Wielka masakra kotów
ni
w
Pracownicy podnoszą bunt: wielka masakra kotów przy ulicy... 103
RYC. 5. Odwrócony porządek świata w procesji karnawałowej
cra(fcvinydi norm. Karnawał był czasem wesołości, erotyzmu i jcństwa młodzieży'; był to czas, gdy młodzi ludzie sprawdzali ^ ruszalność granic społecznych, dopuszczając się niewielkich ab? dewiacji ^nim wchłaniał ich znowu świat porządku, posłuszeń^' i wielkopostnej powagi. Finał następował w ostatni wtorek środą popielcową (Mardi Gros), kiedy słomianej kukle przedstawiaj.’ cej króla karnawału (Caramantran) wytaczano rytualny proces i dzano jego egzekucję. Koty odgrywały istotną rolę podczas niefcj rydi chamańs. W Burgundii głosy torturowanych przez tłum koto* by-fv elementem ogólnej kakofonii. Przedrzeźniając rogacza albo in* ofiarę żanów, młodzież podawała sobie z rąk do rąk kota i wyryw^ mu miro, by sprowokować go do przeraźliwego miauczenia* Prata. kę tę nazywano faire le chat. Niemcy określali chańvaris mianem % zznmusik, który to termin może pochodzić od przeraźliwego miauczę, nia torturowanych kotów15.
Koty pojawiały się też podczas uroczystości św. Jana ChrzcicieJą} które miały miejsce 24 czerwca, w czasie przesilenia letniego. Ludzie rozpalali ogniska, skakali przez nie, tańczyli wokół nich i wrzucali 1 w nie przedmioty posiadające magiczne właściwości, mając nadzieję | na odpędzenie w ten sposób od siebie nieszczęścia i zapewnienie 1 powodzenia w pozostałej części roku. Ulubionym obiektem tych praktyk były koty - koty zawiązane w workach, spuszczane na sznurkach, palone na stosach. Paryżanie palili całe worki kotów, podczas gdy Couńmauds (cour d miaud, czyli łapacze kotów) z miejscowości Saint Chamond woleli gonitwy ulicami za płonącym kotem. W niektórych częściach Burgundii i Lotaryngii tańczono wokół czegoś na kształt ozdobnego słupa (odbywały się przy nim zabawy ludowe związane ze świętem wiosny), do którego przywiązywano kota i podpalano. W okolicach Metzu palono jednorazowo tuzin kotów w ko-szu umieszczanym nad ogniskiem. W samym Metzu ceremonia ta odbywała się z wielką pompą aż do czasu jej zniesienia w 1765 r. Dygnitarze miejscy przybywali w procesji na plac du Grand-Saulcy, podpalali stos, otaczający ognisko strzelcy garnizonowi oddawali salwę, a koty znikały tymczasem w płomieniach, wydając przerażające dźwięki. Choć praktyka ta miała swoje regionalne odmiany, jej składniki wszędzie były takie same: feu de joie (ognisko), koty oraz aura wywołującego wesołość polowania na czarownice16.
1 Oprócz tych ogólnych ceremonii angażujących całe zbiorowości (rzemieślnicy celebrowali też obrzędy właściwe ich fachom. Drukarze ■urządzali procesję i ucztę na cześć swego patrona św. Jana Ewange-Ilisty zarówno w dniu jego wspomnienia, 27 grudnia, jak i w roczni-[ cę jego męczeńskiej śmierci, 6 maja, w święto św. Jana w Oleju. W XVIII w. mistrzowie nie dopuszczali już czeladników do członkowstwa w bractwie pod wezwaniem św. Jana, ale ci nie przestali organi-fzować ceremonii we własnym gronie17. W dniu św. Marcina, 11 listopada, urządzali z kolei inscenizowany proces sądowy, po którym następowała uczta. Contat wyjaśniał, że zrzeszenie drukarzy było maleńką „republiką” rządzącą się własnymi prawami. Kiedy pracownik naruszał te prawa, kierownik - stojący na czele zrzeszenia, a nie zarządzający drukarnią - zapisywał wysokość grzywny w rejestrze: za pozostawienie zapalonej świecy - pięć sou; za awanturowanie się -trzy liwry; za szarganie dobrego imienia zrzeszenia - trzy liwry i tak dalej. Na św. Marcina kierownik odczytywał grzywny i pobierał je. ^Pracownicy odwoływali się czasem od decyzji do tworzonego dlażar-I tu trybunału złożonego ze starszyzny, ale ostatecznie i tak musieli