220 Czytając Mickiewicza
i miażdży słuchacza w tym wierszu. I znów można stwierdzić jedno: jeśli ideałem nowoczesnej poezji jest, jak to kiedyś głoszono, „maksimum treści lirycznej w minimum słów” — wiersz ten jest rewolucyjnie nowatorski.
Posłuchajmy określeń przymiotnikowych, jak dobrał je poeta, czy robią wrażenie epitetów? Łzy - czyste, rzęsiste, dzieciństwo — sielskie, anielskie, młodość — górna i durna. Wspomniałem kiedyś, że słowo Mickiewicza nie jest rezultatem mniej lub więcej trafnego wyboru, lecz jest jakby wyciągiem z tych wszystkich możliwych słów, które by można w danym wypadku zastosować. Poeta oczyszczał określenie epitetowe od jego przygodnej doraźności, poszerzał je intencjonalnie po wszystkie związane z nim możliwości znaczeniowe. Słowa określającego cechę przedmiotu nie wybierał, lecz jakby spośród wszystkich innych możliwych — delegował, by je wszystkie re-prezentowało.
Podobnie jest i w tym arcydziele lirycznym. Między przymiotnikami sielskie — anielskie leży ogromna przestrzeń wypełniona rojem domyślnych epitetów, które czyniły, że to sielskie* dzieciństwo było aż anielskie. Podobnie między górną młodością domyślamy się iluż nie wypowiedzianych przymiotników, które czynią prawdopodobnym, że górna młodość stawała się szaleńczą, durną. Zestawienie czyste — rzęsiste łzy niesie tyle subtelnej (inaczej niż w zestawieniu tamtych epitetów) odległości, ile lirycznego zespolenia w jednym wyrazie este-
I Trzeba pamiętać, ie „sielskie” w ustach Mickiewicza nie miało tego zabarwienia liryczno-sentymentalnego, co dzisiaj: „sioło”, nie brzmiało wtedy Jak archaizm.
tycznym. Owa „czystość” — tak wydawałoby się — oczywista, banalna, tutaj nabiera w kontraście do już nie anielskiego wieku męskiego jakiejś znowu dziecięcej; anielskiej Wymowy w tym właśnie wieku męskim. I znów efekt przedziwny (jeśli taką cudność poetycką wolno obciążyć takimi określeniami): wyrafinowanie ożenione z prostotą.
Uderzający jest jeszcze pewien fakt, trudny do określenia, a bijący w ucho i poprzez dźwięk trafiający w sens pojęciowy tych epitetów. W każdym języku spotykamy zespoły słów, które przylegają dźwiękowo do siebie i dzięki przypadkowi spokrewnione są ze sobą treścią pojęciową. Przykład: maj — raj, 'wiosna — radosna. Słowa te jakby się uzupełniały wzajemnie, dźwięk potwierdza ich pokrewieństwo pojęciowe — dają rymy nie tylko dźwiękowe, ale i pojęciowe. Słowa takie zestawione razem — narzucają wrażenie jakiejś nieodpartej konieczności, dowodzą, że maj jest jak raj. Nieznośne z powodu dźwiękowego natręctwa — ukazują jednakże pewną prawdę sztuki rymotwórczej, którą mistrzowie wiersza umieją uczynić niebanalną. Służy ona szczególnie mocno Mickiewiczowi, gdy śmiało zestawia tak bliskie rymy. Ta prawda rymotwórcza zmusza do przekonania, że dzieciństwo było, musiało być sielskie — anielskie, młodość górna — durna, wiek męski — wiek klęski, a łzy istotnie płynęły czyste — rzęsiste. Pary epitetów niejako wskakują dźwiękami w siebie, jednoczą się nie tylko z sobą, ale przez tę jedność utwierdzają swój związek z określanym przedmiotem. Dżwiękowo-poję-ciowa wspólnota epitetów sczepia się łukiem mocnego porozumienia z rzeczownikiem. Fakt ten jest jasny, odczuwamy go silnie; nie będę sięgał do psychologii języka, by go tłumaczyć. Dzięki temu związkowi organicz-