poszlakowy.
HANKA {spogląda na Szymona) Czy pan się ile czuje?
SZYMON Nie. A dlaczego?
HANKA Tak pan tam wciąż wychodzi.
SZYMON Bo to niezwykłe.
HANKA Co niezwykłe?
SZYMON To wyjście na balkon.
HANKA Niezwykłe? Dlaczego?
SZYMON Bo otwarte.
HANKA Ach tak... O Boże...
ADAM (do Hanki) Daj mi ten lód.
HANKA Ale musisz się położyć. Inaczej wszystko spadnie.
ADAM Nic trzeba. (bierze kostkę lodu do ust)
HANKA Co ty robisz?
ADAM Zaschło mi w gardle, (obraca kostkę lodu językiem) A ty... (zwraca się do Tadeusza) żebyś chociaż dysponował jednym dowodem, (chrupie) Jednym jedynym dowodem. Poza tym przysługuje mi obrońca. Nawet w przyjętym przez ciebie systemie.
TADEUSZ Obrońca?... Proszę bardzo. Możesz się zwrócić do Szymona. Ma wieloletnia praktykę, zna sic na prawie.
ADAM O nie. Do niego nie. On mnie trzymał. Nie ufam obrońcom, którzy współpracują z oskarżycielem. Sam znasz ich dobrze.
SZYMON Ależ panie Adamie... Ja naprawdę chciałem panu pomóc...
ADAM Mówi pan tak samo jak pierwszy obrońca Tadeusza. „Chciałem panu pomóc..” a w gruncie rzeczy cały czas oskarżał go.
TADEUSZ A ty?
ADAM (zaniepokojony) Co ja?
TADEUSZ Nie oskarżałeś mnie?
ADAM (zdenerwowany wyciąga papierosa, szuka zapałek) Tak, nie przeczę. Ale tylko na pierwszym zeznaniu. Potem odwołałem.
TADEUSZ Ale oskarżałeś mnie?
ADAM Oskarżałem.
TADEUSZ I to fałszywie?
ADAM Tak. Fałszywie.
Znajduje jw stole puste pudełko od zapałek, otwiera je, rzuca. Z niezapalonym papierosem w zębach rozgląda się niespokojnie po pokoju.
HANKA Dajcie temu spokój. Po co wywlekać stare sprawy, (także sięga po papierosa i również nadaremnie szuka zapałek) Czy nie lepiej wyjść na spacer? Jest do zobaczenia tyle ciekawych rzeczy. Nie widzieliście ich od lat. Albo i wcale... Stoją wielkie nowoczesne domy. Mamy zupełnie nowe Stare Miasto. Przepiękne. Ładniejsze jak było. I nic nie poznać, że dopiero co odbudowane. Chociaż pachnie jeszcze świeżym tynkiem... A jeden kościół to przesunięto nawet z miejsca na miejsce.. Żeby go było lepiej widać. Bez rozbierania. Jakby to była jakaś zabawka z tektury, (wciąż jeszcze trzyma w ręce papierosa) A wiecie, kto się najbardziej martwił o to, żeby nie runął? Komuniści. Można było umrzeć ze śmiechu, jak oni się bali, żeby im kto w świecie nie powiedział, że przewracają kościoły* Adam śmiał się do łez. Ale teraz bardzo dobrze stoi. Wygląda nawet znacznie lepiej. Byłabym naprawdę szczęśliwa, Tadziu, gdybym mogła wam to wszystko pokazać.
Orientuje się, że mówiła w próżnię, milknie i znowu rozgląda się za zapałkami.
Nie znalazłszy ich wychodzi do kuchni. Szymon przeszukuje wzrokiem wszystkie kąty. Nie chodzi mu jednak o zapałki. Przez chwilę interesuje się kawałkiem podartego prześcieradło. Odrzuca je wkrótce spostrzegłszy We framudze resztki waty pozostałe z zimowego opatrywania okien. Podchodzi do balkonowych drzwi wydłubuje przyklejone w szparze kłaki.i skręcą je w palcach tak, jak skręca się papierosa z bibułki. Następnie ściąga z nogi buti przyklęka i zaczyna wałkować skręconą walę, przyciskając ją podeszwą do podłogi. Tadeusz nie spuszcza wzroku z Adama.
TADEUSZ Dlaczego eonie oskarżałeś? Dlaczego złożyłeś fałszywe zeznanie? Bałeś się, że ominie cię awans? I tak go nie dostałeś.
ADAM (oburzony) Cluplec. Nie Jestem zdolny po trupie przyjaciela dochodzić do awansów.
TADEUSZ No więc dlaczego?
ADAM Dobrze wiesz. Chcesz tylko usłyszeć to z moich ust. Tak Jest. ze strachu.
Z głupiego ludzkiego strachu. Bałem się, że wyląduję tam, gdzie l ty. Dałem się ogłupić i przestraszyć na pierwszym zeznaniu. Ale na drogim zdobyłem się Już na odwagę. Nic mojna wina, źe na sprawie przedstawiono tylko to pierwsze. I musiałem odwoływać Je po raz wtóry.
HANKA (wracając z kuchni) Ani jednej zapałki. W całym domu.
Szymon unosi głowę i zabiera się do wałkowania z nową energią.
ADAM To wszystko. Nic więcej nie potrafię wyjaśnić.
TADEUSZ Wystarczy. Uczucie strachu w pełni trafia ml do przekonania. Powiedz Jeszcze tylko... Często tu nocowałeś?
HANKA Tadeusz, Adam... Czy wyście potracili zmysły? Co to za śledztwo? To jakaś beznadziejnie głupia zabawa.
ADAM Tak jest, głupia. Jak każdy proces bez dowodów.
TADEUSZ Pytam, czy często tu nocowałeś?
ADAM Mówiłem ci już... Zdarzyło mi się to wyjątkowo. .
HANKA Zasiedzieliśmy się do późna.-Wiesz przecież jak trudno wydostać się stąd wieczorem. W dodatku padał deszcz.
TADEUSZ Masz tu jakieś swoje rzeczy?
ADAM Oszalałeś?... Kapelusz i płaszcz.
. TADEUSZ A ty byłaś przed chwilą w łazience.
.HANKA Byłam. Tak.
TADEUSZ Na półce nad umywalką leży maszynka do golenia. Widziałaś ją?
HANKA (z niepokojem) Maszynka?
TADEUSZ Tak. Maszynka, (chwila milczenia) Idź i zobacz.
HANKA Ale...
TADEUSZ Idź i zobacz.
SZYMON (przestaje na chwilę wałkować, unosi głowę znad podłogi) Nie, nie— Nie trzeba.
TADEUSZ Dlaczego?
SZYMON To moja...
TADEUSZ Przecież nie otwierałeś walizki.
SZYMON Otwierałem. Chciałem się ogolić, ale nie wiedziałem jak...
TADEUSZ Nie wiedziałeś jak się ogolić?
SZYMON Nie. Jak włączyć gazowy piecyk.
TADEUSZ I to na pewno twoja?
SZYMON Moja. Miałem w depozycie dwie wartościowe rzeczy: zegarek J maszynkę do golenia.
TADEUSZ Ach tąk... (milknie, przygasa; Szymon potmaca do wałkowania wafv)
HANKA No tak... (do Szymona) Co pan tam robi?
SZYMON Nic, nic... wałkuję.
ADAM (z powagą) Dwie wartościowe rzeczy... zegarek i aparat do golenia. 1 jedna z nich miała służyć jako dowód rzeczowy. Ciekawe— Przedmiot sam w sobie wartościowy a jako dowód prawny... Ciekawe.
Zapada długie milczenie. Szymon prostuje się, ociera pot z czoła.
SZYMON (nieśmiało) Przykro mi, źe wcześniej nic nie powiedziałem... A właśnie wyjmując aparat miałem zamiar zapytać, jak się włącza ten piecyk.
Nikt mu nie odpowiada. Milczenie przeciąga się. Tadeusz czuje, że przegrał sprawę. Jest mu bardzo głupio. Swoją porażkę maskuje gwizdaniem. Szynunk po raz któryś próbuje rozgrzać tratę. Szoruje, jak umie najszybciej, butem po podłodze. Nagle podrywa się, rozszarpuje wałek, dmucha w niego pospiesznie i podbiega do Hanki wołając: ogień! Hanka przez chwilą nie moie zorientować się o co chodzi Wreszcie łapie ze stołu papierosa i wkłada do ust Szymon podsuwa jej tlącą się watę. Ich czoła stykają się z sobą. Owiewa ich kiqb'dy-
> | mu. Hanka kaszle, opierając się jedną ręką na ramieniu Szymona.
ANKA To niezwykłe. Jak pan to zrobił?
Tak jak pani widziała.