84 MOWA KAMOYMKIROO
84 MOWA KAMOYMKIROO
mogło. Fałszerz, używszy do swej roboty su kanwę mowy aut©ut nie okazał woale ani talentu, ani nawet zwykłego sprytu.' Pominąw* nieprzyzwoity, zuchwały ton wobec króla, niemożliwy w tak pow^M zgromadzeniu, jakiem był senat, spostrzeguro^s^Bdumieniem^e
n
i karność! — dalej o zDytkacn, a nawet, o zgrozo! o tytuiacn cudzozjeftl skich; artykuły bełskie również nie warte wspomnienia — oczywiście, ^ rokosz je już dawno w tyle zostawił. Zato harouje nasz fałszerz żwa\v0 na dwu ulubionyoh konikach rokoszańskich : małżeństwie rakuskiem i siędze koronacyjnej, a w peroracyi nie żałuje farb jaskrawych, krzyczą, oych, uzbieranych po sejmikaoh i schadzkach rokoszańskich. Wogóle cala ta mowa przedstawia się tak pod względem treści, jak i formy, jako tan. detny fabrykat najgorszej marki, obliczony chyba na tabaczno-rogową ciemnotę i niewybredny gust rokoszańskiej publiki, a zarazem jako ważny dokument kulturalny, klasyczne świadectwo ubóstwa umysłowego dla tej warstwy, która jednak radziła »o wolnością i chciała naprawiać Rzpltąl Mimo tych jawnych poszlak rzekoma mowa Zamoyskiego uchodziła długo za autentyk nawet u poważnych badaczy; przytacza ją np. Staszyc jako dokument w »U wagach nad życiem Zamoyskiego*, drukuje Katowski jako autentyczną, nie podejrzywa fałszerstwa nawet krytyczny Korzon — ale najdziwaczniej postąpił sobie Niemcewicz: oto mając w swym rpsie wilanowskim iNr BI dwie redakoye: A i D, sporządził sobie z obu mów, idąc śladem rzymskich komedyopisarzy, taką kontaminacyę, jaka mu najbardziej dogadzała, wyzyskując w ten sposób jak najskrupulatniej w swojem mniemaniu oba dokumenty historyczne. Wobec tego podajemy cały małe-ryał, do tej sprawy się odnoszący, a mianowicie przedewszystkiem sam falsyfikat O, jako broszurę rokoszową, pod nią równolegle dla porównania redakcyę B (opuszczając odmiankę A), wreszcie w dodatku tęż mowę w red. C. (Por.Stanisław Staszic: Uwagi nad życiem Zamoyskiego 1785, str. 214; J. U. Niemcewicz: Dzieje panowania Zygmunta III, 1819, t. 1, sir. 507; Aleksander Batowski: Rajnold H&jdensztajn i Franoiszek Bohomolec, 1854, str.SU J. Szujski: Dzieje Polski, 1894, t. 111, str. 187; Aleksander Kraushar: Okruchy przeszłości 1914, str. 69).
Rod. O (falsyfikat rokoiisńtkl)*
.tllTł JWJM. Pana Jana Zamoyskiego, hetmana i kanclerza W. ko-nego, który z miejsca swego wystąpiwszy 1 ku królowi się zbliżywszy, tym sposobem rzecz uczynił w r. 1605.
Najjaśniejszy Miłościwy Królu! Niech to WKMć nie obraża, .0 „wre insolito, z stołka mego senatorskiego wstawszy, na po-' izby votwm swoje odprawię z tych przyczyn, żem zdrowie tracił na służbach Rzplitej, straciłem słuch, zębów nie mam, dlategom się tak zbliżył do WKMci, abyś WKMć mnie lepiej ajygzeó raczył i drudzy, którym siła na tym należy, lepiej mo-
Rod. B (Mowa autentycsna).
yotum Jmcl pana Zamoyskiego, hetmana i kanclerza koronnego,na sejmie warszawskim, już ostatnim za jego żywota, w r. 1605.
Radbym, żebym był od wszystkich słyszan, gdyż nie do-} bre zwykłem miewaó słów moich interpreter, którzy więc inaczej mowy moje udawać i wykładać zwykli. Długo się bawić nie ! [ będę i nie mogę, bo i zęby i zdrowie straciłem, w starości kaszlu i inszych chorób nabyłem; jednak mi tego nie żal ani się i tego wstydzę, bom tego wszystkiego nabeł na posługach WK. Mci, na posługach miłej ojczyzny mojej.
Naprzód tedy o tureckim niebezpieczeństwie mówiąc, życzyłbym, aby się te rzeczy [nie] w ostrogach i jako na wsiadaniu odprawowały, nie w ten czas dopiero, kiedy nieprzyjaciel w progu, którego nigdym się bardziej nie obawiał, jako teraz. k za tym zapałem węgierskim, o czym pisałem do JM. Ks. Podkanclerzego. Trzeba się poczuwać. Już Turczyn blizko, ściany j nie mamy i cośmy pierwej na inszych obronę patrzyli, teraz sami o sobie myślić musimy. Kto tego przyczyną węgierskiej ziemi, a pogotowiu tej tureckiej mocy pomnożenia, nie jest praw Panu Bogu, nie praw sąsiadom swym, nie praw chrześcijaństwu wszystkiemu. Złe z nim sąsiedztwo barzo nec me-minisse volo. Rozumiałbym przeto, aby posła do niego wypra-wić z rzeczami gruntownemi i dobrze sie jednak namyśliwszy na to z wielką ostrożnością; bo ci tam poganie mają \ ten obyczaj i są tak ostrożni, że pisma chowają, które im przychodzą od inszych monarchów, a nasze najbardziej i na »i«k am.axv n»i więcej sadzą i gdy się im co