1
1
50
. Uczeni: zwiedzający I odwiodą
wielkiego bojownika o sprawę papieży. Wszedłszy ^ y wyraz memu szacunkowi dla jego osoby, powierL
z uczonośd i tak jego izby i dawsz
łem, że jestem Francuzem i przybyłem do Rzymu, aby wypełnić pew ślubowanie religijne, obejrzeć pomniki, zwłaszcza żywe, a wśród nj^ jego właśnie; szczególnie prosiłem, aby dopuścił mnie do poważy rozmowy w wolnym dla niego czasie, tak abym mógł odeń wrócić ^ mego kraju pouczony, jego powaga nie tyle przyjmowała nw pochwały, co okazywała, że moje towarzystwo jest mu bardzo rty I odpowiedział grzecznie i polecił nowicjuszowi (zakonnikowii aby wpuścił, kiedy przyjdę z wizytą, a po grzecznych słowach pożegnał, # nie znaczyło nic innego, jak zaproszenie, abym znów go odwiedź Tego jednak Moryson nie zamierzał czynić i czym prędzej wyjechj I z Rzymu w bezpieczniejsze strony.
Ten epizod wiąże się raczej z ryzykanckim stylem podróży, w jakirr, znajdowali upodobanie niektórzy angielscy gentlemani. Przytoczyłe* go niemal w całości, aby wskazać, jak zdawkowe bywały te kontakty Moryson podaje jako motyw ryzykownej wizyty uczoność Bellarmin* ale czytelnik nie ma wątpliwości, że naprawdę ważna była emocjj lojalnego anglikanina, który wśliznął się do wilczego gniazda jezuitów.
UCZENI ZBIERACZE
Tych kilka przykładów dotyczy raczej styku ludzi podróżujący^ i interesujących się tak czy inaczej nauką - ze światem wiedzy i mądrości. Około połowy XVU wieku nasila się także ruch turystów nowego typu. Od dawna rosło zainteresowanie ciekawostkami (jak ni to dzisiaj skłonni jesteśmy patrzećTmedalami/monetamCpamiątkam przeszłości, zwłaszcza starożytnej. Jednak owe curiosrties, curiosiles, to nie były .ciekawostki' w dzisiejszym znaczeniu. Już bliższe tego* znaczenia są .osobliwości'. W XVII i XVIII stuleciu zainteresowanie ninij poszukiwanie ich, leżało u podłoża nowej, eksperymentalnej wiedzy Trzeba było nagromadź)? TrórratąTcźBę przedmiotów, by fflóe jo sklasyfikować (uczyni to dla świata przyrody w XVIII wieku Carl von linnć - linneusz, praktyk i teoretyk podróży).
Niektórzy turyści traktowali te sprawy jako uboczną atrakcję jednakże około połowy stulecia poznajemy grono ludzi patrzących ni te sprawy inaczej. Wiąże się to z początkami nowoczesnej nauki U przedstawicieli pokolenia założycieli Towarzystwa Królewskiego (Royał Sodety), dostrzec można to nowe spojrzenie, nowy systematyce ny użytek z podróży. Robert Boyłe był zbyt młody w czasie swej Grand
I Tour, by wyjść daleko poza niezmiernie solidnie pojęte uczenie się. Obserwacje, które przyszły wielki chemik wyniósł z podróży po Francji, Włoszech i z pobytu w Genewie, procentować będą znacznie później.
I Tak więc w Esejach filozoficznych będzie analizować po dwudziestu latach wiadomość uzyskaną od szwajcarskiego ziemianina, a dotyczącą wpływu gleby na jakość wina. Znaczenie podróży wynika także I z późniejszych uwag o charakterze negatywnym. Boyte będzie kiedyś, na przykład, żałować, że będąc w Prowansji, nie stwierdził na własne oczy, czy rzeczywiście koralowiec na dnie morskim jest miękki I i twardnieje dopiero po wydobyciu go na powierzchnię.
Trudno przecenić znaczenie podobnych problemów dla rozwoju I nauk o ziemi; dziś łatwo o pobłażliwe lekceważenie, śmieszą czasem popełniane przez uczonych turystów wyraźne błędy. Chodzi jednak
0 to, że zastąpienie mitu obserwacją i zapał w tym kierunku, żarliwe tworzenie konstrukcji myślowych na tej podstawie - są godne podziwu.
Dla nowego stylu podróży naukowej istniało kiłka podstawowych schematów. W zakresie nauk przyrodniczych dominowały zainteresowania szerokie; nauki te były raczej w stadium szukania i rejestrowania I niż rozwiązywania problemów, a podróże były niezbędne dla zbierania okazów przyrody i prowadzenia wstępnych prac klasyfikacyjnych.
Turysta zainteresowany botaniką z reguły nie pomijał minerałów, a czasem owadów; odwiedzając gabinety osobliwości (jeszcze do nich powrócę), oglądał także medale, stare monety i setki eksponatów, których nie wymyśliłaby nasza dzisiejsza fantazja. Uderza to przede wszystkim w relacji Johna Raya, członka Towarzystwa Królewskiego, który wyruszył z Anglii na kontynent w roku 1663. Choć można go określić jako naturalistę (termin, mało już dziś znany, obejmujący całość nauk o ziemi), w relacji drukowanej pośmiertnie odnajdujemy nader trafne uwagi z dziedziny ekonomii, niezliczone spostrzeżenia, a także notatki o zbiorach, którym dziś nie przypisujemy żadnego znaczenia. Wszystko, co .nowe', .rzadkie', .dziwne' łub .cudaczne", godne było uwagi, jego kolega, Philipp Skippon, przywiózł z podróży przede wszystkim obserwacje technologiczne: niezwykłe rozwiązania, mechaniczne ciekawostki.
Tę metodę zwiedzania najlepiej ilustruje przykład klasyczny. Psia Grota pod Neapolem (powrócę do niej w rozdziale Wiellde oczekiwania
1 codzienne wrażenia). Kto tam dotarł, ten nie oparł się pokusie sprawdzenia, że wprowadzony do niej pies wkrótce ginie i uratować go maże tylko wrzucenie do pobliskiego jeziora. Skippon z towarzyszami przeprowadzili rozległejsze doświadczenia Wielki konik polny wytrzymał minutę, chrabąszcz - kwadrans, kurczę - minutę, dwie żaby