1?_ Wielka masakra kotów
rodzaju badaniami wydawały się nie do przezwyciężenia. Aż do XIX w. większość Europejczyków była przecież niepiśmienna. Jak zatem historyk miałby odnaleźć ślady umysłowej aktywności ludzi którzy nie pozostawili po niej żadnych pisemnych świadectw?
Pierwsze próby rozwiązania tego problemu zaowocowały pewnymi sugestiami, niemającymi jednak charakteru wnikliwej argumentacji. Historycy studiowali broszurowe lektury czytane na głos chłopom. Na podstawie testamentów zestawiali statystyki, sugerujące, jak chłopi wyobrażali sobie życie po śmierci. Badali tak egzotyczne kwestie, jak czary, magia, rozboje i medycyna ludowa. Nie poczynili oni jednak żadnych systematycznych postępów w tej dziedzinie aż do momentu, gdy zaczęli zapożyczać koncepcje i metodologię z pokrewnej dyscypliny - antropologii.
Od początków XX w. antropologowie koncentrowali się w swoich badaniach na światopoglądzie i systemach wartości wyznawanych przez ludzi niepiśmiennych. Wyjaśnijmy od razu, że podzielili się oni na rywalizujące obozy i polemizują ze sobą tak samo gorąco jak historycy, dlatego trudno byłoby dokonać hurtowego transferu ich koncepcji na łono historii. Niemniej do lat 90. XX w. historycy nauczyli się tak efektywnie wykorzystywać różnorodne odmiany antropologii, że nawet Francuzi zarzucili opatentowane przez siebie określenie „historia mentalności” na rzecz historii antropologicznej.
Wielka masakra kotów, która ukazała się po raz pierwszy w 1984 r., jest jedną z pierwszych prób pisania historii w tym właśnie duchu. W moim zamyśle książka adresowana była nie tylko do uczonych i badaczy, ale także do szerokiego grona odbiorców, dlatego nie zawiera ona zbyt wielu rozważań czysto teoretycznych. Zamierzałem przedstawić historię antropologiczną, pisząc ją, a nie tworząc rozprawę o tym, jak powinna być pisana. Na potrzeby książki przyjąłem pewną określoną strategię. Rozpocząłem od ogólnego kanonu bajek ludowych, funkcjonujących wszędzie i docierających do wszystkich, od elity po chłopów, za pośrednictwem mnóstwa różnych dialektów, które namnożyły się w osiemnastowiecznej Francji. Studiując systematycznie i porównując wersje zapisane przez dziewiętnastowiecznych badaczy folkloru, uznałem, że mogę na ich podstawie scharakteryzować tradycję ustną, która wyrażała pewne ogólne nastawienie do świata. Nie chodzi tu o ducha narodu, jak twierdzą niektórzy z mo-
ich krytyków, ale o model kultury istniejący na poziomie narodowym, niezależnie od wariacji regionalnych. Ustalając ten model jako rodzaj tła, w kolejnych rozdziałach zająłem się przeglądem konkretnych przypadków, reprezentujących różne grupy społeczne, a całość zamyka studium intelektualnej elity pisarskiej i czytelniczej. Postępując w ten sposób, próbowałem napisać historię kulturową „od dołu", tak jak robili to wcześniej historycy zajmujący się dziejami społecznymi i gospodarczymi. Rozpocząłem od świata chłopów i rzemieślników, skąd kierowałem się w górę, do świata Oświecenia. Nie miałem jednak zamiaru tworzyć jednej, nieprzerwanej opowieści o kulturze osiemnastowiecznej Francji, ponieważ nie wierzę, by coś takiego istniało. Podobnie jak wielu modernistycznych i postmodernistycznych pisarzy nie niepokoiło mnie, że wyniki mojej pracy zaprezentowane będą w sposób fragmentaryczny, nieholistyczny. Wziąłem sobie jednak do serca konieczność bycia wnikliwym, czyli konieczność przedstawiania dowodów wspierających frapującą interpretację.
Podkreślam tu kwestię interpretacji, ponieważ traktuję historię, tak jak i inne nauki humanistyczne, jako dziedzinę ze swej natury interpretatywną. Bada ona, w jaki sposób ludzie dociekali sensu swej kondycji. Studiowanie kulturowego epizodu w rodzaju masakry kotów przypomina wizytę w teatrze: odczytujemy działania aktorów, by zrozumieć, co chcą wyrazić. Naszych wniosków nie można jednak porównać do podsumowania danych na koncie bankowym czy sędziowskiego orzeczenia w sprawie, ponieważ historia interpretatyw-na, z definicji, stwarza możliwość dowolnej interpretacji i jest wystarczająco pojemna, by znalazło się w niej miejsce dla każdego niuansu. Dowolność interpretacji nie oznacza jednak, że wszystko można albo że interpretacja nie może być błędna. Odczytanie Hamleta jako komedii slapstickowej jest ewidentnym błędem, chociaż już inne interpretacje mogą być akceptowalne, a jednocześnie rozbieżne. Przykładem może być odczytanie Hamleta z jednej strony jako sztuki na temat sił psychologicznych, a z drugiej jako dramatu o władzy w świecie polityki.
Idee te zapożyczyłem od Clifforda Geertza, wybitnego antropologa, wraz z którym przez dwadzieścia lat prowadziłem seminarium poświęcone historii i antropologii. Zbliżone są one też do poglądów Yictora Turnera, Mary Douglas, E.E. Evansa-Pritcharda oraz młod-