27. Sery mityczne i sery rzeczywiste
Tak więc, językiem bujnym, obfitującym w metafory zaczerpnięte z życia codziennego, Menocchio ze spokojną pewnością siebie przedstawiał swoją kosmogonię zaskoczonym i zaciekawionym inkwizytorom (czy w przeciwnym razie prowadziliby tak szczegółowe przesłuchanie?). Pomimo zmieniających się terminów teologicznych, jeden szczegół pozostawał niezmienny: odmawianie Bogu zasługi stworzenia świata oraz uporczywe obstawanie przy elemencie pozornie dziwacznym: serze i robakach-aniołach z niego powstałych.
Może warto doszukać się w tym echa Boskiej Komedii (Czyściec X, 123—125):
...robaki,
stworzone, by przemienić się w anielskiego motyla.
Komentarz Vellutella odnoszący się do tego fragmentu znajduje wierne odbicie w innym momencie kosmogonii Menocchia. „Anielski, czyli boski,* gdyż takim stworzony został przez Boga, by zająć miejsca, które straciły czarne anioły, wygnane z nieba...” Wtóruje mu Menocchio: „i tenże Bóg* stworzył potem Adama i Ewę, i lud cały, by zapełnić miejsca po wypędzonych aniołach”. Byłoby dziwne, gdyby dwukrotna zbieżność na jednej stronie była dziełem przypadku. Lecz jeśli Menocchio czytał Dantego * — choćby z wyłącznie dydaktycznym zamiarem — dlaczego te właśnie wersy („... robaki, stworzone, by przemienić się w anielskiego motyla”) utkwiły mu w pamięci?
W rzeczywistości to nie z książek * wysnuł Menocchio swoją kosnwgonię. „Z najdoskonalszej substancji * świata aniołowie przez naturę stworzeni zostali, podobnie jak z sera powstają robaki, a wychodząc na zewnątrz otrzymują wolę, intelekt i pamięć od Boga poprzez błogosławieństwo”; z odpowiedzi tej wynika niezbicie, że uporczywe nawiązywanie do sera i do robaków spełniało funkcję wyłącznie analogiczno-eksplikatywną. Przykład wzięty
z codziennego życia — narodziny robaków w zgniłym serze — posłużył jedynie do wyjaśnienia powstania istot żywych (w tym pierwszych i najdoskonalszych: aniołów) z chaosu, z „ogromnej i nieprzetrawionej materii”, bez potrzeby odwoływania się do interwencji Boga. Chaos poprzedzał bliżej nieokreślony „najświętszy majestat”; z chaosu powstały pierwsze istoty żywe — aniołowie i sam Bóg, który był największy z nich — w drodze samoródz-twa, „przez naturę stworzeni”. Kosmogonia Menocchia była zasadniczo materialistyczna, posiadała cechy naukowości. Teoria samorództwa, powstawania istot ożywionych z nieożywionej materii, podzielana przez wszystkich ludzi nauki owych czasów (obalona dopiero przez doświadczenia Rediego* w ponad wiek później), była bez wątpienia bardziej naukowa od doktryny kreacjonizmu, utrzymywanej przez Kościół, a zaczerpniętej z Księgi Rodzaju. Taki na przykład Walter Raleigh* mógł więc pod hasłem „doświadczeń bez umiejętności” traktować kobietę wyrabiającą ser (ser!) na równi z filozofem przyrody: obydwoje wiedzą, że w skopku podpuszczka ścina mleko, lecz nie wiedzą dlaczego.
Jednak to odniesienie do doświadczeń życia codziennego nie tłumaczy wszystkiego; być może nie tłumaczy wręcz niczego. Wysunięcie analogii między ścinaniem się sera a zagęszczaniem się mgławicy, z której ma powstać glob ziemski, dla nas wydaje się oczywiste, nie było jednak takie dla Menocchia. Więcej, wysuwając tę analogię, przywoływał on bezwiednie prastare i odległe mity*. Indyjski mit, wspomniany już w Wedach, tłumaczy początek świata krzepnięciem (podobnym do procesu, jaki zachodzi w mleku) wody pierwotnego morza, którą ubijają bogowie stwórcy. Według Kałmuków, na początku świata wody morza pokryły się gęstą warstwą jak ta, która tworzy się na mleku, i z niej wytrysnęły rośliny, zwierzęta, ludzie i bogowie. „Na początku* ten świat był niczym i [...] z wody morskiej został ubity niby piana, i ściął się niby ser, z którego zrodziło się potem mnóstwo robaków, i robaki te stały się ludźmi, z których najpotężniejszym
105