I .VI Polska X - XIV wiek
nie rozumiał, a bardzo rozgniewany nauczyciel zaczął chłostać, wtedy "Puść mnie, Panie!" wolał, a puszczony bardzo dobrze czytał, jakby rzecz znamy Mówią także, że trzcina językami zamiast jednym krzyczał, gdy go smagano rózgami, a spadające razy zbolałe ciało rozrywały". Uczniów bowiem obowiązywał przepis, aby po łacinie rozmawiali, a nikt też wobec nauczyciela nie ważył się używać mowy barbarzyńskiej. Gdy mu z tego powodu wymierzano karę szczypiącymi prętami, wtedy najprzód: Mi Dominai14 krzyczał, tupotem, gdy się ból zwiększał, błagał o miłosierdzie tym samym wykrzyknikiem, branym bądź to z języka saskiego, bądź leż słowiańskiego.
Pizede wszystkim na lekcji gramatyki łacińskiej, która cierpliwość nauczyciela na największą wystawiała próbę, było najwięcej bicia. Ralhcrius z. Werony (zm. 79*1), litując się nad uczniami, starał się napisać łatwy i zrozumiały podręcznik gramatyczny, aby zasłonić grzbiety uczących się przed plagami. Zatytułował dzieło swoje z tego powodu spanulursum. Nic bez powodu zatem przedstawiono pierwszą ze sztuk wyzwolonych, gramatykę, z dyscypliną w ręku.
I nauka śpiewu dawała wiele powodu do bicia. Rózgą chłostał Grzegorz Wielki25 źle śpiewających. Rózgę tę pokazywano w Rzymie jeszcze w IX wieku.
W szkołach zewnętrznych bilo mniej aniżeli w wewnętrznych. W biciu nie robiono różnicy między synami zamożnych a biednych rodziców. Ustępstwo czyniono jedynie uczniom wątłego zdrowia. Św. Wojciech odbierał dotkliwe plagi w szkole magdeburskiej'; ani wysokie jego pochodzenie, ani sowite dary, jakimi rodzice nauczyciela obsypywali, nie zasłoniły go przed rózgami.
Powszechnie podlegali chłopcy karom nauczyciela do 16 roku życia. Ciągle obawy przed rózgami uczyły uczniów rozmaitych wybiegów. Rozgniewanego nauczyciela starano się przebłagać prośbami, Izami lub jakimiś nadzwyczajnymi zasługami. Wielu uciekało ze szkoły do rodziców, jak św. Wojciech, lub - obawiając się w domu kary -błąkało się po lasach i chowało w jaskiniach. Bywało, że uczniowie chwytali się rozpaczliwych środków uniknięcia kary lub że się mścili za nią w dotkliwy sposób.
W niektórych klasztorach wydzielano plagi w pewnych oznaczonych dniach wszystkim uczniom, chociaż na nie nie zasłużyli. Była to jakoby generalna ekspiacjaza pizewinicnia, popełnione w pewnym okresie czasu. |... |
POC/.ATHK, ZlłWNI-TRZNb: UR/./\nZHNIH I ZI-STAWIHNIK SZKÓL
PARAPIAI.NYCI I
ol.lt. II')"
Już w roku 529 postanowiono na synodzie w Yaison w Gallii, aby plebani tamtejsi
2*1 l.ac. Mi Don i ind - mój panie! (przyp. red.).
2.V (tr/egorz Wielki - papież (J90-6IW); według tradycji twórca kościelnego śpiewu liluigic/jtego zwanego chi nulem gregoriańskim (przyp. red.).
26. I.ae. e.v/iiaiio - pokuta, okupienie winy (przyp. red ).
27. Uoz.dz.ial len jest przeważnie zwięzłym streszczeniem, ale zarazem i uzupełnieniem pracy mojej, zatytułowanej Szkuty /lanijialiie w Polsce w XIII i XIV wieku, drukowanej w XXV tomie Rozpraw Wy,Iz Filolog. Akatl. Umiej, w Krakowie i w osobnym odtiicill w roku 1X96. 7, tego powodu opuszcza się wykaz, źródeł z. wyjątkiem lyrli wypadków, gdzie przybywa materia! nowy.
na wzór włoskich brali do domu swego chłopców, uczyli ich śpiewu kościelnego i kształcili na swych następców. Od czasu Karolu W powierzono ks/Uleeine klcnkóu. czyli kamlyiliilów stanu duchownego, szkołom kaledialnym, mimo to lednak zobowiązywano plebanów do utrzymywania przy kościołach chłopców do śpiewania i służenia do mszy i do rozmaitej innej pomocy kościelnej. 1’omocmcy ci mieli plebanów wyręczać w czasie ich nieobecności w pewnych ich czynnościach, »p. w odmawianiu godzinek. Aby ich na zdalnych pomocników wykształcić, musieli plebani osobiście lub przez swoich wikariuszy uczyć tychże chłopców nieco łaciny, czytania, śpiewu kośeiel nego i rozmaitych modlitw i pieśni kościelnych, /.a czasów Kumki W. nic wolno bslo plebanowi wykluczać od udziału w tej nauce żadnego chłopca, który się po nią do niego zgłaszał. W myśl życzeń Karola W. wydal biskup orleański Thcodulf w roku 801 instrukcję pastoralną, w której nakazał plebanom utrzymywać po wsiach i dworach szkoły i przyjmować wszystkich zgłaszających się uczniów na bezpłatną naukę.
Nie ulega wątpliwości, że Karol W. nosił się z myślą i usiłował stworzyć w państwie swoim całym takie szkoły, które my dziś nazywamy ludowymi, a które widział w Italii, a poniekąd i w Gallii. Ale te usiłowania pozostały wtedy i przez długi jeszcze czas w Niemczech bezskuteczne. Zanim się o potrzebie oświaty szersze warstwą społeczeństwa niemieckiego przekonały, miało jeszcze upłynąć wiele wieków Dopiciu z końcem XII wieku zaczyna się w szerszych sferach wyrabiać piagnienic oświaty, a mianowicie najprzód u mieszczan, którzy powoli przychodzą do większego, a nawet znacznego dobrobytu i znaczenia. Przed XIII w. ani w- Niemczech, ani u nas w Polsce nie było żadnych innych szkól prócz katedralnych, kolegiaekieli i klasztornych kiom wanie chłopców' na śpiewaków i ministrantów' nic nazw iemy szkolą
Dopiero po czwartym soborze lateraneńskim, który poleca i pozwala kapitułom zakładać szkoły gramatyknlnc przy innych zamożniejszych kościołach diecezji, mnożą się nowe szkoły, które od kościołów parafialnych nazwano paialialnynii Szkoły te ułatwiają szerzenie nauki, nie są jednak tym, czym są dzisiejsze Izw szkoły ludowe; zadanie ich jest całkiem inne. Uczą się w nich i laicy, ale tylko chłopcy, dziewczęta nie mają do nich wstępu.
Genezy tych szkól należy szukać gilzie indziej aniżeli w piagnicinn i chęci s/ei/enia elementów oświaty pomiędzy najniższymi i najszerszymi waistwami społeczeństwa Chodziło z jednej strony o pomnożenie zakładów, które by pomagały kształcić młodzież do stanu duchownego, a z. drugiej strony o podniesienie chwały bożej pi zez. utrzymanie przy kościołach stałych śpiewaków i ministrantów. Wreszcie i mieszczanie chcieli mieć własne szkoły, w których by synowie ich nabierali pewnych wiadomości, które im się w późniejszym życiu przydać mogły. Objaśniamy powyższe uwagi w szczegółach.
Chociaż od księży najniższych stopni hierarchii kościelnej nic wymagano w wiekach średnich zbyt obszernej nauki, to przecież i nabywanie lego minimum kosztowało wiole czasu i nakładu. Ciężki sposób uczenia przedłużał ją na długie lala, a brak dostatecznej liczby szkól czynił ją tym kosztowniejszą. Cierpiała na tym zwłaszcza młodzież uboższa. Po miastach, w których były szkoły katedralne lub kolcgiaekie, a może i zewnętrzne klasztorne, miała młodzież uboga łatwy sposób kształcenia się, reszta młodzieży, mieszkającej daleko od szkól, mogła zamiar swój wykształcenia się do