nie było. użalił się bfraz slarzer nad nędzę, coraz bardziej patrzył przez Izy na niesprawiedliwość i krzywdę ludzka Morołja są najpiękniejszem świadeclwcm serca czułego, wielkiej mądrości życiowej* prawdziwej skruchy i bojazni Bożej: niema w nich pieśni »pobożnych«, ale -nabożniejsze* (bo Potocki dzielił umyślnie oba wyrazy) one, niż wszystkie aseetyka zalewające powodzią czasy Sobieskiego i saskie. A zarazem stanął Potocki przez Moralja w rzędzie najcelniejszych satyryków polskich, nietviko obok Twardowskiego i Opaleńskiego, ale i i Naruszewiczem i Krasickim zmierzyć się może, a prawdziwym botem patrjołycznym ich wszystkich przesc ignaŁ
Xi szczęście dla nas a spólczesnym na stratę nie mvsłał Pods rzanin o krakowskim druku, więc ani on, ani cenzura duchowna nie wałaszyli Ogrodu ani Mo-mljów: drukując je byiby autor, jak Kochowski i jeszcze hardziej niż on, zmuszony poświęcić jedną trzecią a zarazem najcharakterystyczniejszą, najważniejszą część swej pracy. Tak ocalała cala (prócz wydarcia kilku kari Ogrodu, czego się w czasach saskich niepobożna ręka, ogradzając duchownych i praktyki religijne, do-i»ćnh)
ZSACZESIE POETY
Nierzadki między Słowianami typ literatów, od lat niemal chłopięcych błyszczących w przyszłym zawodzie, Słowacki i Krasiński, Puszkin i Lermontow aajhasTfasej znane przekłady. Potocki należy do od-
micnnego typu, jak Rej lub Turgeniew rozwija swe siły późno, z lalami dopiero; po r. 1675, po ukończonym pięćdziesiątym roku życia, nabiera pióro jego coraz większego rozpędu. 1 długo należałoby szukać przykładu, żeby ktoś drugi zabrał się, tak jak on, w siedmdziesią-tym pierwszym roku życia do pisania olbrzymiej drugiej księgi (Moraljów) i do widocznie szybkiego tworzenia. skoro niemal całej jej pierwszej części, może znowu na dwieście stronic folio obliczanej, dokonał. I nie różni się ta część od poprzednich, ten sam stvl soczysty, barwny, tylko bardziej rzewny:
Mgłą mi oczy zachodzą, ani okulary Pomogą. Kie wiem, czemu? Podobno, żem stary. Podobno śmierć, jako kat nim złoczyńcę teina.
Pierwej wiąże, pierwej ma chustą je opina.
5 Ale mnie na co wiąże? na co je zasiania
Wszystko wziąwszy, co było oczom do kochania? Ścinaj! wfemasz na świede, z czymby ae człek drożył Bo i to w bolo serca, w żalu, w płaczu, co żył Jnieś je zawiązała, ba wykłóła raczej,
10 Wziąwszy dzieci. Milszego nic człek nie chaczy—
Kie wiąż, otwórz mi oczy na świat opłakany,
Kiechaj patrzę na koniec mąk swych pożądany—
Ścinaj czymprędzej! długą chorobą mnie nie rzeź. Otwórz, nie wiąż, niech wielkość grzechów swych obaczą 15 Kie chdaly na nie w zdrowia, niech przy smerd płaczą!
. Trylogja, w której Poczet dla nużącej jednosiaj-ności stylu, tonu i treści, najniższy zajął stopień a Morał ja Ogrodowi dla nienrozmaicooej formy ustępują, razem złożona jest nietylko olbrzymim obrazem-mozaiką ładu domowego i rządu albo raczej nierządu publicznego za Jana III: jest nietylko dokumentem iństoryez-