stwo bronione. Dlaczego „winny”? Na to pytanie odpowiedzieć można, według naszego autora, już tylko powołując się na dobro powszechne (generał utility)1.
Poglądy Milla bliskie są także poglądom Petrażyckiego, jeżeli idzie o ważności tych dwustronnych reguł w obrębie reguł moralnych. Stanowią one „najświętszą i najbardziej wiążącą część moralności”. „Sprawiedliwość jest nazwą dla pewnych klas reguł moralnych, które bliżej dotyczą spraw podstawowych dla ludzkiego szczęścia (Well-being) i dlatego zobowiązują nas bardziej bezwzględnie niż jakiekolwiek inne reguły”2 - pisze Mili w swoich rozważaniach, przywodząc nam na pamięć gęsie wino, do którego Petrażycki przyrównuje rolę norm prawnych, w zestawieniu z szampanem, którego luksusowość odpowiada roli norm moralnych.
Reguły sprawiedliwości, które Mili tak ściśle wiąże z prawem, stanowią u niego punkt wyjścia dla roszczeń dwukierunkowych. Ten, kto ma uprawnione roszczenie, żąda nie tylko wykonania jakiegoś czynu przez kogoś doń zobowiązanego regułą sprawiedliwości, ale ponadto jego roszczenia zwracają się - w razie jakichś trudności otrzymania tego, co mu się należy - do społeczeństwa. „Gdy nazywamy coś czyimś uprawnieniem, rozumiemy przez to, że przysługuje mu uzasadnione roszczenie (a valid claim), by społeczeństwo broniło jego żądań czy to mocą swego prawa, czy to za pomocą swego systemu wychowawczego, czy opinii publicznej”3. Słowo „uzasadnione” doprowadza Milla - jak o tym była mowa -do dobra powszechnego, tak jak to miało miejsce i u Petrażyckiego. Gdyby zaś istotnie Mili utożsamiał regułę sprawiedliwości z regułą prawną, wskazanie przez niego możności szukania sobie opieki prawa jako elementu charakteryzującego normę prawną zagrażałaby błędnym kołem. To samo groziłoby Petrażyckiemu, gdyby ktoś chciał jego uzasadnione roszczenie interpretować jako roszczenie mające oparcie w prawie.
W naszych uwagach krytycznych skoncentrowaliśmy się na Petrażyc-kim, odnoszą się one wszakże, jak to już zaznaczaliśmy, nie tylko do niego, ale do wszystkich obrońców takiego odgraniczenia prawa i moralności. Próba ta, którą G. del Vecchio przypisuje - nie wiem czy słusznie - już Tomaszowi z Akwinu4, kiełkuje w każdym razie u pisarzy XVIII stulecia,
zanim znajdzie u Milla wyraźniejsze sformułowanie. Różni pisarze wieku Oświecenia podkreślają odmienność cnót, które upoważniają do roszczeń, i takich, których wymagać nie można, cytując uporczywie sprawiedliwość jako przykład pierwszych, a dobroczynność jako przykład drugich. „Nie mogę upominać się o należytość, którą mam do pomocy wzajemnej lub łaskawej - pisze H. Kołłątaj - jak mogę, jak mi jest wolno, upominać się o zachowanie sprawiedliwości”5.
To rozróżnienie Petrażycki pierwszy u nas zużytkował całkiem expli-cite dla zakreślenia granic między prawem a moralnością. On to rozróżnienie najszerzej ze znanych mi pisarzy rozbudował. Toteż wybór jego osoby jako reprezentanta tego stanowiska nie wymaga bliższych wyjśnień.
4
Tamże, s. 80.
Tamże, s. 88.
Tamże, s. 79-80.
G. del Vecchio, L’Homo iuridicus et l 'insuffisance du droit comme regle de la vie, w: Droit, morale, moeurs, Paris 1936, s. 3.
PorządekJizyczno-moralny, s. 111.