nem*' w najdramatyczniejszy nieraz odcinek akcji, nadaje jej wygląd i sens epicki. Każdy tom jest pewną skończoną, choć otwartą całością, zawierającą sobie właściwy fragment epopei. W konstruowaniu tych całości ogromną rolę odgrywa Reymontowska technika zakończeń.
Chociaż fabuła stanowi ciągłość, to jednak, jak się okazało, dzieli się ona na pewne kompleksy nie tylko wszerz, w sensie skupiania ich dokoła określonych ośrodków, ale i wzdłuż, dzięki podziałowi wszystkich szeregów obrazowych. a również akcji na cztery części. Jakieś doniosłe wydarzenia bywają zazwyczaj granicami etapów. I tak wesele Boryny zamyka tom I, walka o las U, śmierć Boryny — III. Na szczególną uwagę zasługuje koniec tomu IV. Nim jednak zrozumiemy jego charakter i sens, musimy podnieść jeszcze jeden moment. Oto Reymont kocha się w efektowności i komponowaniu, którego celem jest wydobycie maksimum napięcia efektu: patosu, wzniosłości, symboliki, nastroju itp.
Przypomnijmy sobie atmosferę, jaką otoczył przybycie wsi okolicznych Lipcom z pomocą, jak teatralnie niemal ułożył przypadkowe niby spotkanie się procesji z wracającymi z więzienia chłopami, jak „ustawił” całą gromadę chłopów naprzeciwko gromady Niemców i kazał im wieść rozmowy o ziemi, jak to wszystko potrafił wyzyskać. Zamknięcia tomów są jeszcze bardziej efektowne, dzięki czemu pada na nie szczególnie silny nacisk artystyczny, zaakcentowany koniec odcina specyficznie fragmenty całej powieści od siebie. Wesele Boryny, walka o las, śmierć Boryny to nie tylko przełomowe zdarzenia akcji i zakończenie tomów, ale również szerokie, efektowne przedstawienie, posiadające wymowę symbolu.
Możemy już wrócić do zakończenia IV tomu. I tu blisko końca znajduje się emocjonujący człon fabuły: wyświecenie Jagny. Tło: zbliżająca się straszliwa burza. Na pognębioną i nieszczęsną, wyrzuconą w polu i przez wszystkich opuszczoną, leje deszcz i tłucze grad... Po tym obrazie bezpośrednio następuje opis żniw. Reymont pisze, że zapomniano już o Jagnie:
Wielka uroczysta cichość przejęła żniwne pola, zrobiło się jakby święte nabożeństwo znojnej, nieustannej i owocnej pracy.
Autor tworzy długi obraz idących i mijających dni żniw i zbiorów. Epik wziął górę nad dramaturgiem, pełne napięcia zdarzenie akcji zasłonił epickim, spokojnym, słonecznym obrazem żniw. Teraz dopiero następuje zakończenie całości. Na Podlesie, dość odległe od Lipiec, przybywa dziad, a Nastka udziela mu ostatnich wiadomości o losach Dominikowej i jej córki. Autor, korzystając z okoliczności, że Nastka opowiada „wlekąc smutnymi oczami
fe
po święcie”, tworzy piękną, ostatnią wizję wsi. Świat Bory nów zacicha i niknie nam sprzed oczu: ^
Od Lipiec roznosiło się dzwonienie na Anioł Pański, a niekiedy dochodziły turkoty wozów, szczęki naost rżanych kos i dalekie, dalekie śpiewania, złocista kurzawa zachodu przysłaniać jęła całą wieś i pola wszystkie, i lasy.
Dziad podniósł się, spędził psy, poprawił torebek L, wsparłszy się na kulach, rzekł:
— Ostańcie z Bogiem, ludzie kochane. (IV, 394)
„Chłopi" Reymonta. Warszawa 1950, s. 94—105.
FRYDERYK BÓÓK
[„CHŁOPI" REYMONTA W SZWECJI]
Powieść Reymonta o polskim chłopie, podobnie jak jego Ziemia obiecana, ma za bohatera kolektywne pojęcie. Wieś Lipce jest tu tak samo główną postacią akcji jak miasto Łódź w poprzednim romansie. Być może, wpływ społecznego cyklu Zoli zaznaczył się także i w tym arcydziele (m&sterverk).
Ale Reymont umiał przetopić technikę naturalizmu w właściwy sobie, niezmiernie oryginalny sposób. Zola nigdy prawie nie osiąga epicznego rozmachu, tymczasem Chłopi Reymonta wykazują taką wzniosłość w konturach, takie bogactwo w perspektywie i tak majestatyczny spokój w rytmie opowiadania, że raz po razu zmuszają nas do porównania z epopejami Homera.
W rzeczywistości polega epiczny charakter powieści w poważnym stopniu na wyborze tematu. Homer opisywał społeczeństwo o pierwotnej kulturze. Podobnie też każdy artystycznie doskonały obraz prymitywnego bytowania, zwłaszcza życia chłopów, z łatwością nabiera cech zwanych przez nas epi-cznymi.
[...] Stary kmieć Bory na włada autokratycznie w swojej zagrodzie, a wszyscy mieszkańcy wsi patrzą nań z szacunkiem: jest on niejako przywódcą ludu, tak jak ongiś achajscy książęta. Lipce mają swoje zebrania gminne, swoje spory o „następstwo tronu”, swoje wyprawy wojenne, swoich bohaterów, tak jak owe greckie państewka. Piękna Helena, zarzewie wojny i zniszczenia, źródło fatalnych katastrof, zwie się w powieści Reymonta — Jagusią; jest ona równie nęcącą, wiarołomną, a przecież przez wszystkich pożądaną, jak spartańska królowa. Szczytowy punkt romansu — to bójka w lesie,
267