LX1I WERSYFIKACJA
wyliczeniowe, których szczególnie efektownym przykładem jest okazały i z werwą zestawiony katalog trunków w wierszu Do Stanisława Morsztyna (L 66). Szczególnie zabawnym przykładem takich wierszy wyliczeniowych jest też Chłód daremny (K 8). Rzekomo jest to wiersz o tym, jak w czasie kanikuły poeta szuka cienia nadaremnie, bo piecze go nie tylko słońce, ale i ogień, który w sobie nosi. Ale ten rzekomy temat wiersza to tylko pretekst dla popisu długim katalogiem nazw różnych gatunków drzew, scharakteryzowanych odpowiednimi epitetami, przy czym poeta nasz postępuje sobie tutaj bardzo systematycznie, bo najpierw szuka cienia pod rozmaitymi drzewami liściastymi, rosnącymi na suchym gruncie, potem w poszukiwaniach swoich przenosi się pod drzewa iglaste, a wreszcie „trzeci raz”, szuka ochłody wśród drzew i krzewów rosnących na gruntach bagnistych i nad wodą.
Na ogół jednak Morsztyn eksplorował bogactwo języka bez takiej pedanterii, z wdziękiem, humorem, naturalnością. Prawdopodobnie niejeden z tych wierszy kosztował go dużo wysiłku. Ale zazwyczaj czytelnik wysiłku tego nie odczuwa. Tym mocniej trzeba to podkreślić, że równocześnie w wierszach tych Morsztyn okazał się wirtuozem wersyfikacji.
VI. WERSYFIKACJA
Żaden poeta staropolski nie może się mierzyć z Morsztynem bogactwem wersyfikacji, a zwłaszcza różnorodnością form stroficznych, i to nieraz bardzo wyszukanych. Operował on wprawdzie wyłącznie tradycyjnym wierszem sylabicznym. Nie kusił się, jak Kochanowski w trzecim chórze Odprawy, o eksperymentowanie w wierszu tonicznym. Wyjątkowo tylko, w krótkich odcinkach dwóch dłuższych utworów, Amintasa oraz Nadgrobka Otwinowskiemu, wprowadzał wiersze białe, inaczej niż Kochanowski w Odprawie czy ze współczesnych mu
pisarzy Krzysztof Opaliński w satyrach. Operował więc wyłącznie tą wersyfikacją, w którą czytelnik polski był już wdrożony. Ale opanował ją wspaniale i w kombinowaniu jej elementów wykazał wielką pomysłowość.
Posługiwał się miarami od pięcio- do trzynastozgłoskowca, przy czym zgodnie z tradycją miary, z jakimi najczęściej spotykamy się w jego poezji, to ośmio-, jedenasto- i trzynasto-zgłoskowiec. Jak zwykle w takich wypadkach, o Morsz-tynowym mistrzostwie w traktowaniu miar wierszowych najwymowniej świadczą te przykłady, kiedy łamie reguły wiersza.
Przekład Cyda w partiach dialogowych pisany jest regularnym trzynastozgłoskowcem z żeńską, a więc paroksytoniczną średniówką po siódmej zgłosce. Regularne zatem akcenty w takim wierszu padają na szóstą i dwunastą zgłoskę, a odstępstwa od tej zasady musimy traktować jako naruszenie metrum. Morsztyn potrafi je świetnie wyzyskać. W trzeciej scenie pierwszego aktu dramatu królewna zwierza się z swej miłości do Roderyka Lenorze, swej ochmistrzyni, która jest tym nieoczekiwanym dla niej wyznaniem zgorszona. Na słowa królewny:
Wierz mi, żem długo z mocną siłą się biedziła,
Lecz mię miłość, co wszytkich wiąże, zwyciężyła:
Ten kawaler, ten młodzian, com go drugiej dała,
Związał mię!
Lenora reaguje dwoma wykrzyknięciami, pytaniami:
Cóż? Kochasz w nim, czym się osłyszała?1
Bardzo łatwo byłoby w pytaniu Lenory zmienić szyk na „w nim kochasz”, przywracając w ten sposób regularną, paroksytoniczną średniówkę. Ale tu właśnie nieregularna średniówka jest jak najbardziej na miejscu, jest jako wykolejenie
Cyd, I, w. 77—80, UZ.