Kiwani nowi pisarze, prawdziwi poeci, pełni talentu i daru ducha. A przodek przed nimi trzymał letni starzec, wyniosły \i nastego wieku, nad którym górował wyższością i mocą swegoŁJ'|| sędziwy, pobożny mówca, natchniony poeta SybiUi i Lechiady ta żałoby narodowej.100 A obok niego w równej mierze stanął dru \ rzecl/Ten w grobowce sławnych ziomków swoich wszczepia cypł^sowe i żadnego nie masz obrzędu pogrzebowego, gdzi^ m| płaczą, którego by za dni naszych nie święcił swoją wymową(RCp% tant powszechnego wszystkich żalu pisał dla dzieci i dla starszych
)iec
wy historyczne. On wykształcił dumę p o I s k ą.101 Na koni,- ^
zimierz Brodziński wziął pióro do ręki; zaczął mądrze, głęboko słać
• r%3
o poezji: i ujrzeliśmy pierwszego krytyka, pierwszego csjw 1 w Polszcze[Wszczęła się potem waśń; jedni na drugich ostre nj słowa. Skądże ten roztyrk? — Oto że wedle wyrazów mędrca chj my jako jeleń poskoczył i rozwiązał się język,,* mych.102 Zaczęto ściślej ważyć załugę literacką, talent, poezję.||| niemała tych rozpraw była przedmiotem. Sektarstwo podzieliło yJ
Liczną teorią piękności. Krytyka wsparta na tej teorii wszystko rannym ukazała świetle. Ta chwila na zawsze będzie pamiętna
chwycili gęśl minionych wieków. Przezwano ich roman-nieznane piosnki nucili o Kozakach, rusałkach, dziadach lii*'1'. a jan Śniadecki, bieglejszy zapewne matematyk i astronom r vk wołał, jakfby to wszystko było wymysłem osowiałej me-Niemieckiej^
mir anl0 prawie lekarz doświadczony, okazale biegły w swej sztu-L A _0 za rękę bierze! Puls bije mocno, bije często, bije coraz moc-if^raz częściej. Oczywista gorączka! Idzie więc, siada, pisze rece-^hłodę krwi wzburzonej. Lecz to nic nie pomaga. Niemoc gło-l^yśl opanowała. Chory ma drżenie w sercu i boleść na duszy. Trze-ncg° lekarstwa i lekarza!
^iją estetyczną, piśmiennym, krytycznym sektarstwem oznajmi-L po długim far niente 104 chęć wyrażenia ducha twórczego, łamią-Pjię z uprzedzeniem igrzeciwnością; chęć objawienia naszych wła-u, wyobrażeń, pojęć.(W Niemczech wyciągniono z filozofii ogólną,
i
sły. Rozchwiała się dawna nauka. Stare zdanie upadło. Pojrzeliśmy ^dziejach europejskiej, poetyckiej literatury. Były to początki estety-siebie na wiek upłymony i ku dalszym jeszcze czasom. Kiedy j^ emancypacji spod przymusu francuskich, cudzych pojęć. W tougo-przymierzamy z drugim, nie było zgody w literaturze między przesą. yKazimierz Brodziński rozprawami pisanymi ozdobnie, a z wielkim, ścią daleką, poetycką, rycerską podbijającej Polski a tym wie|{i| | podówczas wypadało, umiarkowaniem, żeby nikogo nowością upłynionym Stanisława Augusta, gdy się już rzeczy znacznie miały, Lrazić. On pierwszy—jak powiedział Michał Grabowski105 — zrobił upadku. Jedno z drugim nie rymowało^lieliśmy boleść na sercu.Lteraturze polskiej krok stanowczy, krok olbrzymi, bo od dowcipu do ły przeciwieństwa jasne jak na dłoni. |V literaturze poetyckiej naśladt ^i. od sentymentalności do czucia, od sztuki do natury. Pierwszy wanej, którą bez pomiarkowania chwalono, którą dzisiaj na^ Ljeczuł poezją narodową i we własnym ją sereu wynałazL^— Chcie-niezłomny wielu zaciętych w zdaniu swoim upór wysadza za wzórniedi L mieć swoję imaginacją, swój rozsądek estetyczny, swoje uczucie ścigłej doskonałości, poloru i wdzięku, zniknęła stara Polska. Taglói Lfantastyckie zmyślenie. W tym istotna przyczyna, w tym główna na wszystkich niesnasek przyczyna! Pogasły były stare trądycje,|n Lwięta sporu, który przyjaciół poezji i sztuki, pożywających dotąd cichły wieści i powiastki tak potrzebne każdemu ludowi i każdemu wid |0Woce w zgodzie i dobrym porozumieniu, na dwa rozerwał stronni-kiemu poecie, wielkiemu sztukmistrzowi^ Rozstroił się, ba, nawet roi ^ bądź na podstawie historycznej nie jest założone, własną trzaskał na kawałki stary, dźwięczny ów bardon, którym niegdyśchą (mocą prędzej czy później upaść musi, bo nie ma gruntu pod sobą. łono Boga w kościele i walecznych w boju. Zdał się niby lada jakimspq ^ycka ijteratura Stanisława Augusta (niechaj jako kto chce wywyż-tem nowatorom. Zaszły także rdzą dawne pamiątki; a tym czasem^ |dowcip, talent wielu ówczesnych pisarzy) nie była ugruntowana na kłębka dziejów ledwie do połowy wyciągniona co chwila to zrywał^ ipodstawie. Obcy zasiew wybujał, ale kłosy czcze były po większej czę-to gmatwała; wreszcie i wątku nie stało. Wszystko się jak ze szwu na |i,a ziarno nieważne, lekkie; reszta to w łodygę, to w nać się rozrosła, pruło! Dopiero przetarłszy oczy, w sam czas jeszcze przyszliśmy do| tej njWy uprawiacze, tej samej szkoły uczniowie, chwalcy tych bie. Dopiero w myśl nam wpadło, że może przez długi czas w nie swój p prZykłaciów, coraz dalej doskonaląc z początkiem dzisiejszego poczuwaliśmy się jestestwie, tuląc do łona i piastując jakby 8 łęku wierszopiski mechanizm, ulepszając naśladowstwo, coraz wię-w pieluchach dziecię umarłej imaginacji. Zapał owionął głowy^i || nieurodzaju, coraz biedniejszego zbioru czynili nadzieję. Nic