202
XLToco
•ntyirmcj
,-jbjcca cgzoJyka
203
i obyczajów: katolicy - protestanci, szlachcice angielscy, * młodzi panicze - starsi duchowni. Tym jednak, co ze $njsJ7cł zabawie przyjaciół rękopisów Locatellego uczyniło dowWoSj o niemoralność, a dla potomnych - doskonale tworzywo te*?* przede wszystkim przeżycia księdza, młodego mężczyzny, ^ w podróży zmuszonego (tak, chyba rzeczywiście zmuszonej^ stałego przebywania wśród dam, których urokom nie potrafi & skutecznie opierać
Oto ostatnie dni podróży: Lombardia, zbliża się rozstanie z francusb damą dworu księżnej Modeny, Katarzyną którą w drodze z Francj Locatelli się opiekował. Wraz z dwiema Włoszkami Katarzyna cfa serdecznie podziękować za opiekę. .Weszły do pokoju - pisze mty ksiądz - właśnie, gdym się był rozebrał i klęczałem, modląc się.Miału na sobie tylko koszulę i jak tylko je ujrzałem, wskoczyłem do łóżka przykrywając się”. Obie towarzyszki Katarzyny zdawały się zaskoczone jej łzami (płakała bowiem, wzruszona rozstaniem); różnice języka rie pozwalały im się porozumieć, ale szły chętnie do izby księdza. Aby rozwiązać jakoś tę krępującą sytuację, Locatelli wziął krzyżyk i - wciąż w łóżku - począł błogosławić Katarzynę. Jakąż jednak tym zastawił na siebie pułapkę! Panna zbliżyła się, pokrywała pocałunkami dłoń księdza, ale nie miało to znaczenia, co uczyniła: .niczego nie czułem. Jedna bowiem z dziewcząt rzuciła się na kolana przede mną i udzieliła mi widoku nagich piersi z najbielszego śniegu, zapraszających, by ugasić tam moje pragnienie. Pierścienie złotych włosów spadały, wijąc się, z jej głowy, jakby ostrzegając mnie przed pętlami, którymi skrępowałyby mężczyznę przyciskającego do nich wargi, lej ramiona -o Boże! Dosyć Dosyć!"
Rzeczywiście, dosyć jak na duchownego. Ale Sebastiano LocatełS cierpieć miał jeszcze długo. Gdy tylko panny wyszły, wciąż z obrazem ich wdzięków w oczach, czując kobiece wargi na policzku i na rękach, padł na ziemię, wzywając pomocy Madonny w zwalczeniu szatańskich pokus. Bał się zaraz położyć i (jak pisze) aby zająć dłonie, ubrał się i spisał w dzienniku te wszystkie wrażenia (z wersji ocenzurowanej usunął później wzmiankę o pocałunku w policzek).
Kanonowy niepokój: czy towarzysz podróży, czcigodny starszy opat, niczego nie podejrzewał Nie, i co gorsza wysyła go, aby obadał I dziewczęta Katarzyna otwiera natychmiast, gdy zastukał. Jakby oczekiwała kochanka" Locatelli myślał jednak o jej towarem
' ^ *** «*«*>*« uroczo śpiącą. Poczuł krZZ
wszystkich żyłach i opis własnej namiętności splata w ■
z pobożną refleksją: .O, jak ziemskie piękno może oślepli 4"^
Jjweczą; jeśli się nie postara, by uzyskać moc patrzenia jakby przez ^iejszające szkło - jak małe w istocie są te rzeczy U". Uratowały go ^lń na schodach; przybrał odpowiedni wyraz twarzy i potrafił gpipować wrażenie.
Cóż sądzić o tym epizodzie? Ile w nim prawdy? Pisany jest z literackim talentem i wciąż z myślą o czytelniku; mamy inwokacje typu: .Co na to powiesz drogi czytelniku? Młody człowiek lat trzydziestu, męski, pełnokrwisty, nagi w łóżku, krucyfiks w dłoni (ale o tym zapomniał!) a przed oczyma godna uwielbienia piękność [...]'. Sytuacja mimo wszystko wydaje się prawdopodobna; splot okoliczności wiąże się z faktem podróży. Komizm - dla księdza raczej tragizm - sytuacji wynika z tego, że damy zachowują się dokładnie tak, jak dyktuje im lĄjjnośti obyczaj, ale w pokojach gościnnych daje to efekt zgoła inny liż na plebanii; zamiast zakrystii - sypialnia, zamiast sukni i sutanny - koszule nocne. A finał? Padre przy pierwszej okazji w Kremonie, poszedł się wyspowiadać u dominikanina - z jakimż rozczarowaniem! Zakonnik ani nie pobudził go do głębokiego żalu i wstydu, ani nie naznaczył odpowiedniej pokuty. Wypadało poszukać ostrzejszego spowiednika.
Przydałby się taki wielu barokowym turystom.