liwość pojawienia się nazistowskich nadużyć — co więcej, że w stworzonych przez niego typach idealnych nie było nic, co zmuszałoby nas do opisywania działań państwa nazistowskiego jako nadużyć. Na przykład, „żadna potworność dokonana przez niemieckich lekarzy czy niemieckich technokratów nie kłóciła się z przekonaniem, że wartości mają charakter subiektywny, nauka zaś ze swej natury pozostaje instrumentalna i wolna od wartości".
Guenther Roth, wybitny weberzysta i socjolog cieszący się ogromnym i w pełni zasłużonym uznaniem, nie krył swojego oburzenia: „Absolutnie nie zgadzam się z profesorem Rubensteinem. Nie potrafię zaakceptować ani jednego zdania z jego wystąpienia". Rozsierdzony prawdopodobnie ewentualną szkodą wyrządzoną pamięci Webera (szkodą czającą się jakoby w samej sugestii „możliwości przewidzenia Zagłady"), Guenther Roth przypomniał zgromadzonym, że Weber był liberałem, który miłował konstytucję i opowiadał się za przyznaniem praw wyborczych klasie robotniczej (a zatem, jak wolno przypuszczać, nie można przywoływać jego nazwiska w kontekście czegoś tak potwornego jak Zagłada). Roth nie zmierzył się jednak z istotą sugestii Rubensteina. Tym samym pozbawił się możliwości poważnego rozważenia „nieprzewidzianych skutków" rosnącej władzy rozumu, którą Weber uznawał za główną cechę nowoczesności i w której analizę wniósł największy wkład. Nie skorzystał z okazji, by stanąć twarzą w twarz z „drugą stroną" przenikliwych wizji przekazanych nam przez klasyczną myśl socjologiczną. Nie skorzystał z szansy, by zastanowić się, czy nasza smutna wiedza, niedostępna klasykom, może pomóc w odnalezieniu w ich koncepcjach idei, których ostateczne skutki mogli sobie co najwyżej mgliście uświadamiać.
Wiele wskazuje na to, że Guenther Roth nie jest jedynym socjologiem, który gotów byłby bronić uświęconych prawd naszej wspólnej tradycji wbrew przemawiającym przeciwko niej dowodom. Po prostu większość socjologów nie musiała robić tego w tak otwarty sposób. W zasadzie więc nie powinniśmy sobie zaprzątać głowy Zagładą w naszej codziennej działalności zawodowej. Jako socjologom udało się nam niemal o niej zapomnieć, a przynajmniej zepchnąć ją w obszar „specjalistycznych zainteresowań", skąd nie ma już szans na powrót do głównego nurtu naszej dyscypliny. Jeśli Zagłada pojawia się w ogóle w tekstach socjologicznych, to w najlepszym razie przedstawia się ją jako smutny przykład tego, co może uczynić nieposkromiona wrodzona ludzka agresja. Zagładę wykorzystuje się następnie jako pretekst do wysławiania dobrodziejstw płynących z poskramiania owej wrodzonej agresji za pomocą zwiększania presji cywilizacyjnej i kolejnego gwałtownego wzrostu działalności eksperckiej. W najgorszym razie o Zagładzie mówi się jako o osobistym 11uświadczeniu Żydów, kwestii dotyczącej Żydów i tch prześladowców (do tego rodzaju „prywatyzacji" Zagłady przyczyniło się w istotnym stopniu wielu
tA'll AltA ,IAKO TEST NOWOCZESNOŚCI 43