charakteru ucznia (poza może Bloomem). Nauczanie i uczenie się są postrzegane dziś jako transakcja, to znaczy nie ma sensu stwierdzenie, że nauczyciel czegoś nauczył, jeśli uczeń tego nie umie. (Czy mógłbyś powiedzieć, że coś mi sprzedałeś, gdybym ja tego nie kupił?) Być może nauczyciele nie zawsze zachowują się tak, jakby w to wierzyli, lecz wiedzą, iż liczy się uczeń oraz że ułatwienie uczenia się jest podstawowym problemem pedagogiki. Takie podejście wykształciło się w XVIII wieku i również dziś myślimy podobnie. Podejście to będzie aktualne także w przyszłości.
Co się tyczy drugiego daru Oświecenia - poglądu, że edukacja jest bogactwem narodowym - jest to idea, która powstała mniej więcej w tym samym czasie co pierwsza. W rok po opublikowaniu Emila Louis-Rene de Caradeuc de la Chalotais wydał esej na temat edukacji narodowej. Był to w głównej mierze atak na jezuitów, którzy kontrolowali wtedy edukację we Francji. Był jednak też czymś więcej, gdyż przekonywał o wartości, jaką ma dla narodu edukacja społeczeństwa. Idea ta została przyjęta przychylnie i doprowadziła do uczynienia edukacji sprawą państwową w całej Europie. Nawet Fryderyk Wielki, król Prus, przestał wierzyć, że im większa panuje ignorancja wśród ludu, tym łatwiej nim rządzić. Z jego inicjatywy wprowadzono ustawy o kształceniu z lat 1763 i 1765, na których mocy państwo stało się odpowiedzialne za edukację podstawową, a wszystkie dzieci w przedziale od 5 do 13 roku życia podlegały obowiązkowemu kształceniu.
W początkowym okresie edukacja w Ameryce była niemal nierozłącznie związana z religią. (Dla protestantów, na przykład, najważniejsze było, by dziecko umiało czytać Biblię.) Jednak w czasach gdy Paine, Priestley, Jefferson, Adams, Madison i Franklin wyznaczali ramy amerykańskiej demokracji, znaczenie wykształcenia dla celów politycznych stało się już oczywiste. Priestley sformułował filozofię kształcenia, która nakazywała podsuwanie dzieciom przykładów zdrowej myśli demokratycznej, a także naukowego patrzenia na świat. Był pierwszym wychowawcą, być może w ogóle w dziejach, który przeprowadzał eksperymenty laboratoryjne w klasach szkolnych. Jefferson w swych wywodach o powszechnej edukacji publicznej podkreślał, iż Ameryka musi wykorzystać cały potencjał intelektualny, jaki posiada. Wielka Brytania, Francja i inne narody europejskie wybierały swoich przywódców spośród co najwyżej dziesiątej części populacji. Amerykanie, mniej liczni niż inne społeczeństwa, nie mogli sobie na to pozwolić. „Dzięki tej części naszego planu, która zakłada wyłowienie zdolnych młodych ludzi z rodzin ubogich - pisał Jefferson - mamy nadzieję przysłużyć się Państwu talentami, które Natura równo sieje wśród biednych, jak i bogatych, lecz które giną bez pożytku.”2 Franklin pomógł w utworzeniu szkoły, a wszyscy niemal Ojcowie Założyciele studiowali historię i literaturę starożytności (między innymi Plutarcha, Tukidydesa i Tacyta) oraz twierdzili, iż obywatele demokratycznego społeczeństwa powinni wiedzieć, jakie formy rządów praktykowali Grecy i Rzymianie.
Koncepcja, że państwo narodowe o demokratycznych aspiracjach winno dbać o wykształcenie swoich obywateli, była rozwijana od XVIII wieku po dziś dzień i żaden przywódca polityczny, ani wtedy, ani w dzisiejszych czasach nie negował jej. Trzeba przyznać, że w naszych czasach, zwłaszcza w Ameryce, edukacja uzasadniana jest często potrzebami ekonomicznymi. Zazwyczaj uznaje się, iż naród nie będzie w stanie konkurować z innymi, jeśli zaniedba kształcenie swojej młodzieży. Dyskutuje się o tym, co oznacza’„właściwe wykształcenie”, lecz najważniejsze jest to, iż edukacja jest postrzegana jako sprawa narodu, nawet w Ameryce, gdzie istnieje „lokal-
171