. Dziś mamy większe powody do niepokoju w związku z cyklem biologicznym.
Wielu etologów niechętnie przyznaje, że wyniki ich badań odnoszą się też do człowieka, mimo iż stłoczone i żyjące w stresie zwierzęta cierpią na wady krążenia, ataki serca i większą podatność na zachorowanie. Główną różnicą między człowiekiem a zwierzętami jest fakt, że człowiek ucywilizował sam siebie przez wytworzenie ekstensji organizmu, a od pewnego momentu zaczął blokować swe zmysły po to, by jak najwięcej ludzi mogło się zmieścić na małej przestrzeni. Blokada taka niewątpliwie daje spodziewane efekty, ale wzrost populacyjny może mimo wszystko wieść do niszczącej katastrofy. Ostatnim wypadkiem nadmiernego stłoczenia w miastach był charakterystyczny okres średniowiecza, który przeszedł do historii jako czas przerażających plag i epidemii.
William Langer, historyk z uniwersytetu Har-vafda, twierdzi w swym artykule The Black Death, że od roku 1348 do 1350 po okresie dość gwałtownego wzrostu populacja Europy zmniejszona została przez zarazę do jednej czwartej. Przenoszona przez pchły ze szczurów na człowieka, epidemia spowodowana była przez rodzaj drobnoustroju — pałeczkę dżumy (baccillus pestis). Nie wiadomo do dziś, dlaczego zaraza się skończyła. Choć bez wątpienia mechanizm podatności człowieka na choroby jest nadzwyczaj złożony, nieodparcie narzuca się przekonanie, że szczególne znaczenie mógł mieć jednak fakt, iż koniec zarazy zbiegł sie z zasadniczymi zmianami społecznymi i architektonicznymi, które poważnie zmniejszyć musiały stres związany z życiem w mieście. Mam na myśli zmiany dotyczące budowy domu, opisane przez Philippe’a Ariesa, które zaczęły bardziej chronić i umacniać rodzinę {por. rozdz. IX). Te nowe warunki w połączeniu ze znacznie bardziej
17*
259