cym KOMIZM SŁOWA
Siostrzyczki spijają z kieliszków jak naparstki Bladozieloną truciznę, straszliwy, blady jad.
Za chwilę umrą — już w kurczach ściskają się garstki,
Już szyjki gną się jak łodygi i jedna główka zwisła jak
więdnący kwiat*.
Zabawniejsze są jednak parodie piosenek kabaretowych:
Ja byłam kiedyś piękna, młoda,
Ja miałam duszę, a nawet ciało,
Wszystkiego dla mnie było mało.
A teraz nic nie zostało!5*
Albo też kpiny z Wyspiańskiego. Gnębon Puczy-morda tak przedstawia się publiczności:
Kołpak z piórem, karabela —
To każdego onieśmiela.
A buciska te czerwone,
Oczy straszne, wywalone Robi miny okrutne Takim jest i takim bede,
Czym jest dziwkarz, czy też pede,
Socjalista czy faszysta,
Jam w tym serze jako glista57.
Wszystkie te pomysły — a zwłaszcza zużytkowanie bzdury, brzydoty i niezręczności wysłowienia ,— mają na celu oderwanie^ czytelnika od iluzji spektaklu. Dowcip jest sam dla siebie, jak w kabarecie, co spostrzegł już Boy. Nie musi podtrzymywać prawdopodobieństwa zdarzeń, uzasadniać się psychologicznie. Filozof może mówić jak szewc, a szewc jak filozof. Naprawdę bowiem mówi tylko pisarz, ponoszony niebywałą inweń-p§ słowną, rozpętaną wyobraźnią języka.
55 W małym dworku, s, 91. “ Matka, s. 289—290.
57 Siewcy, s. 486.
WITKACY ZJAWISKIEM OBCYM DLA JEMU WSPÓŁCZESNYCH CIX V
0 niewielu polskich pisarzach napisano tyle co o Witkacym. Budził on zawsze szczerą ciekawość i podniecał do myślenia krytyków. Inna rzecz, że nie zdolni — przynajmniej za życia — przekonać do swoich poglądów i zapalić do swego dzieła. Czytelnicy i krytycy odpadali od stromej góry, której na imię Witkacy. Zostawali nieliczni entuzjaści, często osobliwi i niespodziewani. Trzeba było trzydziestu lat, aby zmienił się gust i Witkacy został jednym z najczęściej granych dramaturgów i najbardziej aktualnych pisarzy.
Zainteresował najszybciej jako teoretyk sztuki. Teorię Czystej Formy dyskutowano wielokrotnie. Mało było jednak głosów, które by godziły się na Witkiewiczowskie rozumienie sztuki — i mało tych głosów jest dzisiaj, co pomija się nieraz wstydliwym milczeniem. Właściwie tylko jeden Bolesław Miciński próbował sto-'' sować praktycznie wskazówki Witkacego — ale i on prędko zrezygnował1 2. Pasjonujące były natomiast polemiki. Najwybitniejszy z krytyków dwudziestolecia, Karol Irzykowski, poświęcił Witkacemu teoretykowi niemal całą książkę, gdzie — w ostrym sporze — wyłożył własną koncepcję literatury2. I on, i Witkacy używali jednak najprostszych terminów w zupełnie różnym znaczeniu i do żadnego porozumienia dojść nie mogli, tym bardziej że obaj byli uparci jak muły. Witkacy nigdy nie darowywał żadnemu polemiście i odpowiadał na zarzuty tasiemcowymi artykułami, wracając stale do swego filozoficznego początku. Było w tym
1 Por. B. Miciński, Pisma, Kraków 1970, s. 269 i n.
Opracowania, których noty nie podano w przypisie, w bibliografii.