dzy ludźmi współżycia. W imię tych dobrych stosunków nie można np. dopuszczać, by ktoś, kto nam w zaufaniu coś dobrego zrobił, miał za to później odpokutować (prawo trzecie): ze względu na te dobre stosunki trzeba naginać się do innych w miarę możliwości i unikać zbytecznych konfliktów (prawo czwarte), trzeba przebaczać przeszłość tym, którzy żałują i dają zobowiązania poprawy na przyszłość (prawo piąte) itp., itp. Wszystkie te prawa Hobbes uzasadnia jednakowo: regulują one pokojowe i pełne wzajemnego zaufania współżycie. Stanowisko, z którym mamy tu do czynienia, można by nazwać utylitaryzmem społecznym, zastrzegając się jednocześnie, że jest to inny uty-litaryzm niż ten, który przypisuje się Millowi czy Spencerowi.
Przekonanie o możliwości uzasadnienia każdej normy przez powołanie się na jej użyteczność społeczną miało swoich antagonistów. Na to, by wiedzieć, co jest dobre dla społeczeństwa, mówił Fouillee, trzeba już uprzednio wiedzieć „czemu służy samo społeczeństwo”1 2. Rauh nie zaprzeczał możliwości socjologicznego wyjaśniania obowiązków, ale należało to, jego zdaniem, traktować wyłącznie jako hipotezę, przeciw której sam wysuwał dużo zastrzeżeń". Istnieją, jego zdaniem, uczucia moralne, które być może nie zrodziłyby się, gdyby człowiek nie żył w społeczeństwie, które są być może uwarunkowane wysokim poziomem cywilizacji, ale które wiążą człowieka z jakąś poza społeczną rzeczywistością (realite extra-sociale)3. Ludzie, którzy pracują nad nauką, nad sztuką, uznają pewne wartości, niewspółmierne z innymi (co, według Durkheima, charakteryzowało wartości moralne), przy czym wartości te nie są społeczne4. Prawdomówność, jak sądzi Rauh, ceniona jest nie ze względu na jej dodatnie strony społeczne. Lachelier miał się wyrazić, że kłamstwo jest zbrodnią przeciw obiektywności5. Wartość przypisywana godności osobistej jest także, według Rauha, bez owego społecznego uzasadnienia6. Nie jest zatem bynajmniej, jego zdaniem, wykluczone, że oceny moralne uwzględniają jakiś pierwiastek „czysto ludzki”, pierwiastek niezależny od „rzeczywistości społecznej”7.
Rauh powraca do tej sprawy w różnych swoich rozprawach. „Jeżeli np. — mówi w swoich Etudes de morale - kara za zabójstwo jest surowsza niż kara za bankructwo, chociaż pierwsze w mniejszym stopniu godzi w interes zbiorowy, to dlatego że istnieje w stosunku do zabójstwa bardzo silna odraza, niezależna od jakichkolwiek względów utylitarnych”8. W interesie społeczeństwa jest, mówi gdzie indziej, obchodzić się okrutnie ze złodziejami, np. wyrywać im paznokcie. Byłoby bowiem wtedy prawdopodobnie mniej kradzieży. Jednak, czy to ze względu na zasadę niezadawania ludziom cierpień, czy ze względu na szacunek dla godności ludzkiej, społeczeństwo współczesne nie dopuszcza do tego rodzaju praktyk9.
Tego rodzaju wypowiedzi nie zmusiłyby jeszcze prawdopodobnie do kapitulacji zwolenników uzasadnienia ocen moralnych w duchu utylita-ryzmu społecznego. Powiedzieliby oni prawdopodobnie, że Rauh ułatwia swoje zadanie, rozumiejąc zbyt wąsko zwrot „interes społeczny”. Zabójstwo z pewnego punktu widzenia grozi bardziej równowadze społecznej niż bankructwo, i w imię „interesu społecznego” winno zasługiwać na sroższą karę. Ci, którzy godzą się na traktowanie moralności jako higieny współżycia, mogą dojść jeszcze do poważnych rozbieżności na temat zagadnienia, co odpowiada interesowi społecznemu, a co nie, co mu odpowiada w większym, a co w mniejszym stopniu.
O ile wszystkie trzy poprzednio wymienione interpretacje zwrotu: „moralność jest faktem społecznym”, dawały się wyraźnie odnaleźć u Durk-heima, o tyle jego stanowisko w stosunku do utylitaryzmu społecznego nie jest zupełnie jasne. Pewne wypowiedzi Durkheima upoważniają jak gdyby do przypisania mu tego poglądu, inne wyraźnie skłaniają ku orientacji przeczącej. „Cnoty najwyższe nie polegają na stałym i dokładnym wykonywaniu czynów bezpośrednio niezbędnych dla należytego porządku społecznego; składają się na nie wolne i spontaniczne porywy, ofiary niepotrzebne, a nawet czasem sprzeczne z dyrektywami rozsądnej ekonomiki”, czytamy w Jugements de valeur etjugements de realite, a dalej: „choć Spencer mógł okazać, że filantropia jest często sprzeczna z dobrze zrozumiałym interesem społecznym, niemniej jego wywód nie przeszkodzi ludziom stawiać bardzo wysoko cnotę, którą Spencer potępiał”10. Podobne opinie czytamy w De la division du travail social, gdzie autor zaznacza, że niektóre reguły moralne chwalą czyny, nie przynoszące bezpośrednio pożytku, inne chwalą pewne czyny z siłą niewspółmierną do ich pożytku11. Prócz tych
191
Les elements sociologiąues de la morale, F. Alcan, Paris 1905, wyd. III, s. 292-293.
L’experience morale, s. 25.
Tamże, s. 15.
Tamże, s. 20 i 21.
Tamże, s. 23 i 24.
Tamże, s. 16.
Tamże, s. 26.
Etudes de morale, s. 100.
L’experience morale, s. 14.
Sociologie et philosophie, s. 125.
Tamże, s. 394 i 395.