T
KOMPOZYCJA I NARRACJA
Fakt, że dla Reymonta jednostka i zbiorowość to nie wartości gatunkom I odmienne i radykalnie przeciwstawne, ale dwa bieguny oscylacji jednolity 1 układu, ma doniosłe znaczenie dla kompozycji jego utworów powieściowych Nie chodzi tu bynajmniej o świadomie sformułowaną i realizowaną konset I wentnie tezę programową; chodzi raczej o impulsywne, spontaniczne uchylę. I nie się przed dyktatem prawidła poetyki normatywnej orzekającego, że I w powieści osią konstrukcji fabularnej musi być postać głównego bohatera ■ i na kanwie jego losów osnuty wątek centralny. Mówię o „uchyleniu się” i to II „impulsywnym, spontanicznym”, gdyż Reymont pisze tak, jakby miał za- I miar zachować klasyczny typ kompozycji powieściowej. W Komediantce 1 i Fermentach najwięcej miejsca poświęca Jance Orłowskiej i jej perypetiom 1 aktorskim (w pierwszym utworze) oraz (w drugim) kłopotom związanym I z wyborem dalszej drogi życiowej. W Ziemi obiecanej na plan pierwszy I wysuwa się Borowiecki i budowa fabryki. Już jednak w Komediantce wew- 1 nętrzne życie trupy teatralnej i kwestia społeczno-towarzyskiej sytuacji akto- 1 ra stają się wątkiem samoistnym, a nie tylko tłem dla osobistego dramatu Janki Orłowskiej.
W Fermentach ten proces posunie się dalej: duchowa szarpanina bohaterki to tylko jeden przejaw owych „fermentów”, którymi kipi całe jej otoczenie. Nie będąc aktywną inspiratorką akcji powieściowej, staje się jakby medium autorskim, ułatwiającym wniknięcie w wewnętrzne życie środowiska, czy nawet zgoła stanowiskiem obserwacyjnym. Wagę nadaje utworowi Reymonta właśnie otoczka wątku Janki: obraz życia prowincji, potraktowanej jako egzystencjalna sytuacja bohaterów, jako zespół czynników determinujących ich losy i ich psychikę.
Przypomnijmy sobie pierwszy opis, na jaki trafiamy w Fermentach, pierwszy akord nastrojowy powieści:
Cisa się rozlała i zdawała się wtapiać całą stację w nudzie, zimnie i wilgoci. Deszcz płukał ayby z jednostajnym, usypiającym brzękiem i jakby związywał niebo i ziemię miliardami sa^ch. skośnych włókien, a zegar, umieszczony w wysokiej szafce i mający cyferblat na zewnątrz stacji, cykał z okropną monotonią1.
Atmosfera nudy i monotonii spowija Bukowiec jednak nie tylko w dżdżyste dnie jesieni. Ludzie nie żyją tutaj, lecz wegetują. 1 dlatego ich życie wewnętrzne fermentuje bezładnie, burzy się niepokojem, który nie ma się gdzie i na czym rozładować. Toteż dziwaczeją i marnieją. Podejrzane interesi-ki Swierkoskiego i jego bestialskie znęcanie się nad psem, erotyczne fantazje Karasia, sportowy bzik Zaleskiego, artystyczne marzenia Zaleskiej — oto formy obronnych reakcji przeciw bukowieckim warunkom egzystencji. Indywidualny dramat Janki, dramat ucieczki, zabłąkać i powrotów prowincjonalnej sawantki, wtapia się w obraz fermentującej bezowocnymi buntami prowincjonalnej codzienności; nie dominuje kompozycyjnie nad całością dzieła, ale stanowi raczej układ służebnie traktowanych wiązadeł fabuły.
Podobnie jest z Ziemią obiecaną, której Antoni Potocki zarzuca brak jakiegokolwiek ładu konstrukcyjnego i której, jak twierdzi, nie sposób streścić, ponieważ w gmatwaninie epizodów, podawanych niejako „w nawiasie”, gubi się, niczym igła w stogu siana’ wątek główny, wątek Borowieckiego2 3. Dostrzega więc krytyk łamanie klasycznej konwencji powieściowej, wyrażające się w degradacji głównego bohatera i wątku centralnego, ale widzi w tym wyłącznie błąd autora, dowód jego nieporadności kompozycyjnej.
Również z punktu widzenia interesów tradycyjnych konwencji powieściowych kwestionuje sprawność pisarza w charakteryzowaniu grup społecznych, zawodowych, narodowościowych i przywołuje na świadka przeciw Reymontowi Zolę z jego Germinalem, podkreślając kunszt francuskiego naturalisty w operowaniu syntezami życia zbiorowego i obrazami tłumu-*. Autor Nony jednak idzie w tym wypadku tropem realistów, którzy traktowali formacje socjalne jako układy w zasadzie zamknięte i wyodrębnione wzajemnie niczym gatunki przyrodnicze oraz byli przekonani o możliwościach racjonalnego wyjaśnienia pobudek i celów akcji zbiorowych, nawet gdy sprawiają wrażenie zrywu spontanicznego i przypadkowego.
Reymont wracał nieraz w charakterografii nie tylko do jednostek, lecz i zespołów ludzkich na tory wytyczone przez prozę realizmu. Był jednak
43
Fermenty, s. 7. . ■■ Ih
A Potocki: O „Ziemi obiecanej" Reymonta. W: Szkice i wrażenia literackie, s. 218—234.
Tamże, s. 224—226.