Druga zła wiadomość mówi, że przyspieszające rozszerzanie się wszechświata oznacza, iż oziębia się on nawet szybciej. Pozostaje mniej czasu na ochronę przed chłodem, a także mniej miejsca.
Dlaczego mniej? W charakterystyczny sposób Dyson był optymistą co do możliwości rozszerzającego się wszechświata, gdyż wydawało się, że nie ma granic skali artefaktów, jakie można by ewentualnie zbudować. Wyobrażał sobie widzialny wszechświat, jak rozszerza się coraz bardziej. Wiele galaktyk, których światło nie miało jeszcze czasu do nas dotrzeć, ukazałoby się wreszcie i znalazło przez to w polu możliwej komunikacji i „sieci”. Interakcje będą istotne. Moglibyśmy uzyskać wiedzę od dalekich braci i wykorzystać ją przeciw zapadającej nocy.
Tymczasem przyspieszające rozszerzanie się pociąga za sobą w długim okresie bardziej ograniczoną przyszłość. Galaktyki będą coraz szybciej znikać z pola widzenia, gdyż będą coraz bardziej przesuwać się ku czerwieni - ich zegary będą się nam wydawać coraz wolniejsze. Potem wyda się nam, że zastygają w pewnej chwili i choć nigdy całkowicie nie znikną, będziemy widzieć tylko skończony odcinek ich przyszłości.
Analogicznie dzieje się w sytuacji, gdy jakiś kosmolog wpada w czarną dziurę: z bezpiecznej odległości poza nią zobaczymy naszego kolegę, jak zastyga w pewnym momencie. Uzyskamy tylko ostatnie zdjęcie, choć za horyzontem zdarzeń doświadcza on przyszłości nieobserwowałnej dla nas.
Już na długo przed upływem 1034 lat nasza galaktyka, bliźniacza sąsiadka - galaktyka Andromeda i kilka tuzinów pomniejszych galaktyk-satelitów, trzymających się nawzajem w pobliżu siłami grawitacji, wymieszają się w jeden amorficzny układ starzejących się gwiazd i ciemnej materii. Potem wszechświat będzie coraz bardziej przypominał „archipelag” (jak w dawnej wizji Laplace’a). W przyspieszającym wszechświecie wszystko inne zniknie za naszym horyzontem. Jeśli przyspieszenie będzie stałe, horyzont ten nie poszerzy się zbytnio w porównaniu do obecnego.
Jest więc pewna sztywna granica-chociaż oczywiście ogromnie rozległa - zasięgu ewentualnej sieci czy rozmiarów artefaktu. Przekłada się to na określone ograniczenie stopnia komplikacji, jaką coś może uzyskać.
Co gorsza, jeden z ważnych niedawnych wyników dotyczy ilościowego określenia tej granicy. Przestrzeni ani czasu nie można dzielić w nieskończoność.
Właściwa przestrzeni kwantowa „ziarnina” nakłada ograniczenie na złożoność, jaką można wpleść we wszechświat o ustalonych rozmiarach. Życie musi funkcjonować w pewnych granicach.
Nawet gdyby można było rozwiązać problem ograniczonych zasobów energii - wielkie zadanie samo w sobie i główna kwestia, którą Dyson się zajmował - pozostaną ograniczenia rozmaitości i złożoności. Jedyną nadzieją na zabicie nudy w takim wszechświecie byłaby budowa wehikułu czasu i. przynajmniej subiektywne, wyczerpanie wszystkich możliwości poprzez wielokrotne przemierzanie zamkniętej pętli czasu. W ogólnej teorii względności wydaje się to możliwe, ale Dyson i inni uznali to również za klaustrofobiczne.
Jest jeszcze inna teoretyczna nadzieja, tyle że nieco abstrakcyjna. Słynne twierdzenie Godła pokazało, że matematyka zawiera niewyczerpaną nowość, tzn. prawdziwe twierdzenia, których nie można dowieść na podstawie danego systemu, lecz dopiero po rozszerzeniu go, a więc w szerszym kontekście.
Większość ludzi nie zwróciłaby się do matematyki w poszukiwaniu nowiny duchowej nadziei, a jednak matematyka ją daje.
2. Gdy ten ciemniejący wszechświat rozszerza się i stygnie, kwanty o niższej energii (lub równoważne promieniowanie o coraz większej długości fal) mogą gromadzić i przenosić informację. Tak jak szereg nieskończony może mieć skończoną sumę (na przykład 1 + 'h + 'U + ... = 2), tak też być może nie ma zasadniczo ograniczenia dla wielkości przetwarzania informacji, jakie można uzyskać przy skończonym wydatkowaniu ener-
263