p
14
Wielka masakra kotów
szych badaczy, takich jak Keith Basso i James Clifford. Pomimo wszystkich występujących między nimi różnic antropologowie ci podkreślają wielogłosowy charakter symboli, a rytuały rozumieją jako złożone wzorce zachowania, które są wyrazem licznych znaczeń.
Podkreślam złożoność i wielorakość, które są cechami wrodzonymi ekspresji symbolicznej, ponieważ niektórzy moi krytycy nie wzięli tej fundamentalnej kwestii pod uwagę. Na przykład Roger Chartier argumentuje, że symbole łączą element znaczący ze znaczonym w sposób jednoznaczny, linearny, tak jak w przykładzie, który zaczerpnął z osiemnastowiecznego słownika, gdzie lew jest symbolem męstwa. Zgadzam się, że znak lwa może sugerować męstwo, ale może też wyrażać jednocześnie siłę, brutalność, królewskość i inne cechy, a także ich różne kombinacje. Antropologowie wykazali niejednokrotnie, że ludzie operują symbolami w ten właśnie sposób. Dlatego nie ma niczego nadzwyczajnego w twierdzeniu, że koty symbolizowały zarówno czary, jak i seksualność oraz domowe zacisze, ani że ich rytualna rzeź miała być jednocześnie rozprawą sądową, zbiorowym gwałtem, buntem pracowników przeciw ich pracodawcy oraz ulicznym teatrem w duchu karnawałowego świata na opak, odtwarzanym później przez pracowników w formie pantomimy. Nie wszyscy mężczyźni biorący udział w masakrze pojmowali ją tak samo. Miała ona szeroki wachlarz znaczeń, które mogły być rozumiane i zestawiane ze sobą na wiele sposobów. Zredukowanie ich do jednej konkluzji, na wzór rozwiązania zagadki kryminalnej, oznacza niezrozumienie tego, jak ludzie generalnie tworzą znaczenie, oraz tego, jak w XVIII w pracownicy zdołali zrobić idiotów ze swoich pracodawców.
Problem ujęty w tak abstrakcyjny sposób może sprawiać wrażenie wyłącznie „kwestii akademickiej” - jednej z tych dyskusji, które obchodzą naukowców, a nie mają większego znaczenia z punktu widzenia zwyczajnego człowieka w zwyczajnym świecie. Wierzę jednak, że masakra kotów i próba odszyfrowania jej znaczenia mogą zainteresować każdego spoza środowiska akademickiego, kogo ciekawi kondycja człowieka i to, jak ludzie ją rozumieją. Jeden ze sposobów wiedzie przez żart. Choć wydaje się to nam dziwne, a tym spośród nas, którzy kochają koty, wręcz odrażające, rzeź kotów była najzabawniejszą rzeczą, jaka kiedykolwiek przydarzyła się pracownikom przy ulicy Saint-Severin. Jeśli zrozumiemy ten żart, powinno nam też udać się zrzucić z siebie część naszego współczesnego oglądu świata i wkroczyć w obcy świat mentalności zwykłych ludzi żyjących dwieście lat temu. To właśnie tego rodzaju kontakt jest doświadczeniem, które sprawia, że tego typu historia jest warta zachodu. Jeśli moim czytelnikom spodoba się ten eksperyment z historią antropologiczną, mam nadzieję, że podążą dalej tym śladem, gdyż historia i antropologia nie przestają wzajemnie się umacniać, a obecnie, ćwierć wieku od pierwszego wydania Wielkiej masakry kotów, połączyły się, tworząc płodną dziedzinę naukową, która jawi się dziś bardziej obiecująco niż kiedykolwiek.